Oddające rzeczywistość? To mało powiedziane! Rysunki Lecha Helwiga są ultrarealistyczne. Używając jedynie ołówka, bielski artysta potrafi na karoserii zabytkowego mercedesa narysować zniekształcone odbicie drzewa lub kamienicy. Kiedy otrzymuje duże zamówienie, sypia w dzień i pracuje w nocy. Od kilku lat nie ma czasu, żeby wyremontować mieszkanie. Mimo, że na brak zainteresowania swoją twórczością nie narzeka, to nie należy do najbogatszych bielszczan. Sztuka - nawet ta podziwiania - wciąż nie jest doceniana.
 
Należy do najbardziej znanych bielskich artystów. Jego rysunki zabytkowych pojazdów są prawdziwymi dziełami sztuki. Wyglądają prawie, jak fotografie. Z tym, że są... lepsze, bo mają duszę. Są obiektem zainteresowania zarówno laików w temacie sztuki, jak i jej znawców oraz hobbystów. Także politycy cenią talent Helwiga. Podczas pewnej aukcji charytatywnej, która odbyła się kilka miesięcy temu w jednej z bielskich szkół, przewodniczący Rady Miejskiej Jarosław Klimaszewski - po zaciętej walce z pewną młodą dama - wylicytował jego akwarelę za 450 zł („Tygrys dla prezesa”).
 
Rysunki Helwiga mają miłośników nie tylko w całej Polsce, ale także za granicą, w tym w Ameryce. Zapytaliśmy artystę, w jaki sposób do tego doszło.
 
 - Wiele lat temu w jednym z amerykańskich magazynów poświęconych sztuce znalazłem po prostu ogłoszenie o wystawie w USA. Postanowiłem spróbować. Moje propozycje im się spodobały, wysłałem więc narysowane miniatury samochodów i motocykli. Historia powtórzyła się przy innej wystawie, a potem organizatorzy już sami zgłaszali się z zamówieniami na moje prace. Niestety, teraz oczy już nie te i dlatego przestałem rysować w miniaturze. A duże prace trudno wysłać tak daleko. Ich wysyłka podlega specjalnej procedurze i kosztuje bardzo dużo. Z tego powodu moja współpraca z galeriami w Stanach właściwie się zakończyła.
 
Lech Helwig urodził się w Kętach. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Brał udział w ponad 130 wystawach w Polsce, Słowacji, Francji, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii i Japonii. Jego obrazy i rysunki zdobyły ponad 30 nagród i wyróżnień, w tym pierwszą nagrodę w kategorii rysunku 11. International Miniature Art Exhibition w czasie letnich Igrzysk Olimpijskich w Atlancie w 1996 r. W 2008 roku był stypendystą Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego w dziedzinie kultury. Jak dojść do takiego poziomu artystycznego? Artysta nie podał nam przepisu.
 
 - Nie wiem, jak to się stało, że jestem rozpoznawalny - wyjaśnia bez większego przejęcia. - Krok po kroczku, aż dotarłem tu, gdzie jestem teraz. W moim zawodzie, i zresztą chyba w każdym innym, wiele zależy od przypadku. Czasem oprócz talentu trzeba mieć jeszcze szczęście, być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i spotkać odpowiednich ludzi. Te wszystkie wernisaże, to nic innego, jak właśnie poznawanie ludzi. Przecież nikt nie idzie oglądać obrazów, kiedy w sali jest tylu gości, że jedyne co można zobaczyć, to plecy innych osób.
 
Na początku swojej artystycznej drogi Helwig stosował rożne metody. Był nawet w jego życiu epizod, kiedy malował, używając soli. Z czasem jednak jego wizytówkami stały się rysunki i akwarele. Zdaniem krytyków, te pierwsze, są majstersztykiem w kwestii szczegółowości i dokładności. Drugie zaś są ujęciem chwili, gry świateł, powstają czasem w wyniku impulsu. Artysta zapytany, w jaki sposób z taką precyzją można przerysować każdy szczegół fotografii odpowiada, że nie zastanawia się nad tym. Po prostu rysuje. Dodaje, że jeśli ktoś zapytałby go teraz ile pracował nad swoim ostatnim dziełem, to odparłby, że.. 30 lat. To, co obecnie widzimy na jego rysunkach i obrazach jest skutkiem artystycznych doświadczeń, jakie zdobywał przez całe swoje życie.

 
 - Pracowałem kiedyś dla agencji reklamowej. Ale to nie dla mnie. Nie mogę mieć kogoś, kto stoi nade mną i mówi, jak mam coś rysować. To tak, jakbym stał nad mechanikiem i mówił mu co powinien zrobić w moim aucie. Poza tym wtedy nie miałbym czasu na własne projekty, ponieważ gdy dostaje jakieś zlecenie, to mój czas pracy staje się bardzo nieregularny. Pracuję wtedy, kiedy mam ochotę i natchnienie. Czasem kilkanaście godzin na dobę. Poprzestając na regularnej pracy, nie mógłbym robić tego, co kocham. Nigdy nie myślałem, żeby to rzucić. Czasem - jak coś mi nie wychodzi albo czuję, że jestem zmęczony - po prostu odkładam ołówek i wracam do niego za jakiś czas. Bo jeden zły ruch, jedna zła kreska mogłaby zepsuć całą moją dotychczasową pracę.
 
Namalowane w tym roku przez Lecha Helwiga zabytkowe samochody mogliśmy oglądać w maju na Zamku, a akwarele – w tym samym miejscu w lipcu. Do majowej wystawy przygotowywał się wiele miesięcy. Narysowanie 16 pojazdów było nie lada wyzwaniem, sporym wysiłkiem i poświęceniem, gdyż przez cały okres przygotowań artysta był pozbawiony możliwości zarobkowania. Teraz szykuje się mała powtórka z rozrywki. Helwig otrzymał stypendium prezydenta Bielska-Białej i musi się wywiązać z programu, który przedłożył, starając się o mecenat miasta. Do kwietnia ma czas na wykonanie kolejnych rysunków pojazdów zabytkowych.
 
Portal www.bielsko.biala.pl objął bielskiego artystę patronatem medialnym. Jesteśmy przekonani, że Lech Helwig w pełni na to zasłużył swoją postawą artystyczną. Prezentacja dorobku wybitnego bielszczanina jest nie tylko naszym dziennikarskim obowiązkiem. To również rzadka przyjemność i duży honor.
 
                                                                                                      Magdalena Dydo