Pod działką w Moszczanicy jest gorące źródło. Na razie jednak nikt nie odpowiedział na propozycję starostwa, które chętnie widziałoby tu aquapark.

W wakacje, ferie i wolne dni tysiące mieszkańców Podbeskidzia wyjeżdża na drugą stronę granicy do słowackich kąpielisk termalnych. Nasi południowi sąsiedzi są potentatem w tej dziedzinie. Turystów nęcą m.in. baseny w Oravicach, Besenovej czy Liptovskim Mikulasu, które ciągle się rozbudowują. Oferują atrakcje dla całej rodziny, dlatego Polacy chętnie tam wypoczywają, no i zostawiają sporo pieniędzy. W naszym regionie nie brakuje firm, które specjalizują się w organizowaniu wyjazdów do gorących źródeł na Słowacji.

Samorządowcy z żywieckiego starostwa od dłuższego czasu zastanawiają się nad tym, jak zatrzymać tych turystów w kraju. Na zlecenie powiatu za 18 tys. zł powstała ekspertyza naukowa, z której wynika, że pod należącym do starostwa terenem mogą występować źródła termalne. Chodzi o atrakcyjnie położoną 11-hektarową działkę w Żywcu Moszczanicy, obok Zespołu Szkół Agrotechnicznych i Ogólnokształcących.

Budżet powiatu nie jest jednak w stanie udźwignąć kosztów wykonania odwiertów, a potem przeprowadzenia inwestycji wartej dziesiątki milionów złotych. - Dlatego postanowiliśmy poszukać inwestora prywatnego, który się tym zajmie - mówi Tomasz Baron, rzecznik prasowy żywieckiego starostwa.

W maju ukazało się ogłoszenie, w którym starostwo zapraszało chętne firmy do wstępnych rozmów na temat budowy aquaparku. Urzędnicy zaznaczyli, że inwestycja może być realizowana w ramach partnerstwa prywatno-publicznego, spółki z powiatem lub na innych zasadach zaakceptowanych przez radę powiatu żywieckiego.

Niestety, na razie starania samorządu nie przyniosły spodziewanego efektu. Jak informuje Baron, z Polski i Słowacji nie zgłosił się żaden chętny przedsiębiorca. - Prowadziliśmy wstępne rozmowy z czeskim inwestorem, ale na razie nie padły żadne konkrety. To zbyt poważne przedsięwzięcie, żeby podejmować decyzję od ręki. Nie wycofujemy się z pomysłu i dalej szukamy inwestora, licząc na powodzenie - zapewnia Baron.

Źródło: Gazeta Wyborcza