Rozmowa z Jackiem Krywultem, prezydentem miasta Bielsko-Biała.

Kiedy zjadł Pan ostatnio rodzinny obiad, gdy był czas aby porozmawiać z domownikami, odprężyć się i zagrzać w cieple domowego ogniska?

 - Zdarza się to rzeczywiście rzadko, gdyż często soboty i niedziele są również zajęte obowiązkami służbowymi. Ale nie zamierzam się skarżyć. Obejmując stanowisko prezydenta miasta, zdawałem sobie sprawę, jakie niesie to za sobą konsekwencje. Z pewnością jednak podczas zbliżających się Świąt Wielkanocnych będzie czas na dłuższą rozmowę przy świątecznym stole.

Ile zarabia obecnie prezydent naszego miasta? Czy to są pieniądze rekompensujące wysiłek kierowania sprawami prawie 200-tysięcznego ośrodka miejskiego?

 - To są ogólnodostępne dane. Po rozliczeniu z fiskusem otrzymuję na rękę niewiele ponad 6,5 tys. zł.

                                     Boje się tylko Pana Boga

 Niewiele, gdy weźmie się pod uwagę wartość majątku, którym zarządza prezydent.

 - Trudno oszacować wielkość tego majątku, bo przecież trzeba byłoby ocenić wartość wszystkich nieruchomości miejskich. Dlatego skupmy się na budżecie, który na ten rok wynosi ponad 620 mln zł. Prezydent jest bezpośrednio i pośrednio pracodawcą dla niemal 6 tys. osób zatrudnionych w ratuszu oraz innych jednostkach organizacyjnych podległych UM. To ogromna odpowiedzialność. Ale ja nie pracuję tutaj dla pieniędzy. Ubolewam tylko, że samorządów nie stać na pensje konkurencyjne w stosunku do prywatnego biznesu, adekwatne do wykształcenia, odpowiedzialności materialnej i wkładu pracy. Po prostu nie potrafimy zatrzymać najlepszych fachowców.

 Przyglądałem się ostatniej sesji Rady Miasta i podczas Pańskich wypowiedzi nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że cierpi Pan na kompleks oblężonej twierdzy. Panie prezydencie, czy Pan się czegoś boi?

 - Boję się tylko Pana Boga. Nie wiem co oznacza określenie „kompleks oblężonej twierdzy”, ale z pewnością taki problem mnie nie dotyczy.

Rozumiem, że nawiązuje Pan do klasyka z Belwederu. Ale żarty mi nie w głowie, gdy czytam o medialnych zarzutach pod adresem prezydenta mojego miasta oraz jego urzędników. Niegospodarność w miejskim systemie oświaty, to raz...

 - O funkcjonowaniu oświaty proszę rozmawiać z nauczycielami, uczniami i ich rodzicami. Jeśli zbierze Pan niepochlebne dla nas opinie, wtedy będziemy mieli problem. Zarzuty nagłaśniają natomiast osoby, które nie mają nic wspólnego z organizacją procesu nauczania. Trudno zresztą mówić o medialnych zarzutach. To raczej bezpodstawne ataki.

To nie są zarzuty o to, że zbyt wielu uczniów ma jedynki z matematyki. Chodzi o pieniądze, czyli niewłaściwe gospodarowanie groszem publicznym.

 - Nie słyszałem dotąd zarzutu o niegospodarność. Niektóre media manipulują informacjami. Piszą np., że UM dzierżawi obiekty na szkoły od innych podmiotów, a jednocześnie wynajmuje swoje budynki szkołom prywatnym. To jest po prostu nieprawda. Autorzy publikacji milczą o tym, że większość umów zawieranych było w czasach, gdy nie byłem jeszcze prezydentem miasta. Prawda jest natomiast taka, że od początku mojej prezydentury staram się racjonalizować wydatki oświatowe, m.in. renegocjując stare, niekorzystne dla miasta umowy i oddając właścicielom dzierżawione budynki. Równocześnie prowadzimy na szeroką skalę inwestycje i remonty w budynkach wykorzystywanych przez placówki oświatowe. Gdzie tu zatem niegospodarność? Czy niegospodarnością jest wydawanie z głową publicznych pieniędzy?

Macie więc na tej rozsądnej głowie kontrolę z katowickiego urzędu wojewódzkiego. Też nie wykryła nieprawidłowości w naszej oświacie?

 - To kolejne nieporozumienie. W ostatnim czasie kontroli było kilka, ale akurat żadna z Urzędu Wojewódzkiego. Wszystkie one sprawdzały szkołę rzemieślniczą, która nie jest placówką miejską. Tak czy inaczej żadna nie znalazła tam jakichkolwiek nieprawidłowości.

                             Urzędnicy będą podróżowali częściej

No ale Pańscy ludzie za publiczne pieniądze śmigają po Europie aż miło. Tyle, że miło wyłącznie im...

 - Mamy szczęście mieszkać w pięknym mieście. Dysponujemy towarem, który trzeba umiejętnie sprzedać. Dlatego promocja musi być wielokierunkowa. To jest problem właściwego oznakowania miasta, dostępu do informacji turystycznej, udziału w targach, itd. Są miasta, także na Śląsku, które na promocję wydają wielokrotnie więcej niż my. My też powinniśmy przeznaczać na tę działalność kilkakrotnie więcej niż dotychczas. I będziemy to robić, będziemy częściej wyjeżdżać za granicę, jeśli takie wizyty mają służyć dobru miasta. A służą.

Czy stać nas na to? O ile wzrosły dochody miasta w trakcie Pańskiej prezydentury?

 - Na tym stanowisku pracuję już szósty rok. Budżet miasta stale rośnie, ale nie jest to tylko zasługa prezydenta. Wielkość subwencji rządowych i należności podatkowych jest przecież od nas niezależna. Według planu na br., wydatki budżetu miasta sięgną kwoty 620 mln zł, a  na inwestycje wydamy ok.170 mln zł. To dwa razy więcej niż w roku 2006. Jeśli chodzi o poziom inwestycji, nasze miasto zajmuje trzecie miejsce w kraju w rankingu „Wspólnoty”. Natomiast w opinii „Forbesa” jesteśmy drudzy.

Słusznie mówi Pan o wzroście. W ub.r. miasto zadłużyło się na ok.46 mln. Tymczasem plan na rok bieżący zakłada zaciągnięcie kredytów i pożyczek na kwotę ponad 120 mln zł. Jest postęp? Jest!

 - Jest inaczej! Ubiegłoroczny budżet zakładał zaciągnięcie kredytów i pożyczek na kwotę 87 mln zł. W miarę upływu czasu korygowaliśmy jednak ten deficyt w dół. Pod koniec roku wyniósł on około 40 mln. Ale tak gospodarzyliśmy, że z banku nie wzięliśmy ani grosza. Podobnie może być teraz. Budżet musi być zbilansowany i stąd założony kredyt. Deficyt osiągnie jednak maksymalny pułap tylko wtedy, jeśli zrealizowane zostaną wszystkie inwestycje. A ten cel nie wydaje się możliwy.

Rozumiem, że są wpływy niezależne od miasta. Ale gmina ma też dochody własne, przede wszystkim w formie dywidendy uzyskiwanej od spółek prawa handlowego, nad którymi sprawuje nadzór właścicielski. Tymczasem od roku 2003 – bo takim tylko danymi dysponuję - zyski generuje wyłącznie Aqua, Prefabet i częściowo Therma. Reszta przedsiębiorstw kierowanych przez osoby z Pańskiej nominacji jest deficytowa!

 - Są to spółki komunalne. Czy wszystkie muszą być rentowne? Nie. Czasem wystarczy, jeśli nie będziemy musieli do nich dokładać, gdyż to właśnie dzięki nim może funkcjonować miasto. Trzeba zdawać sobie sprawę, że potencjalny zysk spółek komunalnych generuje się głównie poprzez wzrost opłat za ich usługi, a to z kolei oznacza większe koszty dla nas – mieszkańców miasta. Co do Thermy, to firma przeszła ostatnio głęboką restrukturyzację, a w dodatku ceny ciepła nie są regulowane wyłącznie na poziomie miasta. Z kolei Agencja Rozwoju Regionalnego dokonała ogromnej inwestycji, budując Beskidzki Inkubator Technologiczny. Prefabet natomiast wykorzystał koniunkturę na materiały budowlane. Tyle, że rynek już się uspokoił i rentowność spółki zapewne spadnie. Jednym słowem - każda firma, to inny problem.

Pytam o kadrę zarządzająca. To najlepsi fachowcy na rynku pracy?

- Najlepsi, na jakich nas stać.

                            Dlaczego płacą dziennikarze?

Skąd pomysł, aby dziennikarze płacili za dostęp do informacji publicznej? Traktujecie media jak źródło dodatkowych dochodów dla miasta?

- Proszę nie żartować. UM chętnie współpracuje z mediami. Uważamy, że opinia publiczna powinna mieć szeroki dostęp do informacji, które mogą dopomóc obywatelom w ocenie naszych działań jako organu administracji samorządowej.
Zapewniam, że zażądaliśmy opłaty wyłącznie od jednego tytułu, który występując o udostępnienie danych powołał się na ustawę o dostępie do informacji publicznej. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy tytuł ten zarzucił urząd mnóstwem pytań w sprawach nieistotnych - w naszej ocenie - dla funkcjonowania miasta i jego administracji. Pytano np. o kolor koszulek naszych piłkarzy podczas meczu z samorządowcami z Wolfsburga lub o badania lekarskie niektórych zawodników reprezentujących Bielsko. Aby na takie pytania odpowiedzieć, trzeba przejrzeć i przetworzyć posiadane dane, oddelegowując do tego zdania część urzędników.
Ustawa nie precyzuje wysokości opłat, pozostawiając tę kwestię właściwym urzędom. W tym sensie dostosowaliśmy się do woli ustawodawcy i trudno nam z tego robić zarzuty.

Duża część inwestycji miejskich współfinansowana jest przez UE. Czy budżet, którym się Pan tak szczyci skrojony jest na miarę naszych ambicji czy realnych możliwości pozyskania funduszy unijnych?

- Ze środków na projekty duże i kluczowe mamy gwarancję finansowania budowy wiaduktu na ul. Wyzwolenia i hali wielofunkcyjnej pod Szyndzielnią oraz na przebudowę ul. Karbowej od skrzyżowania z Al. AK do ul. Karpackiej. Z funduszu spójności natomiast otrzymaliśmy pieniądze na wodociągi i kanalizację. Z tzw. listy indykatywnej wypadł nasz projekt budowy wysypiska śmieci. Ale będziemy startowali w konkursie i mamy zamiar go wygrać.

Jeśli jest kasa, to dlaczego pod Szyndzielnią nie ma placu budowy?

- Środki zostały nam przyznane, lecz jeszcze nam ich nie przekazano. Podobne problemy mają także inne polskie miasta, ponieważ – jak dotąd – żadne środki unijne z okresu programowania 2007-2013 nie zostały uruchomione.

                              Układ z przewodniczącym

Zaczniemy budować w tym roku?

- Nie wiem. Wierzę, że zaczniemy. Mogę zaręczyć, że robotnicy wejdą na plac budowy niezwłocznie po spłynięciu obiecanych środków do banku.

Nowy przewodniczący Rady Miejskiej w wywiadzie dla naszego portalu powiedział, że będzie się z Panem układał, aby internet w Bielsku-Białej był dla mieszkańców darmowy. Pójdzie Pan na ten układ z Jarosławem Klimaszewskim?

- Aktualnie budujemy sieć szerokopasmową i jeszcze za wcześnie na konkretne ustalenia. Zależy nam na tym, aby na internet było stać wszystkich. Nie wykluczam zatem, że będzie to jakaś symboliczna kwota.

Dziękuję za rozmowę. Zbliża się Wielkanoc. Proszę przyjąć najlepsze życzenia świąteczne.

- Wzajemnie. Życzę Redakcji oraz wszystkim Mieszkańcom naszego miasta zdrowych i radosnych świąt. Wesołego Alleluja!

                                                                            Rozmawiał: Robert Kowal