Pierwszy dzień imprezy odbył się na Placu Ratuszowym. Pomimo niesprzyjających warunków pogodowych plac bardzo szybko zapełnił się aż po brzegi. Tego dnia mieszkańcy Bielska mogli podziwiać występ młodych dziewcząt z bielskiego zespołu cheerleaders, do którego przygrywała Bielska Orkiestra Dęta. Jednak głównym punktem piątkowego wieczoru był koncert - Budapest Gypsy Symphony Orchestra - jedynej na świecie cyganskiej orkiestry składającej się z 100 skrzypków, o których występ nasze miasto starało sie od kilku lat. Z powodu ich napiętego terminarza proponowano nawet przenieść dni Bielska – Białej na jesień, po to aby mieszkańcy Bielska mieli okazję podziwiać ich spektakl. Na szczęście wszystko odbyło się w terminie. W piątkowy wieczór zaprezentowali miedzy innymi takie utwory jak Czardas – Victorio Montiego, Sabre Dance – Arama Khatchaturiana czy nawet utwory Johanessa Brahmsa i Johanna Straussa. Po zakończeniu koncertu galowego niebo nad miastem rozświetlił pokaz sztucznych ogni.

-To chyba jakaś animacja - stwierdził jeden z mieszkańców Bielska.

Drugi dzień odbywał się już tradycyjnie na terenie Akademii Techniczno-Humanistycznej. Pomimo ulewnego deszczu mieszkańcy tłumnie przybyli na Błonia, aby obejrzeć na żywo Kabareton. Na początek wystąpił Kabaret Moralnego Niepokoju serwując typowe dla siebie skecze, ale dobrze pomyślane i na wysokim poziomie, które utrzymują tę grupę w ścisłej czołówce polskich kabaretów. Zaraz po nich wystąpili Łowcy.b z Cieszyna rozśmieszając publiczność w dość niekonwencjonalny sposób, prezentując skecz "kleszczers & tupters", zeskakując ze sceny i porywając ludzi do tańca. Ich orginalność nie ma sobie równych na polskiej scenie kabaretowej.Była to pożądna dawka śmiechu, a to dopiero początek...

- Dlaczego u was zawsze pada...? - rzucił na wejściu Jerzy Kryszak, którego można polubić za osobowość i elastyczność w tworzeniu. Znany jest z wyśmiewania tego, co aktualnie dzieje sie w polityce przez to też, jego żarty kierowane są do tej dojrzalszej publiczności. Podobnie można mówić o Ferdku, czyli Andrzeju Grabowskim, który notabene jest kolegą ze szkolnej ławy Jerzego Kryszaka. Niemałym rozcarowaniem okazał się jednak występ Cezarego Żaka, który pierwotnie miał wystąpić z Arturem Barcisiem, lecz towarzyszyła mu żona Katarzyna. Niestety niewiele dobrego można powiedzieć o ich występie - sztucznie, nienaturalnie. Cóż, nigdy nie jest idealnie. Sytuację uratował jednak równie niekonwencjonalny jak Łowcy.b kabaret - Paranienormalni, który wystąpił jako ostatni.

Ostatniego dnia na Błoniach odbywały się koncerty, przy których każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Na początek spokojne brzmienia w rytmie country przygrywał zepół Gang Marcela. Była to świetna okazja do pośpiewania, spędzenia czasu z rodziną i znajomymi, przy złocistym płynie. Jednak gdy na scenę wyszedł zespół Boney M, sytuacja diametralnie się zmieniła. Nagle pod sceną pojawiło się mnóstwo ludzi.Tłum piszczących dziewcząt tańczących w rytm utworów "starych ale jarych" - Brown girl in the ring, czy Rivers of babylon. Na koniec wystąpił Ryszard Rynkowski z Zespołem. Publiczność bawiła się przy takich hitach jak "Dziewczyny lubią brąz", czy "Zwierzenia Ryśka czyli jedzie pociąg z daleka", przy której rozbawiona publiczność utworzyła łańcuch ludzi tworząc tzw "pociąg". Po zakończonym koncercie jeszcze długo Bielszczanie biesiadowali na Błoniach.

Fot. Paulina Pikoń www.bielsko.biala.pl