Tłumy w centrach handlowych świadczą o tym, że wielu ludzi traktuje zbliżające się Boże Narodzenie jako pretekst do większych zakupów - zauważa bielski kaznodzieja ks. Eugeniusza Burzyk. Kapłan przypomina, że powinno być zupełnie odwrotnie.
 
Zakupy są rzeczą dobrą, bo przecież wszyscy lubimy otrzymywać prezenty, chcemy jeść lepsze potrawy w czasie świąt. Ale kupowanie tych wszystkich rzeczy ma jedynie pomóc w lepszym przeżyciu tajemnicy narodzenia Chrystusa - mówi ksiądz Burzyk.

Ks. Burzyk, autor książek: "Krótsze od najkrótszych" oraz "Po pierwsze nie nudzić" - zbioru krótkich kazań na cały rok liturgiczny, dodaje, że organizowane coraz częściej w pracy wigilie zakładowe i różnego rodzaju opłatki często wypaczają ideę spotkań w duchu bożonarodzeniowym.
 
- Opłatek to przede wszystkim symbol Eucharystii. Łamiąc się z kimś opłatkiem, dajemy mu jakby kawałek siebie, powierzamy mu swoje sprawy, bierzemy także odpowiedzialność za sprawy bliźniego. Wigilie zakładowe często nie mają z taką symboliką nic wspólnego. Są sztuczne i nienaturalne i sprowadzają się do zwykłych kolacji i przyjęć, nierzadko zakrapianych alkoholem - stwierdza. Dodaje, że wiele osób, z którymi rozmawia życzyłaby sobie, by ich pracodawcy na co dzień zachowywali się po chrześcijańsku, "a nie raz w roku udawali rodzinę".

Duszpasterz środowisk twórczych w diecezji bielsko-żywieckiej apeluje też, by zamiast wysyłania przez internet szablonowych kartek elektronicznych z tymi samymi słowami, ofiarować za siebie nawzajem modlitwę. - Nawet dzieląc się z kimś opłatkiem, zamiast wypowiadać mnóstwo słów, lepiej spojrzeć drugiej osobie w oczy, pomyśleć o niej ciepło i może pomodlić się za nią.
 
Źródło: Gazeta Wyborcza