Trudno w to uwierzyć, ale kiedy na miejskim osiedlu wybucha pożar, największym problemem dla strażaków nie jest ogień, lecz... dotarcie do niego. A wszystko przez samochody zaparkowane na drogach dojazdowych do bloków. Władze spółdzielni daremnie apelują do kierowców o zaprzestanie takich praktyk. Bo kierowcy odpowiadają, że nie mają gdzie parkować, a służby mundurowe tłumaczą, że nie mogą nic zrobić. Jak to możliwe?

                              Przenoszenie samochodów

Przykładów nie trzeba szukać daleko. Weźmy niedawny, opisywany w „Kronice” pożar przy ul. Poprzecznej (osiedle Słoneczne) w Bielsku-Białej. - Podstawowym utrudnieniem w prowadzeniu akcji ratowniczej był fakt, że dojazd do budynku był całkowicie zastawiony samochodami osobowymi. Tymczasem pożar mieszkania na piątym piętrze szybko się rozprzestrzeniał i zagrażał wyższym kondygnacjom. Najskuteczniejszym działaniem było w tej sytuacji gaszenie ognia z samochodu z drabiną mechaniczną. Ale w pierwszych minutach akcji okazało się to niemożliwe ze względu na parkujące pod blokiem auta. Strażacy musieli je przesuwać, aby wóz o dużych gabarytach mógł dojechać. Tym razem na szczęście obyło się bez ofiar - mówi Patrycja Pokrzywa, rzecznik prasowy bielskiej straży pożarnej. Dodaje, że sytuacje, w których samochody pożarnicze mają utrudniony dojazd na miejsce akcji, zdarzają się często, zwłaszcza na osiedlach.

 - Winę zwala się później na strażaków, ale jakim cudem mają oni błyskawicznie pomóc poszkodowanym, jeśli nie są w stanie dojechać do budynku?! Czy musimy czekać na tragedię? - pyta Patrycja Pokrzywa. 
 
                                                                              Żadnych wniosków
 
Tragedia już się wydarzyła, ale i tak nikogo niczego nie nauczyła. Osiedle Karpackie, ulica Doliny Miętusiej. To tutaj trzy lata temu rozegrał się dramat. Pożar wybuchł w mieszkaniu w jednym z wieżowców na dziewiątym piętrze. Ewakuowano prawie dwieście osób. Przerażona właścicielka, najpewniej w szoku, wybiegła na balkon. Na drodze wozu strażackiego stanęły zaparkowane pod blokiem samochody. Kiedy wreszcie strażakom udało się dotrzeć do kobiety, było już za późno. Nie żyła...

Mimo to na Karpackim samochody ciągle stoją na drogach dojazdowych. - Mamy problem, zresztą jak chyba wszystkie blokowiska w całej Polsce. Osiedla powstawały w latach 80-tych, kiedy maluch w rodzinie to był szczyt marzeń. Teraz większość mieszkańców ma samochody i musi gdzieś parkować. W tej chwili  jesteśmy na etapie projektowania dróg pożarowych, bo dziś jest z tym źle. Ale prace przygotowawcze na pewno potrwają jeszcze jakiś czas, bo są związane ze sporymi kosztami. Potem musi to jeszcze zatwierdzić rada nadzorcza spółdzielni - mówi Andrzej Borycki, zastępca prezesa ds. technicznych Karpackiej Spółdzielni Mieszkaniowej, dając tym samym do zrozumienia, że w najbliższym czasie nic się nie zmieni.

                                                                            Ciasnota wśród bloków

Obrazek z osiedla Karpackiego nie jest wyjątkiem. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja na innych osiedlach, nie tylko w Bielsku-Białej. Okazało się, że w Żywcu, Cieszynie i Oświęcimiu jest podobnie. Samochody, często mimo zakazów, parkują na drogach dojazdowych, które pełnią równocześnie funkcję dróg pożarowych. Władze spółdzielni mieszkaniowych przyznają, że to spory problem i dodają, że robią wszystko, co mogą, żeby tę sytuację zmienić.

 - Samochodów przybywa w zastraszającym tempie. Staramy się, żeby do każdego budynku była droga pożarowa. Na tyle, na ile można, budujemy parkingi, ale czasami po prostu brakuje na ten cel terenu - mówi Wiesław Pitry, dyrektor techniczny Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej Budowlanka z Oświęcimia.

- To nie takie proste. Przy budowie parkingu trzeba na przykład wyciąć kilkadziesiąt drzew. I już pojawia się problem. Dlatego część lokatorów ciągle parkuje na drogach pożarowych - mówi Zbigniew Cichomski, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Osiedle Piastowskie z Cieszyna.

                                                                             Na barkach spółdzielni

Przedstawiciele straży pożarnej mówią wprost, że to niedopuszczalne i precyzyjnie wskazują, kto będzie odpowiadał, jeśli dojdzie do tragedii. - Droga dojazdowa do wysokich budynków mieszkalnych pełni również funkcje dróg pożarowych i nie może być użytkowana jako parking dla samochodów osobowych. Właściciel budynku jest ustawowo zobowiązany przygotować budynek, obiekt budowlany lub teren do prowadzenia akcji ratowniczej i ponosi odpowiedzialność za naruszenie przepisów przeciwpożarowych - mówi rzecznik bielskiej straży Patrycja Pokrzywa.
 
Ale władze spółdzielni odbijają piłeczkę. - Przecież to absurd - usłyszeliśmy w jednej ze spółdzielni - czynić nas odpowiedzialnymi, skoro nie mamy żadnych środków, żeby zmusić kierowców do właściwego parkowania. A kiedy wzywamy straż miejską lub policję, słyszymy, że to nasza sprawa i oni nic nie mogą zrobić.

                                                                                Służby bezradne ?

To prawda, bo drogi osiedlowe nie są drogami publicznymi i służby mundurowe nie mogą tam interweniować, nawet jeśli otrzymają zgłoszenie o nieprawidłowym parkowaniu (pisaliśmy o tym w „Kronice” niedawno, przy okazji parkowania na chodnikach).

 - Rozwiązaniem byłoby uznanie osiedla za strefę zamieszkania, tyle tylko, że wówczas każdy samochód musi mieć miejsce do parkowania. A problem polega właśnie na braku takich miejsc - mówi Andrzej Grzegorzek, komendant bielskiej straży miejskiej.

W Cieszynie znaleziono na to sposób. - Owszem, możemy interweniować tylko na drogach publicznych, a osiedlowe takimi nie są. Ale jeśli zarządca drogi pożarowej każe komuś usunąć samochód, a ten polecenia nie wykona - podejmujemy interwencję. Traktujemy to nie jako złamanie prawa o ruchu drogowym, tylko zakłócenie porządku publicznego. Podkreślam jednak, że konieczna jest interwencja zarządcy lub podległych mu służb, na przykład ochrony - mówi Kazimierz Płusa, komendant straży miejskiej w Cieszynie. Bielska straż miejska ma jednak wątpliwości co do takiej interpretacji prawa i tego typu interwencji nie podejmuje.

                                                                                Kiedy nowe prawo ?

Pocieszeniem w tej sytuacji może być fakt, że gotowy jest już projekt nowelizacji ustawy prawo o ruchu drogowym, przygotowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, który dopuszcza stosowanie przepisów ruchu drogowego na oznakowanych drogach wewnętrznych. Policja i straż miejska będą więc mogły interweniować na drogach osiedlowych, terenach prywatnych, a także na parkingach przy supermarketach. - Tyle że nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Bo do tematu powraca się tylko wtedy, gdy przy okazji jakiegoś pożaru media narobią szumu. Potem zapada cisza - mówi Andrzej Grzegorzek.
 
Wygląda więc na to, że w najbliższej przyszłości nic się w tej kwestii nie zmieni. Strażacy, zamiast jak najszybciej zwalczyć ogień, będą musieli najpierw mocno się natrudzić, żeby w ogóle do niego dotrzeć.

Tekst i foto: Wojciech Małysz