Nie brak w Bielsku-Białej miejsc, gdzie można dobrze i niedrogo zjeść. Dotychczas brakowało jednak przewodnika po lokalach gastronomicznych. Nasi dziennikarze składają niezapowiedziane wizyty w wybranych restauracjach. Dziś - hotel President.
 
Odkąd parę lat temu bielskiego Presidenta przyjęli Irlandczycy z grupy Bircha, miejsce to w coraz większym stopniu przypomina europejski hotel. W lobby często spotkać można obcojęzycznych oraz krajowych gości, którzy są zadowoleni - jeżeli wierzyć obsłudze - ze standardu wypoczynku w świeżo zmodernizowanych pokojach hotelowych. Ale jeśli realizacja oczekiwań klientów jest w części noclegowej stosunkowo prostą sprawą, to w restauracyjnej już taką nie jest.
 
ZOO na talerzu
 
Szef hotelowej kuchni, Dawid Kanik (staże w Bawarii, na Cyprze i w Irlandii) robi dużo, aby zadowolić podniebienia przyjezdnych gości. Dla nich kucharze z Presidenta przyrządzają smażone krewetki królewskie marynowane w chilli, limonce i kolendrze (30 zł), musakę z jagnięciny zapieczoną w sosie beszamelowym (32 zł), grillowany stek wołowy z bobem i włoskim boczkiem - pancettą (67 zł), kotleciki jagnięce duszone z bakłażanem i śliwką kalifornijską podane z jogurtem miętowym (43 zł). Argentyńskiej wołowiny nie ma nawet w jedynej w Bielsku-Białej amerykańskiej restauracji w Sferze, a w Presidencie - jest.
 
Z myślą o miłośnikach jeszcze bardziej egzotycznych potraw w karcie pojawił się stek ze strusia z grilla podany z aksamitnym sosem migdałowym (89 zł). Dostawca z Płońska jest gotów w każdej chwili dostarczyć mięso z zebry albo krokodyla. Tylko po co? Do restauracji hotelowej przychodzą także goście z miasta. Dlatego jej oferta kulinarna musi być na tyle uniwersalna, aby sprostać wymaganiom przyjezdnych i tubylców. To jest trudne małżeństwo. Para nie musi się kochać, lecz powinna mieć wspólne zainteresowania, aby wytrzymać ze sobą. Takie jest życie.
 
Bielski hotel ma ułatwione zadanie. Dział marketingu Presidenta odwołuje się do ponad 100-letniej tradycji, gdy gościł osobistości imperium Franciszka Józefa. Dlaczego więc nie wykorzystać uniwersalnych walorów kuchni austriackiej we współczesnym menu? C.K.kuchnia była potęgą kulinarną, gdyż łączyła w jedno smaki krajów wchodzących w skład cesarstwa. W tamtych czasach w wiedeńskich lokalach zjeść można było dania niemieckie, węgierskie, czeskie, polskie, włoskie czy chorwackie. Podobnie jest i dziś, gdyż kucharze znad modrego Dunaju lubią eksperymenty polegające na adaptacji obcych potraw.
 
Na początku wizyty w restauracji Presidenta poprosiłem kelnera o pomoc w kulinarnej podróży do Wiednia. Analizując wspólnie kartę, doszliśmy do wniosku, że właściwie nie ma czym jechać. Z dań kojarzących się z b. monarchią w menu odnalazłem tradycyjny sznycel cielęcy po wiedeńsku (32 zł), staropolski żurek (10 zł), pierogi domowe z mięsem, kapustą i grzybami oraz ruskie (20 zł), a także trochę włoszczyzny w rodzaju klasycznego carpaccio wołowego na rukoli z kaparami, oliwą lub sosem musztardowym (34 zł), bruschetty z pomidorami, czosnkiem i świeżą bazylią (14 zł) oraz kilku rodzajów makaronów - czy to z owocami morza (34 zł) czy liśćmi szpinaku i serem blue ( 29 zł). Na tym w zasadzie jazda do Wiednia się skończyła.
 
Ersatz po węgiersku
 
Wielka szkoda, że tak krótko! W kuchni wiedeńskiej, a więc europejskiej, mieszczą się gulasze rodem z Węgier (Husarentopf, Fiakergulasch), czeskie kluski na parze (wszelkiego typu knedle, w tym na słodko z morelami), wariacje na temat kartofli (zupy, sałatki, plastry podsmażane jako dodatek do dania głównego), różnego rodzaju zupy, bez których żaden tradycyjnie odżywiący się Austriak nie zasiądzie do obiadu (rosół z pokrojonymi naleśnikami Frittatensuppe lub ze szpiku z kluskami Markknoedelsuppe).
 
Pomarzyć - można, ale jeść trzeba. Składam więc zamówienie. Oczekiwanie na posiłek skraca mi pojawienie się focaccia. Jest to rodzaj pieczywa pszennego z oliwkami, solą morską i ziołami, które w Presidencie podaje się w charakterze przystawki. Podobną rolę spełnia w bielskich karczmach chleb ze smalcem i ogórkiem kwaszonym. Wypiek focaccia odbywa się w kuchni hotelowej, lecz wzmianki o przystawce próżno szukać w karcie dań.
 
Dla pobudzenia apetytu kelner przynosi mi gorącą zakąskę. Jest to mięsko ślimaków zapiekane z masłem i pietruszką (19 zł). Danie podane jest w żaroodpornym kokilku, w którym mieści się sześć ślimaków przyrządzonych al dente. Pycha, zwłaszcza z pieczywem czosnkowym.

 
Pikantna węgierska zupa gulaszowa z wołowiną (12 zł) nie jest wcale pikantna. Na talerzu spotykam kawałki mięsa, ziemniaków i marchewki. O dziwo, brak jest śladów pobytu pomidorów i papryki, co wskazuje, że zupka może być ersatzem ugotowanym na papryce w proszku i koncentracie pomidorowym. Oprócz żywych warzyw, być może przydałyby się jej także zacierki z ciasta jajecznego.
 
Przy okazji kosztuję zupę z czerwonej soczewicy z mlekiem kokosowym i orientalnymi przyprawami (10 zł). Lekko pomarańczowy kolor uzyskuje dzięki spotkaniu kurkumy z soczewicą i pomidorami. Zupa jest bez wyrazu. Dowiaduję się, że wkrótce opuści menu hotelowe, gdyż z podobnym chłodem odbierają ją także inni klienci restauracji w Presidencie.
 
Uczucie głębokiego rozczarowania wnet pryska, gdy kelner stawia przede mną półmisek z filetami z kaczki glazurowanej miodem wraz z jabłkami i sosem wiśniowym (47 zł). Drób spoczywa sobie na owocach i po dostarczeniu do ust, rozpływa się między zębami. Wraz z moimi kubkami smakowymi ucztują też oczy. Dzięki obecności sosu (nie soku!) z wiśni danie mistrza Kanika otrzymuje niebanalny wyraz artystyczny. Kaczuszka nieźle komponuje się z lampką czerwonego austriackiego Zweigelta z 2007 roku (butelka - 59 zł). Trunek o aromacie czereśni nadaje się tak do drobiu, sera i makaronu, jak na popołudniowe spotkanie z przyjaciółmi. Polecam!
 
Szczęśliwe godziny z drinkiem
 
Za to repertuaru słodkości w Presidencie nie powstydziłby się nawet sam Franz Sacher. Miejsce na górnej półce w niejednej wiedeńskiej kawiarni znalazłyby z pewnością: sernik z sosem czekoladowym i bitą śmietaną (8,90 zł), gorący jabłkowy strudel z lodami waniliowymi (13,90 zł), puchaty biszkoptowy omlet nafaszerowany owocami (12,90 zł) i lody waniliowe z ciepłymi śliwkami w czerwonym winie przykryte bitą śmietaną (17,90 zł).
 
Ogromna większość bielszczan nie zna aktualnej oferty restauracji w Presidencie. Z naszych informacji wynika, że wiedza o niej nie urosła znacznie nawet po uruchomieniu obiadów firmowych (trzy zestawy do wyboru+kieliszek białego lub czerwonego wina w cenie 35 zł). Tym bardziej krokiem w dobrym kierunku było uruchomienie happy hours. Dzięki tej inicjatywie we wtorki i piątki w godz.18-21 wszystkie drinki są o połowę tańsze, a butelka austriackiego wina kosztuje 43 zł. Czy doczekamy się happy hours na wybrane potrawy?
 
Przyciągnięciu mieszkańców miasta do hotelowej kuchni służy też reaktywacja hitu restauracji z lat 80. - pieczeni zbójnickiej ?Klimczok? z ryżem pilaw (37 zł). Jak wspomina kelner z kilkunastoletnim stażem Czesław Janus, danie składające się z polędwicy wołowej, drobiu i schabu z duszoną papryką zapiekano wtedy w pergaminie. Dziś mecyje są uboższe, lecz smak pieczeni pozostał ten sam.
 
Hotel organizuje przyjęcia weselne, komunijne i bankiety. Sala restauracyjna wraz z kawiarnianą są klimatyzowane i mogą pomieścić łącznie do 200 osób.
 
Hotel President ? Bielsko-Biała, ul. 3 Maja 12. Restauracja czynna w godz.11-23.
 
                                                                             Robert Kowal
 
xxx
 
Recenzje z innych bielskich restauracji czytaj w zakładce: Bielsko-Biała na talerzu.