Kłopotliwe pamiątki z wakacji
Właśnie rozpoczął się rok akademicki, co oznacza, że letni wypoczynek Polaków definitywnie dobiegł końca. Oprócz cudownych wspomnień, pięknej opalenizny, nowej sympatii czy setek zdjęć w aparacie zdarza się, że z wakacji przywozimy coś więcej. Oparzenia słoneczne lub wysypki i zmiany alergiczne na skórze, to tylko początek z długiej listy kłopotliwych pamiątek z wczasów. Wyleczenie tych chorób trwa zazwyczaj dłużej niż dwutygodniowy urlop.
Czy spacer po lesie, pływanie w jeziorze bądź opalanie się na słońcu mogą być groźne dla zdrowia? Mogą! – Szczęściarz to ten, który nie wrócił z żadną „niespodzianką” do domu - opowiada Andrzej unikający jak ognia zbiorowych kąpielisk. Prawdopodobieństwo złapania jakiegoś „paskudztwa” jest większe niż nam się wydaje. Kilkutygodniowa rekonwalescencja, bieganina po lekarzach, sterty leków i maści... A to wszystko z powodu jednego, niefortunnego kontaktu z wodą.
- Do dolegliwości najczęściej przywożonych z wakacji zaliczyć można problemy skórne, tj. oparzenia, ugryzienia meszek, pszczół oraz innych owadów, a także różnego rodzaju wysypki, alergie i grzybice – podkreśla Zofia Zielińska-Pajdzik, lekarz chorób dziecięcych. Pani doktor dodaje, że problemy z przewodem pokarmowym czy oddechowym również nie należą do rzadkich.
Rzecz jasna, innego rodzaju ryzyko czeka na nas kilka czy kilkaset kilometrów od domu, a czego innego możemy się spodziewać podczas tropikalnych wojaży. - Gdy na oddziale pojawia się pacjent z mało charakterystycznymi objawami, zawsze przeprowadzamy wywiad. Pytamy, gdzie przebywał chory w ostatnim czasie? Czy wyjeżdżał na jakieś egzotyczne wczasy? - opowiada Maria Witkowska, pielęgniarka z bielskiego szpitala przy ul. Wyzwolenia.
Choć dalekie podróże brzmią niczym bajka zdarza się, że nie kończą się happy endem. - Przed wyjazdem musieliśmy przyjąć masę szczepionek, m.in. na dur brzuszny - opowiadają Kasia i Piotr, którzy tegoroczne wakacje spędzali w Tajlandii. - Na szczęście, wróciliśmy cali, lecz zostały mi na nodze dziwne bąble, które wciąż się rozrastają. Prawdopodobnie coś mnie ugryzło i muszę z tym jak najszybciej udać się do lekarza – dodaje zatroskana Kasia.
Nie trzeba jednak jechać daleko, aby wrócić z potężnym bagażem dolegliwości. Wystarczy krótka wycieczka do okolicznego lasu na grzyby. - Już od kilku lat choruję na boreliozę - skarży się Marek z Mikuszowic, który nie jest nawet w stanie przypomnieć sobie, kiedy dokładnie ukąsił go kleszcz. - Do lasu na grzyby chodzę regularnie. Widocznie stałem się łatwym łupem dla tych małych potworów - przyznaje z uśmiechem, choć z powodu przewlekłej choroby z pewnością nie jest mu do śmiechu.
Inna grupa schorzeń bywa rezultatem korzystania z uciech dostępnych na publicznych kąpieliskach. W upalne lata młodzież już wczesnym rankiem ustawia się w kolejce po bilety na basen, a o infekcję w takich warunkach nie jest trudno. - Zapalenie spojówek, grzybice – doktor Zielińska wylicza problemy, z jakimi zgłaszają się do niej wakacyjni pacjenci.
Kłopotliwą niespodziankę przywieźć można także z wypadu nad jezioro, o czym mieszkańcy Bielska-Białej wiedzą najlepiej. Wystarczy kilkanaście minut jazdy samochodem, aby poczuć się prawie jak na Mazurach. O konsekwencjach pechowych kąpieli rozmawialiśmy z 21- letnim studentem jednej z bielskich wyższych uczelni.
- Pewnego lipcowego dnia wybraliśmy się z kumplami nad jezioro Międzybrodzkie – opowiada Andrzej. - Wystarczyło, że zanurzyłem się do kolan w wodzie, a następnego dnia wyskoczyła mi na nogach i rękach paskudna wysypka. Najpierw były to czerwone grudki, które potem zmieniły się w ropne pęcherzyki. Gdy jedne znikały, pojawiały się nowe.
Andrzej odwiedził kilku dermatologów, którzy kazali mu smarować się różnymi maściami. Uciążliwa terapia w końcu pomogła, ale bielski student trzy tygodnie miał jakby wycięte z życia. - Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym tego dnia zanurzył się cały w jeziorze. Dwa dni później w tym miejscu oficjalnie wprowadzono zakaz kąpieli z powodu wykrycia groźnej bakterii.
Dotarliśmy także do innych młodych mieszkańców Bielska-Białej, którzy zaraz po powrocie z wakacyjnych wojaży musieli zgłosić się do lekarza. Kinga przeszarżowała z opalaniem we Władysławowie i nabawiła się pęcherzy, Sabina nadepnęła na jeżowca w Chorwacji, Dorota wróciła z rozstrojem żołądka z Egiptu. Przykładów można by mnożyć bez liku. Ważne jest jedno. Aby przed kolejnymi wakacjami stać się choć trochę bardziej przewidującym. Mamy cały rok na refleksję.
Katarzyna Wala
Artykuł wyświetlono 2665 razy.
REKLAMA
REKLAMA
Zobacz również
Komentarze 4
Zibi
Ja tam byłem w Peru i Boliwii i nic mi nie jest. Jak się jedzie gdzieś i nie ma informacji na temat kraju docelowego to tak jest. Nie ma się co podniecać. Trzeba MYŚLEĆ :)
ja
co za idiota wchodzi do jeziora w międzybrodziu tam się nie wchodzi do wody żeby się ostudzić lub popływać bo stamtąd można już nie wyjść a pozostali niech lepiej cieszą się że mogą gdzieś wyjechać a nie narzekać bo to się strasznie nudne robi nie dość że jedzie i odpoczywa to jeszcze biadoli że coś go ugryzło, ludzie zacznijcie się cieszyć z czegoś a nie tylko zrzędzić
Ukryty
Komentarz został ukryty, ponieważ naruszał regulamin portalu.
2009-10-04, 17:30
bezpiecznik
trzeba używać prezerwatyw i unikac kontaktów z byle kim, a nie opowiadać potem że jakies owady pogryzły albo Soła była za brudna
Klauzula informacyjna ›