W Bielsku-Białej odżył pomysł wybudowania betonowego pasa startowego na lotnisku. Urzędnicy chcieliby sfinansować inwestycję, wykorzystując dotację od wojewody śląskiego. Okoliczni mieszkańcy boją się wzmożonego ruchu lotniczego.

O zmodernizowaniu bielskiego lotniska mówiło się od dawna. Zwolennicy tego projektu tłumaczyli, że teraz jest po prostu łąką, która po obfitych opadach robi się grząska i niezdatna do lądowania. Miał to zmienić betonowy pas o długości kilkuset metrów, który umożliwiałby starty i lądowania bez względu na kaprysy aury. Przed kilkoma laty ówczesne władze widziały w nim szansę na rozwój miasta, przyciągnięcie inwestorów, snuto nawet wizję małego ruchu pasażerskiego.

Po zmianie władz plany przesunięto, bo były ważniejsze wydatki. Wreszcie w 2006 roku na skutek protestów wielu okolicznych mieszkańców ratusz wycofał się z budowy pasa.

Teraz sprawa wróciła. - Pojawiła się szansa na dotację od wojewody śląskiego, który chce dofinansować modernizację pięciu takich lotnisk w regionie. Uważamy, że taką możliwość trzeba wykorzystać. Na zabezpieczenie swojego wkładu w inwestycję zarezerwowaliśmy około miliona złotych - wyjaśnia Tomasz Ficoń, rzecznik urzędu miejskiego.

Informacje o tym znowu rozgrzały mieszkańców okolicznych osiedli, m.in. Beskidzkiego, Aleksandrowic, Polskich Skrzydeł i Kopernika. Obawiają się, że nowy pas utrudni im życie.

Ratusz uspokaja. - Lotnisko zachowa charakter sportowy, nie ma mowy o żadnych większych samolotach. Chodzi o to, żeby działalność bielskiego aeroklubu nie była już uzależniona od pogody. Poza tym zdaniem fachowców na betonowym pasie samoloty potrzebują mniejszej mocy i są cichsze - mówi Ficoń. Dodaje, że jeżeli miasto zdobędzie pieniądze, to prace mogą rozpocząć się jeszcze w tym roku.

Źródło: Gazeta Wyborcza