W czwartek wieczorem w szpitalu oparzeniowym w Siemianowicach Śląskich zmarł 19-latek, którego koledzy tydzień temu podpalili "dla żartu".

Jurasz powiedziała, że mężczyzna miał poparzone blisko 70 procent ciała. Na 55-procentach powierzchni występowały poparzenia III stopnia. - Ponad połowa ciała była praktycznie zwęglona. Pojawiła się niewydolność krążeniowo-oddechowa. Od momentu przewiezienia do szpitala znajdował się pod respiratorem - powiedziała.

Do zdarzenia doszło tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę w Ligocie koło Czechowic-Dziedzic. 19-letni Przemek i 18-letni Sławek jechali autem na zabawę. Na moście natknęli się na śpiącego kolegę. Znali się od ośmiu lat. Podejrzani wysiedli z auta i zapalniczkami podpalili na nim ubranie. Kiedy na pokrzywdzonym zapaliła się odzież, uciekli. Płomienie ugasili przejeżdżający przypadkiem ludzie, którzy wezwali lekarzy. 19-latek trafił do szpitala.

Zatrzymani mężczyźni mieli we krwi od 1 do 1,5 promila alkoholu. W poniedziałek zostali przesłuchani w Prokuraturze Rejonowej w Pszczynie. Przedstawiono im zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocia. Zostali aresztowani, przebywają w więzieniu w Cieszynie.

Źródło: www.czecho.pl