Skazywany na pożarcie beniaminek wywiózł z Bielska-Białej komplet punktów. To smutny dzień dla ekipy prowadzonej przez Marcina Brosza. Zawodnicy Podbeskidzia zagrali fatalny mecz i przegrywając z KSZO, chyba definitywnie zakończyli sen o ekstraklasie.
 
Do pojedynku z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski bielszczanie przystępowali jako zdecydowany faworyt. Goście nie zdołali dotąd wygrać na wyjeździe. Stąd mocno ofensywne ustawienie drużyny z wysuniętymi na szpicy Piotrem Rockim i Martinem Matusem. Miejsca w wyjściowej jedenastce „Górali” zabrakło nawet dla nieźle spisujących się w meczu z Widzewem Ndabenculu Ncube oraz Sylwestra Patejuka i Piotra Bagnickiego. Po dłuższej przerwie, w środku drugiej linii zagrał Rafał Jarosz.
 
Od pierwszych minut tego spotkania było widać, że goście przyjechali do Bielska-Białej po jedno „oczko”. Piłkarze KSZO na każdym kroku symulowali zagrania faul i w każdy możliwy sposób celebrowali wznowienie gry. Podopieczni Roberta Kasperczyka zagęścili strefę na czterdziestym metrze i miejscowym zawodnikom trudno było przedrzeć się przez ten żywy mur.
 
W 20. minucie spotkania powinno być 1:0 dla gospodarzy. Najpierw, po dośrodkowaniu Clemence’a Matawu groźnie uderzył głową Bartłomiej Konieczny. W kilkanaście sekund później stuprocentową okazję zmarnował Martin Matus, który znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem KSZO. Słowak posłał jednak futbolówkę obok prawego słupka bramki ostrowian.
 
Dziesięć minut później Matawu zmarnował kolejną „setę”. Czarnoskóry pomocnik Podbeskidzia uwolnił się spod opieki obrońców i płaskim strzałem po ziemi uderzył na bramkę Michała Wróbla. Przed utratą gola gości uratował słupek. W 35. minucie ten sam zawodnik znowu stanął oko w oko z bramkarzem KSZO, lecz i tym razem chybił, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Po kilku groźnych akcjach, z boiska zaczęło powiewać nudą i tak po dziesięciu nużących minutach arbiter zakończył pierwszą część gry.
 
Zmarznięci kibice oczekiwali od swoich pupili, że ci w drugiej połowie rozprawią się z beniaminkiem. Niestety, nadzieje okazały się mocno na wyrost. Druga odsłona tego meczu pokazała, w jak głębokim kryzysie jest Podbeskidzie. Na murawie zapanował kompletny chaos. Coraz częściej do sytuacji bramkowych dochodzili przyjezdni. Zirytowani kibice zaczęli manifestować swoje niezadowolenie, oczekując większej woli walki ze strony swoich piłkarzy. I te zabiegi nie przyniosły skutku. Bezradność i kompletna dezorganizacja - tak można skwitować postawę podopiecznych Marcina Brosza.

 
A beniaminek z Ostrowca Świętokrzyskiego, który przyjechał do stolicy Podbeskidzia po remis, wywiózł od nas komplet punktów. Na cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem sędziego rzadkiej urody gola zdobył Piotr Wtorek. W kilkadziesiąt sekund później wyrównał Sylwester Patejuk, lecz sędzia liniowy dopatrzył się pozycji spalonej. W 90. minucie jeden punkt mógł uratować jeszcze Konieczny, ale kolejny raz wykazał się brakiem zdecydowania i zepsutym celownikiem.
 
Kompleks beniaminków nie został dziś wyleczony. Najsmutniejsze jest to, że słabe Podbeskidzie uległo równie słabemu KSZO. W bielskim klubie potrzebna będzie chyba spora rewolucja kadrowa, bo wygląda na to, że niektórym zawodnikom nie wystarczają już ostre reprymendy prezesa Wolasa. W sobotę „Górale” pojadą do Płocka, gdzie zmierzą się z miejscową Wisłą.
 
                             TS Podbeskidzie Bielsko-Biała-KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 0:1 (0:0)
 
Podbeskidzie: Mikler - Cienciała, Ganowicz, Konieczny, Osiński - Matawu, Kanik, Jarosz (61. Kołodziej) – Rocki (53. Patejuk), Matus, Świerblewski (75.Malinowski).
Rezerwa: Linka, Dancik, Kołodziej, Patejuk, Białek, Bagnicki, Malinowski.

KSZO: Wróbel - Matuszczyk, Kadras, Stachurski, Robaszek, Folc (81. Kanarski), Ciesielski (65. Szymoniak), Sobczyński, Wieczorek (65.Cieciura), Kajca, Wtorek.
Rezerwa: Dymanowski, Szymoniak, Cieśliński, Granczak, Dziewulski, Kanarski, Cieciura.

żółte kartki: Kołodziej - Kajca, Wtorek.
sędziował: Jacek Zygmunt (Jarosław).
widzów: 2000.
 
pH