Artyści bezdomni
Kapryśna aura w niedzielny wieczór po raz kolejny uprzytomniła nam, że artyści większego kalibru występujący w naszym mieście przy złej pogodzie są bezdomni. Mniej znaczących i wymagających szansonistów można upchnąć w jakiejś salce ośrodka kultury lub nawet w kościele albo zaproponować im namiot na Błoniach. Ale tuzy estrady chcą mieć stały dach nad głową i co najmniej kilkutysięczną widownię.
W miniony weekend przeżyliśmy kolejne święto naszego miasta. Piątek był błyskotliwy dzięki imponującemu pokazowi sztucznych ogni nad Ratuszem. Sobota – zabawna i refleksyjna za sprawą satyryków na Kabaretonie, a w niedzielę dojrzałe gwiazdy brytyjskiego rocka w towarzystwie „Alice” oprowadziły młodzież po „Domu wschodzącego słońca”( bo starsi już tam byli). Czy był jakiś wspólny mianownik tych trzech różnych koncertów?
Był co najmniej jeden. Brak hali z prawdziwego zdarzenia, do której można przenieść imprezę w razie kiepskich warunków atmosferycznych. Co prawda, trudno zrobić to z fajerwerkami, ale Maryla Rodowicz i organizatorzy jej koncertu mieli sporo szczęścia, że pogoda zepsuła się dopiero w niedzielę. Podczas ulewy lub w sezonie jesienno-zimowym mogłaby pod dachem liczyć na znacznie większą widownie niż w najbardziej nawet efektownej scenerii bielskiego Ratusza.
Są imprezy muzyczne przeznaczone dla bardzo szerokiego grona odbiorców. Takich, jak np. koncert Celine Dion za dwa tygodnie w Krakowie, na którym bawić się ma około 100 tys. widzów. Ze względu na nieprzeciętne zainteresowanie publiczności oraz tony aparatury audio-wizualnej muszą być one organizowane w plenerze. W takich przypadkach najlepsze warunki zapewniają Błonia. Ale przytłaczająca większość krajowych i importowanych artystów nigdy nie zdoła przyciągnąć tak wielkiej widowni.
Dlatego latem do sukcesu potrzeba amfiteatru średniej wielkości i przekonania potencjalnego widza, że w razie deszczu woda nie dostanie mu się za kołnierz. Natomiast w sezonie jesienno-zimowym niezbędna jest hala widowiskowa na kilka tysięcy osób. Wrocław ma swoją Halę Ludową, Katowice – Spodek, a Poznań zaprasza artystów do Areny. Dzięki takim obiektom sezon kulturalny dla masowego odbiorcy może trwać w tych miastach przez okrągły rok.
Ostatnio z budową własnej hali widowiskowo-sportowej poradziły sobie nawet gminne Łodygowice. Jej wielkość jest proporcjonalna do liczby potencjalnych widzów mogących zapełnić widownię na wsi. Lecz Bielsko-Biała nie ma takiego szczęścia, co łodygowiczanie. Budowa hali jest odkładana z roku na rok, a kolejne projekty walą się w gruzy na skutek a to zmian koncepcyjnych, rosnącej drożyzny, czy problemów z podziałem unijnych dotacji.
Podobno obecnie gotowy jest następny projekt. Nie widzieliśmy go, choć wcześniej jeden z prominentnych przedstawicieli Ratusza obiecał nam pierwszeństwo w prezentacji wizualizacji czytelnikom portalu (wczoraj – mimo wielokrotnych prób z naszej strony – urzędnik był dla nas niedostępny). Ale wierzymy, że projekt istnieje. Większe wątpliwości dotyczą źródeł finansowania budowy hali. Środki własne w budżecie na br. są zagwarantowane, lecz trudno przewidzieć kiedy zostaną odblokowane przyznane nam już pieniądze z funduszy pomocowych UE. Wiadomo, że bez tej kasy budowa nie ruszy z miejsca. Chodzi o prawie 30 mln zł, z tego ponad 8 mln PLN powinno wpłynąć jeszcze w br.
Jednak nawet gdy obiecane pieniądze zasilą wreszcie kasę Ratusza, to trudno zgadnąć kiedy zakończy się proces wyboru wykonawcy inwestycji. Wiadomo, przetargi są długotrwałe, a możliwość odwoływania się od decyzji komisji przetargowych znacząco wydłuża procedurę. Tymczasem budowa hali jest ważniejsza niż cokolwiek w tej dziedzinie. Np. stadion przy Rychlińskiego może zostać zmodernizowany za stosunkowo nieduże pieniądze i dzięki temu w miarę szybko nabierze europejskiego wyglądu.
W tej sytuacji trzeba się zastanowić czy ze względu na obecną blokadę środków europejskich zasadne jest wprowadzenie nadzwyczajnych instrumentów finansowania inwestycji w formie obligacji gminnych. Uchwała Rady Miejskiej w podobnej sprawie obowiązuje w odniesieniu do rewaloryzowanej bielskiej Starówki. Realizacja tej koncepcji wiązałaby się z dodatkowym zadłużeniem naszej gminy. Hala jest jednak obiektem o dużym poziomie rentowności. Będą w niej organizowane imprezy komercyjne - handlowe, kulturalne, sportowe. Nakłady zwrócą się więc szybciej niż naprawa strat w wizerunku, które stale ponosi nasze miasto na skutek braku hali.
Robert Kowal
W miniony weekend przeżyliśmy kolejne święto naszego miasta. Piątek był błyskotliwy dzięki imponującemu pokazowi sztucznych ogni nad Ratuszem. Sobota – zabawna i refleksyjna za sprawą satyryków na Kabaretonie, a w niedzielę dojrzałe gwiazdy brytyjskiego rocka w towarzystwie „Alice” oprowadziły młodzież po „Domu wschodzącego słońca”( bo starsi już tam byli). Czy był jakiś wspólny mianownik tych trzech różnych koncertów?
Był co najmniej jeden. Brak hali z prawdziwego zdarzenia, do której można przenieść imprezę w razie kiepskich warunków atmosferycznych. Co prawda, trudno zrobić to z fajerwerkami, ale Maryla Rodowicz i organizatorzy jej koncertu mieli sporo szczęścia, że pogoda zepsuła się dopiero w niedzielę. Podczas ulewy lub w sezonie jesienno-zimowym mogłaby pod dachem liczyć na znacznie większą widownie niż w najbardziej nawet efektownej scenerii bielskiego Ratusza.
Są imprezy muzyczne przeznaczone dla bardzo szerokiego grona odbiorców. Takich, jak np. koncert Celine Dion za dwa tygodnie w Krakowie, na którym bawić się ma około 100 tys. widzów. Ze względu na nieprzeciętne zainteresowanie publiczności oraz tony aparatury audio-wizualnej muszą być one organizowane w plenerze. W takich przypadkach najlepsze warunki zapewniają Błonia. Ale przytłaczająca większość krajowych i importowanych artystów nigdy nie zdoła przyciągnąć tak wielkiej widowni.
Dlatego latem do sukcesu potrzeba amfiteatru średniej wielkości i przekonania potencjalnego widza, że w razie deszczu woda nie dostanie mu się za kołnierz. Natomiast w sezonie jesienno-zimowym niezbędna jest hala widowiskowa na kilka tysięcy osób. Wrocław ma swoją Halę Ludową, Katowice – Spodek, a Poznań zaprasza artystów do Areny. Dzięki takim obiektom sezon kulturalny dla masowego odbiorcy może trwać w tych miastach przez okrągły rok.
Ostatnio z budową własnej hali widowiskowo-sportowej poradziły sobie nawet gminne Łodygowice. Jej wielkość jest proporcjonalna do liczby potencjalnych widzów mogących zapełnić widownię na wsi. Lecz Bielsko-Biała nie ma takiego szczęścia, co łodygowiczanie. Budowa hali jest odkładana z roku na rok, a kolejne projekty walą się w gruzy na skutek a to zmian koncepcyjnych, rosnącej drożyzny, czy problemów z podziałem unijnych dotacji.
Podobno obecnie gotowy jest następny projekt. Nie widzieliśmy go, choć wcześniej jeden z prominentnych przedstawicieli Ratusza obiecał nam pierwszeństwo w prezentacji wizualizacji czytelnikom portalu (wczoraj – mimo wielokrotnych prób z naszej strony – urzędnik był dla nas niedostępny). Ale wierzymy, że projekt istnieje. Większe wątpliwości dotyczą źródeł finansowania budowy hali. Środki własne w budżecie na br. są zagwarantowane, lecz trudno przewidzieć kiedy zostaną odblokowane przyznane nam już pieniądze z funduszy pomocowych UE. Wiadomo, że bez tej kasy budowa nie ruszy z miejsca. Chodzi o prawie 30 mln zł, z tego ponad 8 mln PLN powinno wpłynąć jeszcze w br.
Jednak nawet gdy obiecane pieniądze zasilą wreszcie kasę Ratusza, to trudno zgadnąć kiedy zakończy się proces wyboru wykonawcy inwestycji. Wiadomo, przetargi są długotrwałe, a możliwość odwoływania się od decyzji komisji przetargowych znacząco wydłuża procedurę. Tymczasem budowa hali jest ważniejsza niż cokolwiek w tej dziedzinie. Np. stadion przy Rychlińskiego może zostać zmodernizowany za stosunkowo nieduże pieniądze i dzięki temu w miarę szybko nabierze europejskiego wyglądu.
W tej sytuacji trzeba się zastanowić czy ze względu na obecną blokadę środków europejskich zasadne jest wprowadzenie nadzwyczajnych instrumentów finansowania inwestycji w formie obligacji gminnych. Uchwała Rady Miejskiej w podobnej sprawie obowiązuje w odniesieniu do rewaloryzowanej bielskiej Starówki. Realizacja tej koncepcji wiązałaby się z dodatkowym zadłużeniem naszej gminy. Hala jest jednak obiektem o dużym poziomie rentowności. Będą w niej organizowane imprezy komercyjne - handlowe, kulturalne, sportowe. Nakłady zwrócą się więc szybciej niż naprawa strat w wizerunku, które stale ponosi nasze miasto na skutek braku hali.
Robert Kowal
Artykuł wyświetlono 2099 razy.
REKLAMA
REKLAMA
Zobacz również
Komentarze 10
Rebusss
Jak długo jeszcze będzie nam się wydawać, że jesteśmy Wielkim Miastem! Proponuję wybudować najpierw darmowy parking pod Szyndzielnią - konkretne i osiągalne.
che
Możemy zbudować jakąś muszlę koncertową w czynie społecznym - żeby Artyści mogli nam wciskać swoją tfu-rczość - proponuję najpierw wybrać metodę głosowania nad projektem!
sjp.pwn.pl
dla ben prominent jest to osoba zajmująca eksponowane stanowisko w jakimś środowisku, natomiast szansonista to dawny piosenkarz kabaretowy wystarczy spojrzeć do słownika języka polskiego a nie czepiać się język Polski ma bardzo dużą ilość słów i nie zaszkodzi poznawać nowe bądź ich dawne odpowiedniki. POWODZENIA
umax
kolo kto dał ci prawo występowania w imieniu innych?jakiś poseł jesteś czy radny?Pisarka też nie zrozumiałeś.czytaj Kowala ze słownikiem jeśli nie umiesz inaczej
ben
Akurat ja występuje w imieniu innych czytelników. Ludzie piszcie zeby was zrozumieli - to słowa pana Pisarka. Nie popisujcie się słownictwem.
bush
ludzie przestańcie krytykować te teksty- napiszcie swoje - jak nie przejdą to zamilknijcie na wieki..................
zadowolona
Panie ben, czytać trzeba umić! Każdy dobiera lekturę do swoich możliwości intelektualnych. Pan najwyraźniej przeszarżował...
za autora
ben,powinieneś zacząć od prostszych tekstow,może wtedy coś zrozumiesz.wyglada na to że zmarnowałes czas w podstawówce.jestes żenująco prosty czepiasz się na siłę,widziałeś kiedys słownik j.polskiego-tam jest napisane jaka jest różnica miedzy małym a niedużym.no i nie wrzeszcz tak koleś
ben
Do autora: co znaczą słowa: prominentnych, szansonista? Do cholery ja chce przeczytać tekst i go zrozumieć! A czemu pisze pan nieduże zamiast małe? KOLEJNY BŁĄD.
ania0703
Wątpię żeby Bielsko traciło na wizerunku tylko z tego powodu że nie ma hali, przydałaby się aczkolwiek nie sądzę żeby była bardzo konieczna. Lepiej wyremontować stare budynki żeby miasto lepiej wyglądało a potem, zająć się budową tego typu obiektów.
Klauzula informacyjna ›