Tym razem zima zaskoczyła nie tylko drogowców. Zdezorientowani są wszyscy, nawet psy, zwłaszcza te małe, które na spacery wychodzą do jakiegoś dziwnego, śnieżnego labiryntu. Także wybredni narciarze kręcą nosem, ponieważ z taką ilością białego puchu nawet ratraki nie radzą sobie na stokach. Zamiast gładkich zjazdów, jest konkurs jazdy po muldach.
Nasi dziadkowie pewnie w grobach się przewracają, gdy widzą jak to, co kiedyś było normą, dziś paraliżuje całe miasta. Powszechnym tematem rozmów Polaków stała się pogoda. Ludzie zastanawiają się, kiedy przestanie padać śnieg i kto jest winny temu, że drogi nie są czarne. Jak zwykle w sytuacjach „kryzysowych”, rozpoczyna się wielkie poszukiwanie winnego. Na pierwszy ogień idą oczywiście przedsiębiorstwa oczyszczania. Zdaniem wielu bielszczan, to SITA ZOM odpowiada za to, że nasze miasto tonie w śniegu. W gniewnej pasji niektórzy z nas spekulują nawet, czy spółka nie ponosi też winy za to, że w ogóle tej zimy dużo nam napadało.
                                                                      SITA unika dziennikarzy?
Niestety, nie wiemy czy SITA poczuwa się do odpowiedzialności za opady. Mimo wielu próśb i nalegań z naszej strony, prezes Zakładu Oczyszczania Miasta w Bielsku-Białej nie zgodził się na rozmowę z portalem. A szkoda, bo mamy sporo pytań. Np. jaki wpływ na jakość pracy jego firmy ma brak soli? W zeszłym tygodniu jeden z naszych czytelników zadzwonił do SITY z pytaniem, czy jest możliwość zakupienia w tym przedsiębiorstwie niewielkiej ilości soli do wykorzystania w celach własnych. W odpowiedzi usłyszał, że nie, ponieważ zakład sam boryka się z jej brakiem. Kilka dni temu ponownie zatelefonował z tym samym pytaniem i odpowiedź była identyczna.
Na odśnieżaniu miasta i utrzymywaniu go w czystości się nie znamy. Ale przy pogodzie, jaka od dłuższego czasu utrzymuje się w całej Polsce - a zwłaszcza w jej południowej części - brak soli prawdopodobnie nie pomaga w opanowaniu sytuacji drogowej. Sprawa jest o tyle dyskusyjna, że dyskusji nie ma. Dlaczego prezes Edward Jabłoński unika dziennikarzy? Może z poczucia winy i obawy przed krytyką? A może po prostu z nadmiaru pracy?
Obie odpowiedzi wydają się być uzasadnione. Krytyka pod adresem SITY pojawia się zewsząd. Czy jest słuszna? Czy przy takiej ilości i intensywności opadów możliwe jest ciągłe utrzymanie dróg w idealnym stanie? Bo jeśli tak, to nie tylko SITA, ale także zakłady oczyszczania w sąsiednich miastach nie wywiązują się dobrze ze swoich obowiązków. Również tam w dniach największych opadów nawet główne drogi były nieprzejezdne. Na bocznych uliczkach kłopot jest do dzisiaj.
Problem jest nieco bardziej złożony niż na pierwszy rzut oka się to wydaje. Opinie, że zima znów zaskoczyła drogowców słyszymy za każdym razem, kiedy mocniej poprószy. Ale tym razem zima chyba po prostu przerosła drogowców. Mimo, że opady śniegu nie są w naszych warunkach klimatycznych zjawiskiem niezwykłym, wszyscy znaleźliśmy się w sytuacji niecodziennej. Sprzęt oraz ręce do pracy, które w latach ubiegłych wystarczały do zachowania wszystkich ulic w stanie przejezdnym, obecnie nie były w stanie sprawnie złagodzić kryzysu. Ten zaś narastał wraz z kolejnymi opadami.
Spacer z wózkiem? Dopiero na wiosnę
Właściciele aut złorzeczą dziś na nieodśnieżone drogi oraz zasypane parkingi i miejsca postojowe. A piesi? Ci to dopiero mają przeprawę i to w dosłownym tego słowa znaczeniu! Żeby dostać się do sklepu, przedszkola lub pracy, potrzeba dużego samozaparcia. Za sprawą wielkich zasp chodniki zwęziły się niemal dwukrotnie, a większość przejść, to po prostu wydeptane tunele, w których nie da się wyminąć drugiej osoby. Rodzice z wózkami, starsi ludzie lub niepełnosprawni muszą czekać na roztopy.
O ile w przypadku ulic wszyscy wiedzą na kim wyładować złość, to w przypadku białych chodników winnych trudno jest wytypować. Głównie dlatego, że podmiotów odpowiedzialnych za tę sytuację jest nieporównywalnie więcej. Za odśnieżanie konkretnych partii chodników odpowiadają właściciele posesji, przy których one się znajdują. Lecz bardzo często administratorzy budynków nie są ich mieszkańcami i stąd rzadko się w nich pojawiają. Nie widzą więc pilnej potrzeby udrożnienia chodnika. Czasem pewnie nawet nie wiedzą, że mają taki obowiązek. Na dobrą sprawę nikt go zresztą nie egzekwuje.
Podobnie wygląda sytuacja z nawisami na dachach, o gigantycznych soplach nie wspominając. W poprzednią niedzielę informowaliśmy o krytycznej sytuacji w centrum handlowym na Złotych Łanach (www.bielsko.biala.pl/14395,aktualnosci). Obecnie jeszcze jakoś to wszystko się trzyma, ale z odśnieżaniem dachów nie można czekać na odwilż.
Bezmyślni kierowcy
Zima, mimo swojego niekwestionowanego uroku, dostarcza nam także sporo utrudnień i zagrożeń. Żeby im się skutecznie przeciwstawić, potrzeba współpracy służb porządkowych, władz miasta oraz nas – obywateli. Przydałoby się też trochę zdrowego rozsądku i wyobraźni. Ostatnio jeden z czytelników poinformował nas, że w tych dniach dwukrotnie widział, jak straż pożarna nie mogła zjechać w dół ulicą Dąbrowskiego, gdyż kilka dłuższych samochodów zaparkowanych przy drodze skutecznie uniemożliwiło przejazd wozów wezwanych na ratunek.
W imieniu służb powołanych do ratowania naszego życia, zdrowia i mienia oraz własnym apelujemy do kierowców. Spróbujcie obiektywnie ocenić gabaryty swojego pojazdu. Jeśli ze względu na zaspy na poboczach nie mogą „schować” się tak, aby zostawić swobodny przejazd, to poszukajcie innego miejsca postojowego.
 
                                                                                                         Magdalena Dydo