Kto okrada pacjentów?
Na drzwiach wejściowych do wszystkich ambulatoriów specjalistycznych w izbie przyjęć Szpitala Wojewódzkiego w Bielsku-Białej naklejono ulotkę, na której ktoś stara się udowodnić, że szpital otrzymuje obecnie mniej pieniędzy na utrzymanie, choć składka zdrowotna jest o 10 proc. wyższa niż w ub.r. Anonim pyta w konkluzji - kto okrada pacjentów: rząd czy NFZ? Spór o pieniądze przesłania jednak problem o podobnym znaczeniu dla pacjenta, co kasa. Bałagan w bielskiej służbie zdrowia.
Podczas ostatniej sesji Rada Miejska przyjęła sprawozdanie z działalności wspólnej komisji bezpieczeństwa i porządku dla miasta i powiatu Bielsko-Biała. Komisja działa od września 2002r. i realizuje zadania opisane w ustawie o samorządzie powiatowym. W roku ubiegłym zajmowała się m.in. oceną pracy Komendy Miejskiej Policji i Straży Miejskiej, omawiała problemy przemocy i agresji w szkołach, alkoholizmu i przemocy w rodzinie, a także bezpieczeństwa bielszczan w trakcie imprez masowych.
Kadencja komisji trwa trzy lata. Od jesieni ub.r. zespół funkcjonuje w nowym składzie. Oprócz prezydenta miasta i starosty bielskiego oraz ich urzędników, w komisji działają radni miejscy i powiatowi, policjanci, prokurator rejonowy, a także komendanci straży miejskiej i pożarnej. Ich wspólnym celem jest przyspieszenie integracji systemu bezpieczeństwa w mieście. Dzięki finansowej pomocy powiatu i miasta dla policji, na bielskich ulicach widać dodatkowe patrole, są pieniądze na zakup nowych radiowozów oraz kamer dla monitoringu miejskiego.
Współpraca tych instytucji sprawia, że bielszczanie po wyjściu z domów czują się bezpieczniejsi. Przestępca zaś ma utrudnione zadanie, gdy widzi obok patrol albo czuje na sobie oko kamery. Ale prawdopodobieństwo faktu, że staniemy się ofiarami przemocy ulicznej jest zdecydowanie mniejsze niż możliwość wystąpienia nagłej choroby, w tym wypadków z zagrożeniem życia. Tymczasem nasz system bezpieczeństwa zdrowotnego znajduje się w katastrofalnym stanie. W tym samym stopniu co pieniędzy brakuje współpracy między instytucjami odpowiedzialnymi za ochronę zdrowia.
Bałagan w szpitalu i na pogotowiu
Jest sobotnia noc, centrum Bielska-Białej. Młoda kobieta, płatnik składki zdrowotnej na NFZ z minuty na minutę czuje się coraz gorzej. Puchnie jej łokieć, drętwieją kończyny, pojawiają się odruchy wymiotne, nogi jak z waty odmawiają posłuszeństwa. Z czasem ból ręki staje się trudny do wytrzymania, rośnie gorączka, kobieta chwilami traci świadomość. Rodzina nie umie rozpoznać przyczyny dolegliwości i złagodzić chorej cierpienia. W tej sytuacji postanawia wezwać na pomoc pogotowie ratunkowe.
Najpierw przez klika minut nikt nie podnosi słuchawki pod numerem 112. Pod 999 telefon odbiera jejmość, która prosi o zakończenie rozmowy i wykręcenie numeru siedmiocyfrowego do Bielskiego Pogotowia Ratunkowego. Dopiero wtedy – jak obiecuje – połączy nas z lekarzem. Dzwonimy tedy i odtąd każdemu rozmówcy z osobna musimy w szczegółach opowiadać o dolegliwościach chorej. Nie trzeba chyba dodawać – czas umyka nam szybciej niż zazwyczaj.
W pogotowiu mamy kilku rozmówców. Pani doktor wyklucza przyjazd karetki. Zaleca zbijanie temperatury dostępnymi w domu metodami i poranną wizytę u ortopedy w Szpitalu Wojewódzkim. Jest zdziwiona, gdy prosimy o natychmiastową konsultację ze specjalistą. – Wystarczy, jak państwo zgłosicie się rano – radzi lekarka zmęczonym głosem. – Nocą nic się nie stanie. Na koniec pani doktor informuje nas, że w szpitalu pod Szyndzielnią ortopeda pracuje wprawdzie na nocnym dyżurze, ale lekarka nie zna numeru jego telefonu.
Dzwonimy do wojewódzkiego. Znów kolejne łączenia i rozmówcy, którym musimy opisać stan chorej. – Proszę zgłosić się na pogotowie – informuje ostatni. – Oni są zobowiązani interweniować, gdy jest gorączka. Rzecz jasna, ostatecznie karetka nie przyjeżdża, a bezsenną noc chora przetrwa dzięki środkom przeciwbólowym zaleconym przez lekarkę z pogotowia. Znany jest nam przypadek pacjentki (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) z zapaleniem otrzewnej, do której karetka co prawda przyjechała, lecz rodzinie zlecono telefoniczne poszukiwania wolnego łóżka w bielskich szpitalach.
Szybka punkcja i do domu?
Nieco po ósmej rano wchodzimy do izby przyjęć Szpitala Wojewódzkiego. Drzwi wszystkich ambulatoriów specjalistycznych oklejone są ulotkami, których anonimowy autor pyta, kto okrada pacjenta: rząd czy NFZ? Argumentacja jest następująca. W styczniu ub.r. składka zdrowotna wynosiła 195 zł, a obecnie wzrosła do 215 zł. Tyle, że dawniej szpital otrzymywał na jednego pacjenta 56 zł, teraz zaś dostaje 51 zł. Gdzie zatem podziało się 10 proc.?
Poczekalnia jest pusta. Po rejestracji i ok.15-minutowym oczekiwaniu otwierają się drzwi ambulatorium chirurgii urazowej. Szybka diagnoza (infekcja), recepta i punkcja okolic stawu łokciowego. Mijają dwie minuty od bolesnego zabiegu, gdy pielęgniarka pyta uprzejmie: - Czy coś jeszcze mogę dla pani zrobić? We współczesnym języku medyków polskich pytanie jest prostą sugestią: idź kobieto przed siebie, następni pacjenci czekają!
Ale poczekalnia przed chirurgią jest nadal pusta. Blada pacjentka siada na ławeczce i w oka mgnieniu traci przytomność. Na nic zdają się uporczywe dzwonki do drzwi ambulatorium i walenie pięścią w futrynę. Mimo wezwań, służba zdrowia nie rusza na pomoc! Dopiero zaalarmowana przez nas rejestratorka biegnie na chirurgię i alarmuje towarzystwo w białych kitlach. Zamknięte od środka drzwi otwierają się, po czym do cucenia nieprzytomnej pacjentki przystępuje kilku medyków.
Wnet okazuje się, że system odmawia dwukrotnego przyjęcia do ambulatorium tej samej osoby w ciągu jednego dnia. Chora przewieziona zostaje więc do sąsiedniego ambulatorium ogólnego. Otrzymuje kroplówkę i solidną opiekę lekarską (podziękowania dla pana doktora Sebastiana Dominiaka!). Rodziny pacjentów mają w poczekalni czas na podziwianie wiszących na ścianach dyplomów potwierdzających przyznanie szpitalowi standardu zarządzania jakością ISO 9001:2000. Dwie osoby przewożą prywatnym autem starszego pana z wyraźnymi symptomami udaru. Lekarz głośno dziwi się, kiedy mówią, że pogotowie odmówiło transportu karetką.
Po ok. godzinnym odpoczynku pacjentka odzyskuje sprawność i może ruszyć w drogę powrotną do domu. W aptece na bielskim dworcu kolejowym czeka nas kolejna lekcja pokory. Ogłoszenie umieszczone przy okienku informuje, że NFZ może odmówić zrefinansowania recepty, gdy np. nazwisko pacjenta jest zapisane niewyraźnie lub na recepcie brak numeru telefonu lekarza. W razie kłopotów farmaceuci zalecają zgłoszenie się do właściwego oddziału NFZ lub Rzecznika Praw Obywatelskich.
xxx
Panie prezydencie, panie starosto! Czy jest jakiś przepis zabraniający powołania wspólnej komisji, która potrafiłaby zachęcić do współpracy wszystkie instytucje odpowiedzialne w mieście i powiecie za ochronę zdrowia? Dlaczego pacjent dopiero od dyspozytorki pogotowia lub z ulotki na drzwiach w szpitalu musi dowiadywać się o istnieniu jakiegoś podziału zadań między szpitalem a pogotowiem? Kto albo co stoi na przeszkodzie, by jeden telefon wystarczył personelowi medycznemu do załatwienia sprawy pacjenta? Przecież na drugą rozmowę może już zabraknąć czasu!
Serce, zwyczajne ludzkie współczucie, chęć pomocy innej osobie w potrzebie są wartościami, których nie można wyrazić wielkością podatku zdrowotnego. Puste poczekalnie w szpitalu nie świadczą wcale o tym, że rzadziej chorujemy. To dowód rosnącego deficytu zaufania: do rządu, do NFZ, do czegoś, co kiedyś nazywano SŁUŻBĄ zdrowia.
Robert Kowal
Artykuł wyświetlono 3292 razy.
REKLAMA
REKLAMA
Zobacz również
Komentarze 19
fg
szukaja oszczedności na karetkach i wciskaja ludzia kity ze wylecza ich przez telefon wmawiajac diagnoze na odleglosc słowną masakra tez miałem kilka dziwnych incydentow w wojewodzkim ale w tym kraju to chyba normalne
Ewa
Ja równiez mialam z problemy z bielskim pogotowiem. Kiedy 2 stycznia 2009r około 13,00, wróciąłm z pracy i zastałam moja córke zwiniętą w kłebek, była cała spocona, miała ciarki na całym ciele. widac było ze cierpi. Nie potrafiła sie wogóle wyprostować, a z prawej strony brzucha wyczuwała sporej wielkosci guz. Zadzwoniłam na pogotowie. Odewało sie Bieskie pogotowie. Opowiedziałąm co sie dzieje. Następnie połaczono mnie z pania doktor, której dokładnie opisałam objawy - ostry ból brzucha, wyczuwalny guz z prawej strony brzycha, opisałam jak wygląda moja córka, wytłumaczyłam, ze ona nawet kroku nie potrafi zrobicm, bo tak ją bardzo boli. Na to wszystko usłyszałam porade pani doktor /nie przedstawiła sie, ani za pierwszym ani za drugim razem mimo, ze pytałam z kim mam przyjemnosc rozmawiac/. Porada brzmiała w sposób nastepujący: prosze podac 2 szklanki wody, 2 tabletki apapu i tabletkę xenny i zadzwonic za 2 godziny. Kiedy powiedziałam, ze nie sądze, aby ta porada pomogła, lekarka z uporem maniaka powtórzyała to samo: 2 szkl. wody, 2 taletki apapau i tabletka xenny, kiedy jej powiedziłam, ze prosze nie o prade tego typu tylko o pomoc, bo chciałabym zeby ktos ocenił stan zdrowia mojej córki, nie widziałam jeszcze, zeby ktos tak cierpiał jak ona, to lekarka wyskoczyła na mnie z buzią, ze przeciez o porade dzwonie i powtórzyła znowu to samo. Wyłaczyłam sie, czas upływał a nie wiedziałam co córce jest i czym sie to skonczy. Miałam czarne mysli. Zarzuciłam jej kurtke na plecy, sprowadziłam do samochodu /choc było to bardzo trudne, ze względu na ogromny ból/. zakonczyłoa sie cała ta sprawa szpitalem w Pszczynie, gdzie okazało sie ze miała olbrzymi guz w skręcie na jajniku i jeszcze w tym samym dniu przeszła operacje usuniecia guza. Szpital w Pszczynie oceniam bardzo wysoko, świetna obsługa, kompetentny personel, przemiłe panie pielęgniarki. natomiast moge powiedziec jedno czułam sie bezradna w momencie, kiedy prosząc o pomoc nie otrzymałam niczego oprócz idiotycznej porady. Mojej córce sie udało, bo zareagowałam. Ale mogło to być kilka innych schorzeń, objawiających sie tak silnym bólem brzucha. i podanie xenny i wody mogło by sie wtedy skonczyc tragicznie.
pacjentka85
witam.ja tez miałam "okazje" odczuć niesamowite zainteresowanie pacjentem w szpitalu wojewódzkim!!pierwszym razem trafiłam tam z okiem spuchniętym tak ze nic nie widziałam-drugie oko mam słabe bo nosze okulary-a Pani na rejestracji kazała mi wypełniać jakieś bezsensowne kartki-później kazała mi napisać oświadczenie że jestem ubezpieczona-bo nie miałam przy sobie legitymacji ubezpieczeniowej...w porządku rozumiem że taka jest procedura-ale ja tam byłam sama-a nic nie widziałam i jak miałam to napisać??poprosiłam więc Panią o pomoc to mi odburknęła że ma inna robotę....także bez komentarza...a drugim nieszczęsnym razem trafiłam tam rano o 7.20 z tak silnym bólem brzucha że myślałam że umrę;( no i wyglądało to tak że od 7.20 do 8.00 czekałam od drzwiami izby przyjęć chociaż byłam tylko ja-żadnego innego pacjenta...ból był tak straszny ze aż jęczałam wiec jak już Pani pielęgniarka raczyła wyjść to najpierw kazała mi być ciszej a później powiedziała ze mam czekać bo Pani doktor jest zajęta...a ja myślałam że je tam zabije..bo ja na korytarzu się zwijam z bólu a one tam kawkę piły i żartowały sobie...a o pacjencie na korytarzu nawet nie pomyślały...wiec po godz 8 już nie wytrzymałam otworzyłam im te drzwi i weszłam tam...od razu położyłam się na łóżku i myślałam że zabiją mnie za to co zrobiłam były tak nie miłe--ale ja już po prostu nie mogłam z bólu...chciałam tylko pomocy...czy to tak dużo???????dużo by jeszcze było do pisania,ale nie będę pisała więcej chciałam tylko dołączyć się do osób które stały się kłopotliwym pacjentem w Szpitalu Wojewódzkim żeby wiedzieli że są sami....CZY LEKARZE I PIELĘGNIARKI NAPRAWDĘ NIE MAJĄ SERCA???
w77r :)
Bielscy łowcy skór są lepsi od tych łódźkich -> sprzedam skóre z rosomaka
Doloers
Akurat ja też kiedyś miałem zapalenie otrzewnej. Pogotowie przyjechało szybko, aczkolwiek nie na sygnałach, ale jednak byli, no bo wezwała je moja lekarka pierwszego kontaktu. Natomiast w szpitalu wojewódzkim na samym początku było tragicznie. Na samej izbie przyjęć, a wtedy jeszcze nie było tak dobrze rozwiniętego oddziału ratunkowego, musiałem przeleżeć ponad 5 godzin, a ropa w moim brzuchu tym czasie wprost robiła swoją brudną robotę. No i to chamstwo, o którym piszecie. Trafiłem na pierwszy ogień na bardzo nieprzyjemnego lekarza, którego nazwiska nie będę wymieniał i to bynajmniej nie dlatego, że nie chcę, ale dlatego, że wiem, że facet nie żyje a o zmarłych się nie mówi źle, przynajmniej jak jest się katolikiem. Ten człowiek z mojego opisu nie potrafił wyciągnąć jakiejkolwiek specjalnej diagnozy. Pierwsze dwie godziny były poświęcone na targanie mnie na badania USG, RTG. Próbowali mnie nawet przewieźć na odcinek obserwacyjny, gdzie można monitorować funkcje życiowe i w razie potrzeby podjąć akcję reanimacyjną, ale nie dało się, no bo odcinek jak się okazuje był jeszcze zamknięty. Na szczęście przyjechał inny, bardziej doświadczony lekarz, który postawił diagnozę, która już była jak się okazało, zasugerowana przez lekarkę pogotowia ratunkowego z zespołu wyjazdowego, który po mnie przyjechał. Było to zapalenie otrzewnej z rozlaniem się ropy do jamy brzusznej. Operacja zamiast o godzinie 15, może 16, odbyła się o godzinie 22:30. Trwała 3 godziny, ale i tak trzeba było czekać na wyniki posiewu bakteriologicznego. Wszystko to działo się w 2001 roku, a ja byłem wówczas w klasie maturalnej, a więc był to niezmiernie ważny moment w życiu, które w tej chwili było poważnie zagrożone. Fakt jest jednak taki, że przeżyłem, tylko do dnia dzisiejszego czasami nękają mnie problemy związane z tamtym przypadkiem.
bezzsens
Szpital Wojewódzki to chyba jakiś żart!!!! Wolałabym umrzeć w domu niż jechać tam to szpitala. Na własnej skórze się przekonałam jakie jam h...e pracują. Chyba składali przysięgę, że w każdym przypadku pomoga człowiekowi a widzimy coś całkiem innego. Nic nie robią, a chcą więcej pieniędzy za to? ZŁODZIEJE...
dellegrad
„bbiedni zmęczeni ludzie” - tak to kiedys ktos powiedział ... i to pasuje do każdej sytuacji.. ludzie zrozumcie ...ze nasza sluzba zdrowia dalej zyje w czasach ...ze to my jestesmy dla nich a nie oni dla nas... przeciez uczyli sie ciezko za nasze pieniądze i teraz muszą odpoczywać, do konca swoich dni, lub naszych ... niestety medycyna naturalna to jedyne co nam zostaje ... ;(
123
a moze by tak zintereswowac jakaś telewizje tym problemem??? np. tvn bo to co sie robi to jest przegiecie pal...
mit
Mamy bardzo dobry oddzial Anestezjologii i Intensywnej terapii na skalę krajową i miedzynarodową, ale do czego trzeba na pozostalych oddziałach Szpitala Wojewódzkiego w BB doprowadzić, zeby znaleźć się na tym oddziale!:(
klient NFZtu
30.01-rejestracja,przychodzę ze skierowaniem do chirurga żeby się wcześniej zarejestrować bo wizytę miałem 02.02 na co pani mnie poinformowała że nie ma potrzeby i wystarczy jak przyjdę 2go.Przychodzę drugiego,inna pani w rejestracji nakazała się spytać najpierw lekarza czy mnie w ogóle przyjmie.Idę do lekarza,oczywiście kolejka na 2 dni stania z 50 osób,i co się dowiaduje?Proszę pana,zapisy do chirurga są na 2 miesiące na przód :| i wie pan co...najlepiej niech pan pojedzie na komorowicką bo tu dopiero jutro może pan coś załatwi :| Kopara opadła mi do ziemi,odwrót i koniec wizyty.I jak tu ma być dobrze???Dobrze że nie poważny uraz bo bym im od kur... nawrzucał.Na pocieszenie na komorowickiej bez kolejki,bez stresu,bez problemu.Trzeba mieć końskie zdrowie żeby chorować.Pozdrawiam
Ukryty
Komentarz został ukryty, ponieważ naruszał regulamin portalu.
2009-02-02, 14:45
assia
Miałam wątpliwą przyjemność być w tym szpitalu kilka razy,na szczęście nie na dłużej.Czego można się spodziewać,skoro większość personelu przeszła ze stalownika,a tam też wszyscy wiemy jak było.Głęboka komuna.Ty pacjencie jesteś dla nas a my czasem zrobimy ci łaskę i się tobą zajmiemy.Przykre...Jedynie na chirurgii pracuje bardzo sympatyczny i kompetentny lekarz Pan doktor Dobija,którego z czystym sumieniem polecam każdemu.
lolek
Nie słyszałem jeszcze w Bielsku osoby zadowolonej z pracy szpitala wojewódzkiego. Słyszałem za to wiele przygnębiających opowieści o tym miejscu i raz miałem (nie)przyjemność być obsługiwany przez tamtejszą izbę przyjęć.
bc
Jak może być dobrze w tym szpitalu gdy dyrektor tejże placówki zamiast pilnować personelu pilnuje swojej kasy w radzie miasta???????????
Ukryty
Komentarz został ukryty, ponieważ naruszał regulamin portalu.
2009-02-02, 11:24
inny przykład
zeszły tydzień wstaję rano (7.00) 3-letnie dziecko ma 40 stopni gorączki wszelkimi sposobami zbijam temperaturę udaje się, ale udaję się z dzieckiem do pediatry pani doktor (bardzo dobra-podziękowania) stwierdza że prawdopodobnie jest to infekcja wirusowa ale nie widzi ona jeszcze nic oprócz gorączki i rzuca podejrzenie sepsy informuje nas jak ona wygląda mówi że mamy na dziecko uważać i obserwować skórę. Dwa dni później dziecko dostaje podejrzanej wysypki, o której wcześniej mówiła pani doktor, dzwonimy na pogotowie pediatryczne aby ktoś komu ufamy udzielił nam odpowiedzi czy mamy jechać z dzieckiem do szpitala czy nie a jakaś bardzo niesympatyczna pani doktor informuje nam że mamy odstawić dotychczasowe leki dziecku nie karmić niczym oprócz ugotowanego ryżu na wodzie z jabłkiem i biszkoptem i zbijać gorączkę. CZY TO JEST POMOC W TAKIEJ SYTUACJI ja nie poczułem się spokojniejszy.
Misiek
Miałem lekarkę w rodzinie to wiem, ze jest to banda najbardziej skorumpowanych s..synów bez kasy nic nie załatwisz. Od kilku lat ta sama polityka: lenistwo, dyletancja, bardzo słaba wiedza i tylko kasa, kasa. Ale sory spotkałem też naprawdę oddanych i bardzo profesionalnych lekarzy na chirurgii w Szpitalu im Rydygera w Krakowie. To byli goście z klasą i dlatego zawsze będę miał do nich szacunek - pełny profesionalizm.
bb
za 500zł na miesiac po 12 godzin dzinnie. Tez miałem kiedys podobna sytacje ale sam udąłem sie do lekarza ale niestety Pani co przyjmuje powiedziała "idz pan se kup cos do apteki z tego sie nie umiera" a ja ledwo chodziłem....
banan.eu
dlatego każdego lekarza,pielęgniarkę i inne pokemony z szpitali które strajkują wysłał bym rowy kopać..tyle w temacie
Klauzula informacyjna ›