Burmistrz Żywca Antoni Szlagor znalazł skuteczny sposób na ściąganie podatków od niesolidnych przedsiębiorców. Ale choć kasa miasta się zapełniła, teraz z tego powodu ma na głowie policję i prokuraturę.

Wszystko zaczęło się w 2003 roku, gdy urzędnicy przynieśli Szlagorowi długą listę osób zalegających z lokalnymi podatkami, np. od nieruchomości. Burmistrz przeczytał nazwiska i aż mu się podniosło ciśnienie - wśród niepłacących byli ludzie majętni, właściciele dobrze prosperujących firm, pięknych domów i ekskluzywnych samochodów. Żywiec nie jest duży, więc wszyscy tu dobrze tych ludzi znają. - Tymczasem oficjalnie były to osoby bez majątku, od których nawet komornicy nie byli w stanie nic wyegzekwować - denerwuje się burmistrz.

Aby nie polegać jedynie na zasłyszanych opiniach, postanowił sprawę dokładnie zbadać. Wynajął agencję detektywistyczną. Rzecz jasna nie po to, żeby ściągnęła należności, ale by zbadała faktyczny stan majątkowy dłużników magistratu. Udało się znaleźć odpowiednią firmę, urząd podpisał z nią umowę, a wieść po Żywcu szybko się rozniosła. Na efekty nie trzeba było długo czekać - nawet najbardziej oporni dłużnicy zaczęli nagle płacić podatki. Także te zaległe. - Ludzie zaczęli się bać, że różne rzeczy wyjdą na jaw. Prywatny detektyw o wiele więcej wywęszy niż komornik - wspomina jeden z żywieckich przedsiębiorców.

Jednak teraz burmistrz ma kłopoty. Sprawą zainteresowała się najpierw policja, a potem prokuratura. Śledczy sprawdzają, czy burmistrz nie popełnił przestępstwa polegającego na ujawnieniu danych osobowych - dane dłużników magistratu zostały przekazane detektywom. Sprawą zajmuje się teraz bielska prokuratura. Burmistrz i jego urzędnicy byli już przesłuchiwani.

Zdaniem Szlagora to absurd.

- Państwo nałożyło na burmistrzów obowiązek ściągania niektórych podatków, nie dając nam w zasadzie żadnych narzędzi. Skoro tak ma być, to niech już lepiej urzędy skarbowe zdejmą nam z barków ten obowiązek - postuluje. - Gdybym nie zrobił nic, żeby poprawić ściągalność podatków, pewno nie miałbym teraz żadnych problemów - podkreśla.

Źródło: Gazeta Wyborcza