Urząd Celny w Bielsku-Białej przeniesie się do nowej siedziby. Obecnie musi funkcjonować w jednym budynku z Izbą Skarbową i Urzędem Kontroli Skarbowej. Po co celnikom nowa siedziba i po co w ogóle celnicy, skoro mamy Europę bez granic? Okazuje się, że służba celna na brak zajęć nie narzeka. Również na terenie Bielska-Białej zdarzają się sytuacje, kiedy właściciele maszyn do gry chcą się wzbogacić kosztem państwa. Mamy więc aferę hazardową w bielskim wydaniu?
Obecnie pracownicy Urzędu Celnego w Bielsku-Białej porozrzucani są po całym mieście i okolicach. Część urzęduje na ul. Traugutta, siedziba sekcji kontroli gier i znaków akcyzowych mieści się przy ul. Warszawskiej, kolejne kilkadziesiąt osób zajmuje lokal w Czechowicach-Dziedzicach, a pozostałe trzy referaty pracują w Cieszynie. Naczelnik UC Krzysztof Kasztura nie ukrywa, że taka sytuacja nie sprzyja dobrej komunikacji, organizacji pracy i integracji zespołu.
 - Już moi poprzednicy szukali budynku, w którym można urządzić siedzibę bielskiego Urzędu Celnego, ale zawsze natrafiano na różne trudności – opowiada główny bielski celnik. - Albo budynek był za mały, albo w złym stanie technicznym, albo sprawy własnościowe nie były uregulowane. W końcu udało się. Za około dwa lata powinniśmy się przenieść do nowej siedziby przy ul. Regera w Wapienicy. Zakup i remont budynku sfinansuje skarb państwa.
Do nowej centrali trafi ok. 150 pracowników, a pozostałych 80 będzie nadal pracowało w oddziałach celnych, na stałych nadzorach i w komórkach kontrolnych w Cieszynie oraz Żywcu. Łącznie w Urzędzie Celnym w Bielsku-Białej zatrudnionych jest 230 funkcjonariuszy. Co ci wszyscy ludzie robią na co dzień, skoro już nie muszą kontrolować ruchu granicznego?
 - Niemal codziennie natrafiamy na jakieś nieprawidłowości związane z towarami akcyzowymi, w imporcie czy eksporcie towarów – podkreśla naczelnik. - Np. w lipcu celnicy grup mobilnych ujawnili 25 ton czosnku, który nie został zgłoszony do Urzędu Celnego. W sierpniu - razem z policją - przechwycili ponad pięć milionów sztuk papierosów. Cały czas musimy czuwać także nad targowiskami, gdzie na okrągło ktoś próbuje sprzedawać podrobione towary czy nielegalne papierosy lub alkohol. Na lotnisku w Pyrzowicach modne staje się przywożenie do kraju gatunków chronionych pod różnymi postaciami. Turyści nie zdają sobie sprawy, że przywożąc wyroby ze skóry krokodyla lub bransoletkę z kości słonia, naruszają przepisy.
Obecnie blisko połowę zadań UC stanowią działania mające na celu kontrolę przestrzegania przepisów o podatku akcyzowym. Jest to w szczególności kontrola banderoli oraz obrotu alkoholem, papierosami i paliwami, a także pobór podatku akcyzowego od samochodów sprowadzanych z terenu UE. Kolejne 25 proc. czasu pracy zajmują działania związane z kontrolą przepływu towarów w obrocie z tzw. krajami trzecimi, np. z Turcją, Szwajcarią, Rosja czy Ukrainą. Import z tych państw trzeba oclić i to zadanie należy do służby celnej.
Niewiele osób wie, że do obowiązków celników należy także kontrola przestrzegania ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Tego rodzaju przedsięwzięcia stanowią aż 25 proc. wykonywanych zadań. Celnicy nadzorują funkcjonowanie automatów o niskich wygranych, które znajdują się w barach, restauracjach czy na stacjach benzynowych. Po wejściu w życie nowej ustawy o Służbie Celnej dojdą dodatkowe obowiązki w tym zakresie. Kontroli celników będą podlegały także loterie bingo czy zakłady bukmacherskie. 
Na terenie podlegającym bielskiemu Urzędowi Celnemu - czyli w czterech powiatach i mieście Bielsko-Biała - znajduje się ponad dwa tysiące maszyn do gry. Właściciele wszystkich „jednorękich bandytów” oraz innych automatów o niskich wygranych powinni odprowadzać podatek. Celnicy muszą zaś dbać o to, aby nikt nie uszczuplił dochodów państwa z tego tytułu.
 - Każdy automat musi być zgłoszony do Urzędy Celnego, a jego typ zalegalizowany przez odpowiedni instytut naukowy - wyjaśnia Kasztura. - W jednym lokalu mogą być co najwyżej trzy takie maszyny. Bez specjalnego zezwolenia nie można też klientom oferować ruletki oraz Black Jack’a.
Jak powiedział nam naczelnik, najwięcej konfiskat automatów spowodowanych jest brakiem atestu odpowiedniego instytutu naukowego lub złamaniem obowiązku rejestracji. Zdarza się, że ktoś ma w swoim lokalu trzy automaty, z czego jeden pracuje „na lewo”. Pozostałe mają pełną dokumentacje, co ma uśpić czujność celników podczas kontroli. Jeszcze cztery lata temu Urząd Celny co miesiąc ujawniał kilka „lewych” maszyn. Obecnie, według Kasztury, rynek się uporządkował i nieprawidłowości zdarza się znacznie mniej.
Naczelnik nie chciał z nami rozmawiać o ewentualnym istnieniu mafii hazardowej na terenie Bielska-Białej. Uchylił się też od odpowiedzi na pytanie dotyczące prób wywierania wpływów na służby celne lub inne organy administracji państwowej w naszym mieście przez właścicieli maszyn czy lokali, gdzie uprawia się hazard. Możemy więc mieć tylko nadzieję, że żaden z naszych polityków nie jest zamieszany w aferę hazardową na lokalnym szczeblu.

                                                                                                                    Magdalena Dydo