Bielski teatr obchodzi w tym roku jubileusz 120-lecia. Z tej okazji zaplanowano wiele przedsięwzięć artystycznych, które przypomnieć mają wspaniałe tradycje naszej miejskiej sceny. Najbardziej spektakularnym wydarzeniem będzie inscenizacja powieści Michała Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”. Spektakl ma poruszyć widownię i krytykę. Czy dorówna legendzie sprzed 12 lat?

Utwór Bułhakowa zajmuje w polskim teatrze miejsce szczególne. Prapremiera sztuki opartej na tej powieści odbyła się jeszcze w czasach PRL, w 1980 roku w Wałbrzychu. Przedstawienie zrealizował wówczas Andrzej Maria Marczewski. Osiem lat później Mistrza i Małgorzatę wystawił Maciej Wojtyszko w Teatrze Telewizji. W jego adaptacji zagrali m.in. Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz i Anna Dymna.

Dziesięć lat po prapremierze wałbrzyskiej, Marczewski podjął się tego samego zadania w Bielsku-Białej. Jego adaptacja w Teatrze Polskim jest do dziś uważana przez krytykę za niemal idealną. Spektakl cieszył się dużym powodzeniem u publiczności w kraju i za granicą. Oklaskiwali go nawet widzowie w ojczyźnie Bułhakowa. Wielki udział w tym sukcesie miał Henryk Talar, który grał Wolanda oraz Poncjusza Piłata.

 - Pomyślałem, że jeśli spadać z konia, to z wysokiego - powiedział nam Robert Talarczyk, który podjął się nowej inscenizacji kultowego dzieła Bułhakowa. - Przez minione lata spektakl Marczewskiego stał się pomnikiem. Jako twórca chcę sprawdzić, czy ten cokół od drugiej strony nie został przypadkiem zabrudzony przez gołębie...

Dziś do końca nie wiadomo, kogo zobaczymy w przedstawieniu Talarczyka. Trwają ostatnie uzgodnienia z aktorami. Być może Wolanda zagra wielka gwiazda polskiego kina i teatru, znana m.in. z kreacji u takich reżyserów, jak Wajda, Swinarski, Huebner i Schloendorff. Rolę Behemota Talarczyk chciałby powierzyć Renacie Przemyk, lecz sprawa jej udziału w spektaklu nie jest także przesądzona. Muzykę i piosenki pisze Krzysztof Maciejowski.

Na bal u Wolanda Robert Talarczyk zaprosi bielszczan w najbliższą noc sylwestrową. Oficjalną premierę zaplanowano na styczeń przyszłego roku. Inscenizacja zerwie z dotychczasową tradycją, wedle której bielski teatr zawsze witał Nowy Rok galą muzyczną oraz przedpremierowym spektaklem o charakterze komediowym (Zamknij oczy i myśl o Anglii, Mayday2, Allo! Allo!). Adaptacja Mistrza i Małgorzaty w Sylwestra jest zabiegiem ryzykownym, lecz zdaniem dyrektora Talarczyka, „odświeży” kierowaną przez niego scenę.

 - Chcę, by moją sztukę zrozumiał młody widz, żeby zawierała odniesienia do współczesnych problemów.

Robert Talarczyk zastrzega, że nie chce pisać Michała Bułhakowa na nowo. Na takie karkołomne zabiegi decydują się zazwyczaj młodzi twórcy teatralni, którzy w swej pysze są przekonani, że myśl klasyka bywa niedoskonała i dlatego trzeba ją naprawiać. Bielskiemu reżyserowi chodzi o to, aby widz mógł się identyfikować z przesłaniem powieści. A do tego potrzebna jest właściwa inscenizacja.

Analogii miedzy czasami opisywanymi przez Bułhakowa i obecnymi jest sporo. Trzeba tylko umieć je dostrzec. Weźmy problem poszukiwania Boga. Wielki pisarz rosyjski pokazuje społeczeństwo, któremu władza narzuciła ateizm. Współczesny człowiek zaś dystansuje się od Boga, gdyż w toku codziennej gonitwy szczurów nie znajduje czasu na transcendentną refleksję. Wiele elementów poprzedniego systemu jest nadal aktualnych. O dobrą posadę jak dawniej jest trudno, jeśli zainteresowany nie posiada znajomości i tzw. wejść.

W inscenizacji Roberta Talarczyka nie będzie golizny czy wulgaryzmów, w które obfituje część przedstawień w Teatrze Polskim. Język rosyjski jest niezwykle bogaty w ordynarne słownictwo, ale w Mistrzu i Małgorzacie trudno szukać tzw. brzydkich wyrazów. Tak też zostanie w sztuce Talarczyka.

Reżyser adresuje swoje przedsięwzięcie przed wszystkim do młodego widza. Część młodzieży nie wie w ogóle kim był Bułhakow, o jego dziele nie wspominając. Innym odbiorcom z młodego pokolenia chciałby uświadomić, że są wartości uniwersalne - dobro drugiego człowieka, szlachetność, poświęcenie, wiara, miłość - których powinniśmy poszukiwać we własnym życiu.

 - Gdybym chciał zrobić coś łatwego, dla szerokiego kręgu odbiorców - argumentuje Talarczyk - wystawiłbym sztukę o dramacie w Nangar Khel. Brutalne przedstawienie multimedialne  z dużą ilością przekleństw cieszyłoby się prawdopodobnie dużym powodzeniem.

PS. Być może w przyszłości na Sylwestra wróci do bielskiego teatru mniej poważna literatura. Talarczyk poszukuje tekstu komedii lub farsy, z którego można zrobić spektakl dorównujący popularnością Szalonym nożyczkom. Czy wśród naszych Czytelników są autorzy potrafiący temu sprostać?

                                                                                  Robert Kowal