Pewien bielszczanin postanowił ściągnąć swój dług w dość nietypowy sposób. Skradł samochód swojego dłużnika i ukrył go na własnej posesji. Potem pobił policjantów, którzy chcieli odzyskać skradziony pojazd.

W czwartek wieczorem policjanci otrzymali informację o kradzieży nissana almery. Przy okazji zgłoszenia właściciel pojazdu poinformował, że  skradziony samochód stoi na posesji przy ulicy Żywieckiej w Bielsku-Białej, należącej do jego 27-letniego znajomego.

Policjanci udali się pod wskazany adres. Brama była jednak zamknięta na kłódkę, a po posesji biegał groźny rottweiler. Funkcjonariusze skontaktowali się więc telefonicznie z właścicielem posesji, ale ten stwierdził, że jest właśnie w drodze do Wrocławia i z kradzieżą auta nie ma nic wspólnego. W tej sytuacji policjanci zwrócili się o pomoc do pracownika schroniska dla zwierząt, który złapał psa. Wtedy stróże prawa weszli na działkę i wydali samochód właścicielowi.

Nagle na posesji pojawił się mężczyzna, który kilka minut wcześniej twierdził, że jest w podróży do Wrocławia. Zarzucił policjantom, że są przebierańcami, którzy włamali się na teren jego własności i skradli auto. Nie wierząc służbowym legitymacjom, skontaktował się z oficerem dyżurnym i poinformował go o włamaniu. Poprosił też o przysłanie patrolu.

Na nic zdały się zapewnienia dyżurnego, że funkcjonariusze są prawdziwi. Awanturnik zachowywał się arogancko i lekceważąco wobec stróżów prawa. Odmówił okazania dowodu osobistego twierdząc, że przedstawi się dopiero autentycznym policjantom. W pewnym momencie rzucił się na funkcjonariuszy i usiłował ich pobić. Szybko go jednak obezwładniono i zakuto w kajdanki. W czasie szarpaniny uszkodził kurtkę jednego z policjantów.

Podczas przesłuchania mężczyzna tłumaczył, że auto skradł z myjni, gdyż jego właściciel jest mu winien 1000 euro. Samochód miał stanowić zabezpieczenie długu. Niestety, wymierzanie sprawiedliwości na własną rękę nie jest zgodne z naszymi standardami prawnymi.  Bielszczanin odpowie więc nie tylko za kradzież samochodu, ale także za naruszenie nietykalności cielesnej policjantów i utrudnianie im wykonywania czynności służbowych. Może trafić do więzienia nawet na pięć lat.

Dodatkowo tłumaczyć się będzie za celowye wprowadzenie w błąd oficera dyżurnego oraz wzywanie policjantów na bezpodstawną interwencję, za co grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

                                                                                                                                                                                 mad