Szacuje się, że około 3 tys. gospodarstw na terenie naszego miasta ma nieszczelne szamba. Niektórzy bielszczanie spuszczają ścieki wprost do rowów czy potoków. AQUA i wydział ochrony środowiska UM w Bielsku-Białej podjęły wspólną walkę z trucicielami. Jest coraz lepiej, ale wciąż łatwo o miejsca, gdzie odór fekaliów zdradza, że coś w tej sprawie śmierdzi.
 
Jeden z naszych Czytelników, idąc ul. Filomatów poczuł odór i zrobił własne dochodzenie. - Bardzo dobrze widać to i czuć w pogodne, bezdeszczowe dni, kiedy wszędzie jest sucho, a przydrożnym rowem płyną cuchnące fekalia. Czytelnik odkrył miejsce, powyżej którego rów jest suchy i w ten sposób zlokalizował „brudasa” zanieczyszczającego nasze miasto. - Jak Biała ma być czysta skoro jakiś kretyn spuszcza do niej swoje szambo, bo chce oszczędzić na wywozie? Podobnych przykładów jest wiele. Choćby zanieczyszczenia rzeki Krzywej mniej więcej na wysokości ul. Bobka. Wiem, bo mieszka tam moja rodzina. Wszyscy mają porobione wyloty z szamba w stronę rzeki. Zresztą, kolor rzeki mówi sam za siebie.

Prezes spółki AQUA, Piotr Dudek. - Nie mamy bezpośredniej możliwości kontrolowania tego zjawiska. Dlatego czynnie współpracujemy z Urzędem Miejskim. Nieszczelne szamba czy proceder opróżniania ich do rowów i potoków albo usuwanie jedynie osadu, a nie całej zawartości zbiorników bezodpływowych, to częsty proceder.
 
Zdaniem naczelnika wydziału ochrony środowiska UM Tadeusza Januchty, współpraca ze spółką AQUA polega na przekazywaniu sobie nawzajem informacji, które pomagają w ustaleniu osób uchylających się od obowiązku, jakim według ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest regularne opróżnianie przydomowych szamb.
 
 - Nie jesteśmy uprawnieni do kontroli szczelność szamb - podkreśla Januchta. - Zajmuje się tym inspektor nadzoru budowlanego. My natomiast dostajemy od AQUY informacje, ile wody pobrało dane gospodarstwo i sprawdzamy, ile ścieków zostało wywiezionych. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nakłada też na właścicieli nieruchomości obowiązek zachowywania dowodów zapłaty za usługi firm zajmujących się opróżnianiem zbiorników bezodpływowych i transportu nieczystości ciekłych.

 
Naczelnik zaznacza, iż oczywistym jest, że muszą pojawić się różnice pomiędzy tymi dwoma wartościami, bo część wody zużywa się np. do mycia samochodu czy podlewania kwiatków. Ale jeśli ktoś przez pół roku pobrał 200 m sześć., a zapłacił za wywóz 10 m sześć., to coś jest nie tak.
 
Co w takiej sytuacji? Sprawa kierowana jest na policję. Właściciel nieruchomości otrzymuje mandat karny lub wezwanie do sądu. Historia może zakończyć się w sądzie nawet wtedy, gdy brak jest dowodów w formie kwitków, ale odpowiednie organy stwierdzą nieprawidłowości organoleptycznie. Mówiąc kolokwialnie - poczują lub zobaczą, że ścieki odprowadzane są z danej posesji w sposób niezgodny z prawem.
 
 - Wielu użytkowników szamb ma możliwość podłączenia się do kanalizacji, lecz nie robi tego, choć koszta opróżniania zbiorników bezodpływowych są dziesięciokrotnie wyższe niż opłaty za kanalizację. Po prostu, wolą pozbywać się ścieków „bezkosztowo” - tłumaczy Dudek.
 
Ok. 11 tys. bielskich gospodarstw domowych jest podłączonych do kanalizacji. Januchta potwierdza, że urząd wysyła nakazy podłączenia do sieci tym mieszkańcom, którzy mimo możliwości technicznych, nadal korzystają z szamb. W odniesieniu do ok. 3 tys. punktów adresowych kontrola nie jest możliwa, gdyż do tych gospodarstw domowych AQUA nie dostarcza wody (czerpią ją ze studni). - Szczelne zbiorniki ma co najwyżej połowa spośród 7 tys. użytkowników szamb - informuje Januchta i dodaje, że codziennie do właścicieli posesji wysyła kilkanaście nakazów podłączenia się do sieci.
 
Tadeusz Januchta oraz Piotr Dudek pocieszają jednak, że mimo wszystko sytuacja poprawia się. - Jeszcze dziesięć lat temu strumyk w Straconce wyglądał, jak żur - mówi prezes spółki AQUA, a naczelnik dodaje: - W ostatnich latach wybudowaliśmy wiele kilometrów sieci kanalizacyjnej. Dlatego stan zanieczyszczenia wód i gleby poprawia się. Dzięki programowi spójności w ciągu najbliższych trzech lat do sieci podłączonych zostanie kolejne 4 tys. nieruchomości, w których mieszka 17. tys. osób.
 
Magdalena Dydo