Do polskich szpitali z zatruciem po spożyciu grzybów trafia rocznie nawet do tysiąca osób. Ogromnej większości udaje się wykaraskać z tej opresji, ale nawet do 60 przypadków kończy się śmiercią. Co zrobić, aby grzyb, którego weźmiemy do ust nie był naszym ostatnim? Opowiemy o tym w poniższym artykule.

Ofiarami „trujaków” padają najczęściej doświadczeni grzybiarze, których gubi rutyna. Nawet dla nich trudno rozpoznawalne są młode grzyby, które nie posiadają na tyle rozwiniętych cech, aby je zidentyfikować.

                                                                        Trucizna ma słodki smak

Unikanie grzybów, których nie można sklasyfikować, to podstawowa reguła amatora leśnych wędrówek, Marcina Matlaka. - Nie powinniśmy zbierać grzybów, których  nie znamy. I to nie tylko ze względu na ich szkodliwe właściwości. Jeśli nawet taki „nieznajomy” jest jadalny, to czasami jest on zbyt gorzki i psuje smak całego dania.

Nasz rozmówca twierdzi, że głównym kryterium przydatności grzyba jest to, czy spód jego kapelusza jest gąbczasty czy blaszkowaty. Blaszkowate w przeważającej części są trujące. Ale niektóre kanie albo gołąbek siwy - mimo blaszek na spodzie - są jadalne. Co więcej, są niesamowicie smaczne.

Tezę laika potwierdza najwyższej klasy grzyboznawca, Justyn Kołek. - Najlepiej w ogóle nie zbierać grzybów z blaszkami pod kapeluszem. Szczególnie, jeśli nie jesteśmy pewni swojej wiedzy w tej dziedzinie. Osoby, które nie znają się na grzybach mylą zazwyczaj muchomora sromotnikowego z różnymi odmianami gołąbków.

Zgubne są też „domowe” metody sprawdzania jadalności grzybów. Ani szczypty prawdy nie ma w teoriach o ciemnieniu cebuli lub czernieniu srebrnej łyżki po kontakcie z trującym grzybem. Również próby smakowe nie odpowiedzą nam na pytanie, czy możemy śmiało włożyć danego grzyba do swojej kobiałki. Np. muchomor sromotnikowy ma przyjemny słodki smak i trudno uwierzyć, że nawet w niewielkich ilościach potrafi zabić.

Ważne jest też, aby nie zwlekać z przetworzeniem zebranych grzybów. - Niektóre grzyby jadalne  po dłuższym czasie od ich zerwania także wytwarzają szkodliwe toksyny - przestrzega Justyn Kołek. Równie niekorzystne jest przechowywanie zbiorów leśnych w plastikowych torbach, gdzie zaparzają się i psują. Znalezione grzyby najlepiej wkładać do przewiewnych koszyków. Niezdrowe jest nadmierne objadanie się grzybami i spożywanie ich jako tzw. danie główne.

                                                                                 Grzyby z atestem

Niepewnym źródłem zakupu grzybów są przydrożni handlarze, którzy często kompletnie nie znają się na rzeczy. Wykorzystują niewiedzę swoich klientów i narażają ich zdrowie. Poza tym grzyby rosnące przy drodze w błyskawicznym tempie chłoną zanieczyszczenia powietrza, w tym metale ciężkie. - Dlatego najlepiej szukać  w miejscach oddalonych od aglomeracji miejskich, np. na łąkach lub leśnych polanach - przekonuje Kołek.

W razie wątpliwości przy ocenie przydatności grzyba, możemy zgłosić się do bielskiego Sanepidu. - W zespole mamy kilku fachowców w tej dziedzinie, którzy rozwieją państwa wątpliwości - mówi kierownik sekcji higieny żywności, żywienia i przedmiotów użytku Marta Welter.

Zdecydowanie pewniejszym punktem dystrybucji grzybów są targowiska, gdyż sprzedawców kontroluje klasyfikator wynajmowany przez właściciela placu. - Ocenia się, czy oferowane na stoiskach grzyby są jadalne i czy nie są robaczywe. Każdy grzyb powinien być nacięty od trzonka tak, aby klient mógł sam ocenić, czy jest on zdrowy. Poza tym powinny być posortowane gatunkami - wyjaśnia nasz ekspert, który pracował niegdyś na targowiskach w Kętach i Żywcu. Gdyby jednak nastąpiło zatrucie, to cała odpowiedzialność spada na klasyfikatora.

Inspektorzy Sanepidu sporadycznie zaglądają na targowiska. - Raz na jakiś czas odwiedzamy te miejsca i sprawdzamy, czy dany sprzedawca legitymuje się ważnym atestem wydanym przez klasyfikatora lub grzyboznawcę - zapewnia kierownik Welter.

                                                                               Cichy leśny zabójca

Jeżeli dojdzie do zatrucia, to należy jak najszybciej zgłosić się do szpitala. Zatrucia grzybami objawiają się bólami głowy i brzucha, nudnościami oraz biegunką. W przypadku szybkiej interwencji lekarskiej przygoda skończy się co najwyżej płukaniem żołądka. Należy także zmusić się do wymiotów, aby jak najszybciej pozbyć się z organizmu niewchłoniętych jeszcze toksyn.

Najgroźniejsze są przypadki po zjedzeniu muchomora sromotnikowego. Ten grzyb jest wyjątkowo przebiegłym zabójcą! Pierwsza faza po konsumpcji sromotnika przebiega jak zwykłe zatrucie żołądkowe. Objawy mogą trwać nawet 24 godziny. Po chwilowym uspokojeniu, toksyny atakują ze zdwojoną siłą, powodując żółtaczkę, niewydolność wątroby, nerek i zaburzenia świadomości. Pacjent, który w takim stanie trafi do szpitala jest poddawany zabiegom intensywnej terapii. Rozpoczyna się tzw. dializę albuminową, która jest skuteczna tylko przez kilka dni. Po tym czasie konieczny jest przeszczep wątroby.

Dlatego eksperci radzą amatorom-grzybiarzom, aby zawsze mieli przy sobie atlas grzybów. To nie one zabijają. Zabija rutyna!

Czytaj także: www.bielsko.biala.pl/622,reportaze
                                                                                                                 Paweł Hetnał