Kilka dni temu otrzymaliśmy bulwersujący list, w którym 26-letnia Anna (nazwisko znane redakcji) z Bielska-Białej skarży się na bielskie pogotowie pediatryczne. Gdy zachorował jej trzyletni synek, kobieta zadzwoniła do placówki przy ul. Emilii Plater w przekonaniu, że otrzyma specjalistyczną poradę. Tymczasem została potraktowana w sposób obcesowy. Lekarz zlekceważył dolegliwości jej synka.
 
„Ostatnio na Państwa portalu pojawił się artykuł pt. Kto okrada pacjentów? (www.bielsko.biala.pl/1661,artykuly) i pomyślałam, że mogę opisać bulwersujące w mojej opinii zdarzenie, do jakiego doszło 27 stycznia b.r. – pisze we wstępie pani Anna.
 
Kazała odstawić antybiotyk
 
Właśnie tego dnia o godz. 7 rano moje dziecko miało 40 stopni gorączki. Postanowiłam czym prędzej udać się do lekarza rodzinnego w Bielsku-Białej. Ponieważ zarówno ja, jak i mój mąż byliśmy przeziębieni, pediatra stwierdził, iż w przypadku mojego dziecka będzie to ta sama infekcja. Przepisała więc dziecku odpowiednie leki. Pani doktor powiedziała nam również, że istnieje podejrzenie sepsy.
 
Obawy lekarki wynikały z tego, iż prócz wysokiej gorączki nie było żadnych innych objawów grypy. Natomiast wysoka temperatura, pomimo podania dziecku w godzinach porannych środków przeciwgorączkowych, przez cały czas się utrzymywała. Lekarka opisała nam, jak wyglądają objawy sepsy i na co mamy uważać. Poinformowani przez lekarkę udaliśmy się z dzieckiem do domu.
 
Niestety, na drugi dzień wieczorem na ciele naszego dziecka pojawiły się podejrzane plamy. Szukając w internecie informacji na temat sepsy wyczytaliśmy z mężem, że oprócz plam występują inne objawy. Np. wysoka gorączka i zimne, a wręcz lodowate stopy i rączki. Była wtedy godzina 20. Postanowiliśmy natychmiast zadzwonić na pogotowie pediatryczne, aby jakiś mądry specjalista powiedział nam, w jaki sposób mamy dalej postępować bądź wysłał do dziecka karetkę..
 
Wykręciłam zatem numer na pogotowie, a tam przesympatyczna pani przełączyła mnie bezpośrednio do pediatry. Po opisaniu przeze mnie problemu pani doktor zadała kilka pytań, m.in. jaką temperaturę ma obecnie dziecko. Z racji zażycia antybiotyku oraz dwukrotnej dawki środków przeciwgorączkowych temperatura wahała się w granicach 38 stopni. Pani doktor kazała odstawić mi wszystkie leki, które do tej pory otrzymywał syn (nawet antybiotyk!), w ogóle go nie karmić, a gdy się upomni o jedzenie, to podawać ugotowany na wodzie ryż. Ewentualnie dodać do niego jabłko. Poradzono mi też, abym zimnymi stopami i rękami w ogóle się nie przejmowała. Kiedy zapytałam, czy warto wzywać pogotowie, lekarka odpowiedziała, że nawet jeśli zadzwonię po pomoc, to nikt nie przyjedzie do dziecka, gdyż „takich przypadków jest pełno”.

 
Przypominam, dziecko ma trzy lata, a sepsa, którą wcześniej podejrzewała pani doktor, zabija dzieci w bardzo szybkim tempie. Szczepionka, która może uchronić dzieci przed tą poważną chorobą kosztuje 300 i 150 zł. Zdegustowana rozmową z panią na pogotowiu pediatrycznym zdecydowałam, iż nie odstawię leków dziecku i poczekam do następnego dnia. Wtedy zdecyduję, co zrobię dalej. Szczęśliwie, syn powoli dochodził do zdrowia, jadł co chciał i brał antybiotyk. Czy lekarz, który pracuje w takiej instytucji, jak pogotowie ratunkowe, może lekceważyć takie przypadki? Bardzo proszę redakcję o pomoc”.
 
 
Nie chcą z nami rozmawiać
 
Następnego dnia ok. godz. 10 zadzwoniliśmy na pogotowie przy Emilii Plater. Opisaliśmy całą sytuację i w skrócie poinformowaliśmy o treści listu pani Anny. Niestety, pogotowie pediatryczne jest dostępne od godz. 18. W tej sytuacji zapytaliśmy dyspozytorkę, czy decyzja lekarza była słuszna.
 
Odpowiedź, którą usłyszeliśmy wprawiła nas w zdumienie. – Oczywiście, że pani doktor miała rację – odparła jejmość z pogotowia. Ale czy 3-letnie dziecko powinno zasypiać z wysoką temperaturą, w dodatku z odstawionym antybiotykiem? – Nie szkodzi – dodała dyspozytor, po czym szybko odłożyła słuchawkę. Nie byliśmy w stanie ustalić personaliów tej specjalistki od leczenia dzieci, gdyż wyraźnie nie miała ochoty na rozmowę z nami. Dlaczego – nie wiemy.
 
Sprawę należy wyjaśnić
 
O opinię w tej sprawie postanowiliśmy poprosić osobę bezstronną. Z pewnością jest nią Rzecznik Praw Pacjenta w Katowicach, Maria Kukawska.
 
Gdy opowiedzieliśmy jej historię Czytelniczki, pani Maria nie miała wątpliwości. – Sprawa wymaga wyjaśnienia – stwierdziła rzecznik. - Celem każdego pogotowia jest ratowanie życia. Trudno jednoznacznie określić, czy stan małego chłopca był na tyle poważny, aby musiało interweniować pogotowie ratunkowe. Jeśli z wywiadu wynika, że stan się pogarszał, to taka pomoc jest wymagana. Jedyne co mogę poradzić matce dziecka, to napisanie oficjalnego pisma do dyrektora pogotowia.

- Bardziej niż postępowanie obsługi pogotowia niepokoi mnie postawa pediatry, do którego dzień wcześniej udała się pani Anna z dzieckiem. Jeśli lekarka podejrzewała sepsę, to powinna natychmiast skierować dziecko do szpitala w celu przebadania – nie ma wątpliwości Rzecznik Praw Pacjenta.
                                                                                                                      xxx

Sprawa na pewno jest poważna. Nie mamy wątpliwości, że każda matka w trosce o zdrowie swojego dziecka postąpiłaby podobnie jak nasza Czytelniczka. Czy któraś z lekarek popełniła błąd? Czy można tak nagle odstawić antybiotyk? Odpowiedzi na te pytania poznamy jedynie wtedy, gdy pani Anna zdecyduje się wszcząć postępowanie wyjaśniające. Będziemy Państwa informować o dalszych losach tej kontrowersyjnej sprawy.
 
 
                                                                                                        Grzegorz Wieczorek