Według danych GUS, w sierpniu br. stopa bezrobocia w Bielsku-Białej wyniosła 6,1 proc. Jest to wynik zarówno poniżej średniej krajowej (10,8 proc.), jak wojewódzkiej (8,4 proc.), która zresztą i tak należy do jednych z najniższych w kraju. Dzięki takim informacjom można dojść do wniosku, że kryzys na rynku pracy omija nasze miasto szerokim łukiem. Czy naprawdę tak jest? Czy w Bielsku-Białej praca znajduje się sama?
 
                                        Praca jest, ale...
 
Miasto się rozwija, władze wspierają przedsiębiorczość, jak grzyby po deszczu wyrastają nowe centra handlowe i supermarkety, a wraz z nimi rośnie popyt na siłę roboczą. Na lokalnych i ogólnopolskich portalach ogłoszeniowych oraz stronach Powiatowego Urzędu Pracy codziennie przybywa od kilku do kilkunastu nowych ofert z Bielsku-Białej. Na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo obiecująco i wydaje się, że w krótkim czasie każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Pozory jednak mylą, o czym najlepiej wiedzą ci, którzy przekonali się o tym na własnej skórze. Bielski rynek pracy, to prawdziwa dżungla. Co tam dżungla, to postapokaliptyczna pustynia pełna radioaktywnych odpadów i krwiożerczych bestii!
 
Strony z ogłoszeniami wyglądają inaczej, gdy zagląda się na nie sporadycznie, a inaczej gdy robi się to kilka razy w ciągu dnia w nadziei, że być może pojawiło się coś nowego. „Coś nowego”, to niestety rzadkość, bo większość ogłoszeń ukazuje się cyklicznie - codziennie lub co kilka dni. Są firmy, które stale szukają nowych pracowników, np. agentów, konsultantów, przedstawicieli OFE, itp. Są też takie, w których stanowiska zwalniają się co kilka tygodni, bo zwyczajnie nikt nie jest w stanie dłużej tam wytrzymać. Wreszcie jest też spam, na który składają się ogłoszenia, których celem jest bardziej reklama niż rekrutacja. Wśród nich znaleźć można oferty panów szukających dam do towarzystwa albo takie, które zamieszczono wyłącznie dla żartu. W ten sposób z kilkunastu ofert zostaje kilka.
 
                                                                Wysokie wymagania,niskie zarobki
 
Kogo szukają bielscy pracodawcy? Głównie pracowników fizycznych i sprzedawców. Stanowiska biurowe czy administracyjne trafiają się sporadycznie. W dodatku, obwarowane są całą masą, często wręcz niedorzecznych żądań. Spotkaliśmy się np. z ofertą, w której pracodawca wymagał kilkuletniego doświadczenia, znajomości dwóch języków i wyższego wykształcenia, proponując w zamian jedynie kiepsko płatny staż.

 
Zdecydowanie najwięcej ogłoszeń dotyczy pracy w szeroko pojętym pionie sprzedaży. Przedstawiciel handlowy, doradca, konsultant, specjalista, reprezentant – nazywa się to różnie, ale sprowadza do tego samego. Praca w tym charakterze może być bardzo dochodowa, lecz większość bezrobotnych z daleka omija stanowiska związane ze sprzedażą.
 
Po pierwsze dlatego, że najczęściej konieczne jest zarejestrowanie własnej działalności gospodarczej oraz samodzielna opłata kosztów szkoleń. Po drugie zaś, tylko jedna na dwadzieścia osób ma wystarczająco mocną psychikę, by na dłużą metę wytrzymać ten „wyścig szczurów”. Niektórzy pracodawcy starają się wręcz maskować rzeczywisty charakter stanowiska pracy, nazywając je biurowym lub kierowniczym. Ale wymagania w rodzaju obowiązku posiadania prawa jazdy oraz niekaralności zdradzają, że chodzi o „akwizycję”.
 
Inna grupa ogłoszeń oferuje niskopłatne stanowiska w supermarketach i centrach handlowych, gdzie wymaga się dyspozycyjności i umiejętności pracy w zespole. W zamian pracodawca zapewnia „interesującą pracę w dynamicznym zespole i możliwość rozwoju w prężnym międzynarodowym przedsiębiorstwie”. Słowa bywają różne, ale sens identyczny. W ofercie coś przecież napisać trzeba, a o zarobkach lepiej nie wspominać.
 
Autorzy anonsów zazwyczaj nie lubią też wspominać o takich drobiazgach, jak praca w niepełnym wymiarze czasu, staże, zatrudnienie tymczasowe, sezonowe oraz jednorazowe zlecenia. Osoba na poważnie szukająca pracy z góry je odrzuca, bo nie dają upragnionej stabilizacji ani przyzwoitych i regularnych dochodów.
 
Przyzwoicie płatną pracę najszybciej można znaleźć w magazynach i na produkcji. Niestety, w takich przypadkach też nie jest łatwo. Ogłoszeniodawca wymaga zwykle uprawnień do obsługi wózka widłowego lub innych maszyn, wykształcenia technicznego, doświadczenia i wreszcie - dyspozycyjności. Tego typu stanowiska wiążą się bowiem często z pracą w systemie trzyzmianowym i brakiem wolnych sobót.
 
                                                                              Raj dla inżynierów
 
Z roku na rok Bielsko-Biała staje się miastem coraz bardziej uprzemysłowionym. Nic więc dziwnego, że na rynku pracy istnieje spore zapotrzebowanie na specjalistów od produkcji, kontroli jakości, budowy maszyn, automatyki, logistyki czy informatyki. Mając w ręku dyplom studiów inżynierskich, nie jest trudno o kierownicze stanowisko w którymś z bielskich oddziałów światowych koncernów.
 
Kierunki techniczne na wyższych uczelniach należą do najtrudniejszych, lecz gwarantują znalezienie solidnej pracy w zawodzie. Dlatego warto się pomęczyć przez tę parę lat studiów. Z kolei humaniści nie mają lekko. Można wręcz odnieść wrażenie, że tytuł magistra bardziej im przeszkadza niż pomaga. Na wyższych stanowiskach pracodawcy chętniej widzą absolwentów różnych kierunków technicznych lub ekonomicznych. W przypadku niższych stanowisk wyższe wykształcenie często odstrasza pracodawcę, który zakłada, iż magister będzie żądał wysokiej pensji.
 
Ale niezależnie od rodzaju wykształcenia warto podnosić swoje umiejętności oraz zdobywać dodatkowe certyfikaty i uprawnienia. Trzeba uczyć się języków obcych. W Bielsku-Białej najrozsądniejsza jest inwestycja w naukę włoskiego i czeskiego, gdyż wiele spółek w naszym mieście pochodzi z tych krajów bądź z nimi współpracuje. 

                                                                                                    Michał Czerniak