Mieszkańcy Bielska-Białej żądali zieleni, więc na zmodernizowanym placu Chrobrego powstał skwer, na którym zasadzono świerk. - Pasuje to jak kwiatek do kożucha


Przebudowę jednego z najbardziej reprezentacyjnych miejsc w mieście zaprojektowali miejscowi architekci Marek Gronner i Paweł Rączka. Już po zakończeniu prac w 2003 roku wiele kontrowersji wzbudził fakt, że odmieniony plac pozbawiony jest zieleni. Wcześniej rosły tam bowiem piękne i zdrowe świerki.

Problemy się wzmogły, gdy na placu zgodnie z miejską tradycją, miała stanąć bożonarodzeniowa choinka. Zakupiony w 2005 roku świerk był tak krzywy, że bielszczanie uznali go za "chochoła". Następnego roku na placu stanęło więc sztuczne drzewko. - Trzeba było zostawić rosnące na placu świerki. Nie byłoby takich problemów - komentowali mieszkańcy. Jak mówi Henryk Juszczyk, pełnomocnik prezydenta miasta, wielu bielszczan do dziś wytyka miastu przy różnych okazjach wycięcia świerków.

Władze miasta postanowiły znaleźć wyjście z sytuacji i pod koniec zeszłego roku zleciły zdjęcie granitowych płyt w jednym z rogów placu. Nawieziono w to miejsce ziemi i w tak powstałym skwerze posadzono świerk. W przyszłości, gdy drzewko urośnie, będzie pełniło funkcję bożonarodzeniowej choinki.

Okazało się, że pomysł ze skwerem ma zwolenników i przeciwników. - Lud domagał się zieleni, więc zniszczyli przebudowany za tak wielkie pieniądze plac. Ten wyczyn powinien trafić do Księgi rekordów Guinnessa - uważa Andrzej Grzesik, jeden z mieszkańców miasta.

Ale jeszcze bardziej "koncepcja" władz miasta rozsierdziła projektantów przebudowy placu, którzy mówią wprost: to naruszenie praw autorskich, nikt nas nawet nie raczył zapytać o zdanie. - Nie mówiąc o tym, że ten świerk pasuje tam jak kwiatek do kożucha - mówi Paweł Rączka.

Architekci napisali w tej sprawie pismo do magistratu, ale urzędnicy nie zamierzają z nimi dyskutować. - Wraz z projektem kupiliśmy do niego prawa autorskie - tłumaczy Juszczyk. - Taką koncepcję przebudowy placu wybrały poprzednie władze miasta. A że architektom przyszło do głowy wyciąć wszystkie rosnące tam świerki? To nie nasza wina. Poprawiliśmy to, co nie podobało się mieszkańcom - dodaje.

Pełnomocnik prezydenta nie chce też słuchać innych uwag architektów o "pstrokatych koszach na śmieci" i w odpowiedzi na pismo wytyka im, że po latach użytkowania placu widać różne niedociągnięcia, jak np. brak oczyszczalni wody w fontannie, przez co porasta ona glonami i śmierdzi.

Podobną sprawą żyli niedawno architekci w Katowicach. Kilka miesięcy temu sąd apelacyjny oddalił jednak skargę architekta Aleksandra Franty, walczącego o uznanie jego praw autorskich do osiedla Tysiąclecia. Architekt chciał, by miasto konsultowało z nim wszystkie możliwe inwestycje w tym miejscu. Sąd przyznał rację miastu, które nie uważało, że jest zobowiązane do konsultacji.

Wydaje się, że w Bielsku-Białej sprawa skończy się na wymianie pism. - Mamy już serdecznie dość tej historii ze świerkiem - zapewnia Rączka. - Poza tym, kogo by w mieście nie zapytać, ma inne zdanie na ten temat - dodaje. A urzędnicy zazieleniają kolejne miejsca. Świerk został zasadzony na wyremontowanym rynku, tam jednak wcześniej uzyskano formalną zgodę projektanta.

Źródło: Gazeta Wyborcza