Kilkanaście dni temu w Beskidy zawitała wiosna. Jednak górale wiedzieli, że jeszcze spadnie śnieg i powrót zimy ich nie zaskoczył. Po prostu kierują się własną prognozą pogody.


Gdy temperatura wzrosła do dziesięciu stopni powyżej zera, a śnieg z narciarskich tras znikał w oczach, wiele osób mówiło, że zima się właśnie skończyła. Górale byli jednak pewni, że zima jeszcze w góry wróci. Wszystko dzięki własnym całorocznym prognozom pogody. To dla nich ważna sprawa, odkąd z pasterstwa przerzucili się na uprawę roli. Dlatego uważnie obserwują pogodę od 13 grudnia, czyli od dnia św. Łucji, aż do 6 stycznia, czyli Trzech Króli. Skrupulatnie wszystko notują i na tej podstawie przygotowują całoroczną prognozę.

Kiedy skończy się zima? Henryk Kukuczka, baca ze Stecówki, który przewidział wcześniej, że obecny sezon narciarski rozpocznie się późno, mówi, że już powoli można oczekiwać wiosny. - U nas jest takie przysłowie, że nie ma co wyglądać wiosny, jeśli śnieg nie leży aż do płotu. U mnie od dwóch dni śniegu jest tyle, ile wysokości mają płoty w zagrodzie dla owiec. Opady będą znikać. Może na św. Józefa coś jeszcze poprószy, a potem będzie już z górki - mówi Kukuczka. - My tutaj w górach satelity nie mamy, prognoz pogody nie oglądamy, a radzimy sobie, więc wiem, co mówię - dodaje.

Źródło: Gazeta Wyborcza