Kilka miesięcy temu, w celu udrożnienia bardzo ruchliwych bielskich ulic Cieszyńskiej i Piastowskiej, wyłączono sygnalizację świetlną na Hulance. Z tej decyzji cieszą się kierowcy, ale... narzekają piesi.

Zmodernizowana Hulanka, skomplikowany węzeł drogowy z rondem i tunelem, została oddana do użytku kilka lat temu. Początkowo w projekcie nie było sygnalizacji świetlnej, jednak domagali się jej mieszkańcy. Odwołali się nawet do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, dlatego projektanci dodali światła. Gdy otwarto skrzyżowanie, piesi byli zadowoleni, jednak przejeżdżający tamtędy kierowcy przeklinali na czym świat stoi: w okolicy niemal codziennie tworzyły się ogromne korki. Drogowcy uspokajali: gdy tunel zostanie oddany do użytku, skończy się problem z korkami. Tak się jednak nie stało.

- Codziennie jeżdżę tamtędy do pracy. Ewidentnie te korki tworzyły się z powodu sygnalizacji. Gdy kiedyś była wyłączona z powodu jakiejś awarii, od razu zrobiło się na Hulance dużo luźniej - opowiada bielszczanin Janusz Jaworski. Podobne zdanie mieli inni bielscy kierowcy. Dlatego kilka miesięcy temu, by udrożnić bardzo ruchliwe bielskie ulice Cieszyńską i Piastowską, sygnalizacja na Hulance została wyłączona.

Od tego momentu zaczęli buntować się piesi. Mówią, że od kiedy światła zostały wyłączone, jedynym sposobem przejścia przez ulicę jest wtargnięcie na pasy.

Racji pieszych i kierowców nie sposób pogodzić. Bielski radny Przemysław Drabek mówi, że można ewentualnie zrobić próbę i włączać sygnalizację w ciągu dnia chwilowo, na czas największego natężenia ruchu pieszych. - Może okaże się, że jeśli sygnalizacja nie będzie działała przez cały czas, nie będą się tam jednak robiły korki? - zastanawia się. - Na pewno z punktu widzenia kierowców - a sam tamtędy jeżdżę - pieniądze wydane na te światła zostały wyrzucone w błoto - uważa.

Źródło: Gazeta Wyborcza