Mamy najlepszych aktorów w województwie
Rozmowa z dyrektorem Teatru Polskiego w Bielsku-Białej Robertem Talarczykiem
Kieruje Pan jedynym teatrem dramatycznym w Bielsku-Białej. Czy taki monopol w prawie dwustutysięcznym mieście pomaga Panu w pracy?
- Wolałbym, aby w naszym mieście był drugi teatr dramatyczny. W obecnej sytuacji muszę tak kształtować repertuar, aby zadowolić każdego widza. Wystawiam np. farsę, komedię czy literaturę współczesną bez względu na to, czy mnie się akurat to podoba. Chciałbym mieć teatr bardziej sprofilowany i grać to, co lubię.
Ambicja albo kasa
Dlaczego nie możecie grać wyłącznie ambitnych spektakli?
- Bo stracimy widownię. Niektóre znane z ambitnych przedstawień teatry na prowincji jeżdżą po festiwalach i co rusz zdobywają jakieś nagrody. Następnie wracają do swojego miasta, gdzie nagrodzony spektakl spada z afisza po dziesięciu przedstawieniach. My próbujemy łączyć ogień z wodą. Czyli festiwale i pełna widownia. Ocenę tych zabiegów pozostawiam publiczności i krytykom.
Ilu widzów przychodzi przeciętnie na spektakl w teatrze Talarczyka?
- Na dużej scenie mamy ponad 70 proc. frekwencji, a na małej - ok.80 proc. W roku ubiegłym przyszło do nas o 30 tys. osób więcej niż w rok wcześniej. To tak, jakbyśmy wystawili dodatkowo 75 spektakli ze 100 proc. frekwencją na widowni.
Czasem słyszę zarzuty, że za dużo śpiewacie. Czy teatr dramatyczny jest właściwym miejscem na musical?
- Istotnie, obejmując kilka lat temu bielski teatr, zaproponowałem widzom więcej przedstawień muzycznych. Sam zacząłem od „Korowodu” Marka Grechuty. W repertuarze mamy obecnie trzy tego rodzaju przedstawienia - galę sylwestrową „Odjazdowa Europa”, „Do pary?!” i „Ja w podróży”. W teatrze nie można uniknąć śpiewania, czego przykładem jest nasza inscenizacja „Szwejka”. Piosenki będą także w spektaklu „Mistrz i Małgorzata”.
Umiecie śpiewać?
- Publiczność lubi, gdy aktorzy na scenie grają i śpiewają. Dysponuję najlepszym dramatycznym zespołem aktorskim w województwie i jednym z najlepszych w kraju. Zachęciłem go do szerszego stosowania piosenki jako środka wyrazu artystycznego. W tej chwili moi aktorzy biją na głowę zespół Teatru Rozrywki w Chorzowie, który specjalizuje się w musicalach. W najbliższym czasie być może wystawimy znów duże przedstawienie muzyczne.
Konkurencja doda ci skrzyyyydeł!
W tym roku zdobyliście cztery nominacje do Złotych Masek, w tym trzy aktorskie. Ile masek przyjedzie do Bielska-Białej?
- Nominowali zostali: Anna Guzik, Grażyna Bułka i Rafał Sawicki oraz za reżyserię - Łukasz Czuj. Nie podejmuję się oceny, kto ma więcej szans. Siły są wyrównane.
W ostatnim czasie dostrzec można rosnącą aktywność teatralną Bielskiego Centrum Kultury. Teatr impresaryjny dyrektora Władysława Szczotki sprowadza do nas coraz więcej głośnych przedstawień i znanych aktorów. Czujecie ciepły oddech konkurencji na plecach?
- My także od czasu do czasu sprowadzamy przedstawienia. Niedawno gościliśmy aktorów Teatru Starego w Krakowie ze spektaklem „Król umiera”, a wkrótce zaprezentuje się Katarzyna Figura w „Gąsce” z repertuaru warszawskiego teatru Capitol. Z pewnością konkurencja BCK dodaje nam skrzydeł. A dla bielskiej publiczności taka różnorodność propozycji może tylko wyjść na dobre
Wcześniej od was sztukę „Król umiera” wystawiła Banialuka. Zbieg okoliczności?
- Spektakl „Król umiera” ściągnął niezależny menadżer z Bielska-Białej, a my mu tylko użyczyliśmy salę. To nie był nasz pomysł. Później pomyślałem sobie, że jest to dobry sposób na to, aby bielska publiczność obejrzała dwie różne realizacje tej samej sztuki. Przedstawienie Banialuki nie jest wcale gorsze od krakowskiego z Jerzym Trelą i Anną Polony. Nasi widzowie mieli możliwość porównania obu inscenizacji.
Aktorzy robią chałturę, bo chcą zarabiać pieniądze. Nie różnią się w tym od fachowców innych branż. Czy w teatrze u Talarczyka można dużo zarobić?
- Teatr w sensie osobistych dochodów nie będzie nigdy konkurencją dla filmu, telewizji czy prowadzenia publicznych imprez rozrywkowych. U mnie najwięcej zarabiają ci aktorzy, którzy mają najwięcej przedstawień w miesiącu. Myślę, że aktor grający w 10-15 spektaklach miesięcznie nie zarabia u nas w teatrze mniej niż wynosi średnia krajowa.
Teatr w hotelu czy hotel w teatrze?
Oprócz repertuaru, widza przyciągają do teatru także aktorzy znani w całym kraju. Ma Pan takich w swoim zespole?
- Jasne. Anię Guzik zobaczyć można w wielu produkcjach filmowych. Ostatnio Tomek Drabek wystąpił w dość często emitowanej reklamie telewizyjnej. Grzesiek Sikora miał kiedyś dużą rolę w filmie „Prymas” Teresy Kotlarczyk i do dziś widać go czasem na małym ekranie. Ale dla wielu reżyserów Bielsko-Biała leży zbyt daleko od Warszawy. Dlatego cieszy mnie, że nasi aktorzy powoli, lecz systematycznie zmniejszają ten dystans.
Jako dyrektor teatru chciałby Pan mieć pewnie wyłącznie takich „warszawskich” aktorów...
- Nie, nie chciałbym. Sądzę, że miałbym wówczas kłopoty w skompletowaniu obsady do niektórych realizacji. Inną sprawą jest motywacja aktora do ciężkiej pracy w trakcie wielotygodniowych przygotowań do premiery. Za kilka słów wypowiedzianych na ekranie można zarobić znacznie więcej pieniędzy.
Od niedawna Teatr Polski korzysta z usług noclegowych bielskiego hotelu President. U was widz ogląda spektakl, by później odpoczywać w zaciszu apartamentu hotelowego. Czy sprzedaż wiązana jest wyrazem skrajnej komercjalizacji działalności teatralnej?
- Nie boje się takich inicjatyw. Najważniejsze, aby w ich trakcie teatr nie zagubił swojej istoty, czyli porozumienia między widzem i aktorem. Loża lux nie jest nową formą wycieczki zakładowej do dużego miasta. Na pakiet składa się zaproszenie do klimatycznej loży, z której przez ostatnich 120 lat korzystali znamienici obywatele naszego miasta, nocleg w apartamencie hotelowym oraz kilkugodzinne zwiedzanie Bielska-Białej z historykiem Jackiem Proszykiem. Jest to przedsięwzięcie miastotwórcze. Dzięki niemu wielu naszych gości dowiaduje się, że Bielsko-Biała nie jest tylko miastem Bolka i Lolka oraz małego fiata.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Robert Kowal
Artykuł wyświetlono 2411 razy.
REKLAMA
REKLAMA
Zobacz również
Komentarze 7
tank
Istotę sprawy doskonale wyłożył Pan Jakubiczka. Nic dodać,nic ująć. Brawo Panie Andrzeju. Żałuję tylko jednego, że tak mało zabiera Pan głos w Bielsku. Pozdrawiam-stały sympatyk.
lolek
Z łączenia ognia i wody wychodzi zazwyczaj duuuuużo pary :) Pytanie czy jest ona skierowana we właściwym kierunku ? :)
Malkontent
No jak do teatru poza dobrym repertuarem ma mnie przyciągać aktor, który gral w często emitowanej reklamie, to ja dziękuje.
andrzejjakubiczka
Sprostowanie błędu literowego. Chodzi, oczywiście, o Tomasza DUTKIEWICZA!
andrzejjakubiczka
Powtórzę to, co już napisałem przy innej okazji: Dyr. Talarczyk nie ma żadnego pomysłu na teatr, żadnej koncepcji repertuarowej. Kolejne premiery są dziełem przypadku, a nie konsekwentnego działania. Podpieranie się aktorami przyjeżdżającymi na chałturę (Halama, Nainert, Obuchowicz i inni) nie jest żadnym rozwiązaniem artystycznym tylko rozpaczliwą pogonią za tzw. masowym widzem i schlebianie jego prymitywnym gustom. Miałem nieco zastrzeżeń do dyr. T. Dudkiewicza, głównie za jego kosmopolityzm, ale on potrafił jednak budować repertuar w sposób przemyślany i precyzyjnie go realizował. U Talarczyka nawet klasyczne komedie nie są śmieszne (a to duża sztuka!), zaś dramaty wzbudzają na widowni śmiech niezamierzony.
zyczliwy z oddala
zespol moze jest i dobry ale w nim indywidualnosci ni ma na miare Henryka Talara.pozdrowienia dla BB
meza
jakby w BB pracowali wybitni artyści to musieliby się odganiać od propozycji znanych rezyserów.
Klauzula informacyjna ›