EMIGRACJA PO STUDENCKU

W 2007 roku 20-te urodziny obchodził Erasmus - międzynarodowy program wyjazdów stypendialnych dla studentów. Jest on obok Comeniusa czy Minervy jednym z typów działań, podejmowanych w ramach szerszego programu współpracy europejskiej w dziedzinie edukacji - Socratesa.

Polska przystąpiła do Erasmusa z „lekkim” poślizgiem, bo dopiero w 1998 roku. Bardzo dobrym refleksem wykazały się natomiast władze bielskiej Akademii Techniczno-Humanistycznej i już w pierwszym roku Erasmusa w Polsce zaangażowały się w ten program i umożliwiły swoim studentom wyjazdy zagraniczne. I tak liczba bielskich żaków uczestniczących w Erasmusie wzrosła od 4 do aż 78 studentów w 2006 roku.

Każdy z wydziałów bielskiej uczelni nawiązał kontakt z różnymi jednostkami akademickimi z Europy i Turcji. Zastanawiająca wśród tej listy współpracujących uniwersytetów jest znikoma ilość uczelni z krajów anglojęzycznych. Wyjątkiem jest Szkocja. Dochodzi więc często do tak paradoksalnej sytuacji, że studenci filologii angielskiej chcący uczyć się tego języka i poznawać angielską kulturę, mogą wyjechać do Hiszpanii... A jak okazuje się w praktyce, gorąca Hiszpania z mglistą Anglią ma niewiele wspólnego nie tylko w kwestii klimatycznej. Jak przekazał jeden z uczestników hiszpańskiej eskapady do miasta Leon - Mateusz Gilecki, okazało się, że po angielsku umie tam mówić mało kto, a o anglojęzycznych ekspedientach czy też obsłudze w miejscach publicznych trzeba zapomnieć. Na szczęście pomocną dłoń wyciągnęły do naszych nieszczęśników władze tamtejszego uniwersytetu, organizując przyspieszony, wyjątkowo intensywny kurs hiszpańskiego.

Poziom nauki na poszczególnych uniwersytetach jest często uzależniony od kraju, do którego wyjeżdżają uczestnicy programu. Zdecydowanie wyższe wymagania względem studentów stawiają uczelnie na północy Europy, czego przykładem jest Szkocja. - Na pierwszym semestrze potraktowałam studia bardzo poważnie i prawie zamieszkałam w uczelnianej bibliotece - przyznaje Katarzyna Prochalska, uczestniczka wymiany ze szkockim Glasgow. Odrobinę niższe wymagania stawiano przed studentami w Finlandii. - Aby zaliczyć przedmiot, trzeba było napisać oczywiście egzamin, a ponadto oddać parę projektów - mówi Przemysław Pyka, student informatyki na wymianie w Lappeenranta University of Technology. Od „wymagającej” północy zdecydowanie odcina się południowa część Europy, gdzie np. w Grecji, do studentów z Erasmusa podchodzi się z lekkim „przymrużeniem oka”. Zresztą nawet stosunek samych Greków do studiowania przedstawia się diametralnie inaczej niż w Polsce. - Niektórzy Grecy kończą studia w wieku 28, a nawet 30 lat. Rząd bowiem płaci im za zakwaterowanie i książki. Nie spieszy się im więc, by skończyć edukację na uniwersytecie - zdradza Bartłomiej Fiter, uczestnik wymiany z grecką uczelnią w Kavali. Trudno się więc dziwić, że podejście studentów z Erasmusa nie różni się zbytnio od tego, które reprezentują ich greccy koledzy...

Nieodłącznym elementem wyjazdów z Erasmusa są wycieczki, także te organizowane samodzielnie przez uczestników. Studencki „głód” poznania świata jest naprawdę olbrzymi. Często nie zadowalają się tylko poznaniem kraju, do którego przyjechali. - Wraz z innymi studentami zorganizowaliśmy wycieczki do Bułgarii czy Turcji - mówi Bartłomiej Fiter, „Erasmus” z Grecji. Takie wypady są prawdziwym sprawdzianem samodzielności i życiowej zaradności, której nie sposób nauczyć się inaczej niż przez podróże. Niestety, wycieczki nieodłącznie wiążą się z problemem finansowym, który dotyka zwłaszcza studentów wyjeżdżających do krajów północnych, gdzie ceny są o wiele wyższe niż w Polsce. Przykładowo w Finlandii, mimo dosyć znacznego stypendium, wynoszącego 400 euro na miesiąc, i tak student chcący zwiedzić cokolwiek, musi finansować wszystko z własnej kieszeni, a nie wszystkich na to stać. Problem ten dotyczy także studentów wyjeżdżających do Szkocji. - Stypendium nie starcza nawet na pokrycie całości opłaty za akademik. Na szczęście jednak w Szkocji bardzo łatwo jest znaleźć sobie pracę, dzięki której można utrzymać się samemu podczas całego pobytu - przyznaje Zofia Grygierczyk.

Dodatkowe wydatki powodują też oczywiście wszelkie imprezy, gdyż trudno jest wyobrazić sobie życie studenckie bez rozrywek. Zdecydowanie pod względem intensywności nocnego życia studenckiego przodują tutaj gorące kraje południa i zachodu Europy: Grecja i Hiszpania. - W hiszpańskim Leon na jednego mieszkańca przypada chyba największa ilość pubów i barów. Hiszpania jest krajem, który imprezuje non stop. Przykładowo wtorek to Dzień Studenta, czwartek to Dzień Erasmusa, no a później zaczyna się długi weekend - mówi ze śmiechem Mateusz Gilecki, student anglistyki z bielskiego ATH.

Kolejnym argumentem - obok nauki i zabawy - przekonywującym, że warto jest wyjechać z Erasmusem na zagraniczną uczelnię, jest poznawanie kultury obcych krajów. Uczestnikami Erasmusa są studenci m.in. z Chin, Japonii, Francji, Hiszpanii, Włoch, Kanady, USA, Rumunii, Maroka. Jest to wielka mozaika ras, narodowości i kultur. W tym programie biorą udział ludzie otwarci, tolerancyjni. Nie ma miejsca w nim na konflikty, jest tylko zdrowa ciekawość tego, co inne, nowe.

Wyjazdy z Erasmusem to także szansa na wypromowanie polskiej kultury za granicą. Studenci z bielskiego wydziału anglistyki, będący w hiszpańskim Leon, przybliżyli obcokrajowcom polską kulturę. - Organizowaliśmy wieczorki, na których puszczaliśmy Hiszpanom, Francuzom filmy Kieślowskiego, Wajdy. Dawaliśmy im do przesłuchania płyty z polską muzyką. Opowiadaliśmy im o literaturze, np. o Sapkowskim. Jak się okazuje, było to umotywowane niepokojąco małą wiedzą na temat krajów Europy Środkowej czy Wschodniej. - Dla niektórych Hiszpanów Europa to Hiszpania, Portugalia, Francja, chyba Niemcy, a dalej kraina smoków i Rosjan - przyznaje z dezaprobatą Mateusz. Niewiele lepiej jest w Finlandii, gdzie większość pytań bardziej skomplikowanych niż wskazanie położenia Polski na mapie, nie może doczekać się poprawnej odpowiedzi.

Erasmus nie ma służyć nabyciu czysto książkowej wiedzy, zdobywanej podczas godzin przepędzonych w bibliotekach, bo do tego nie trzeba wyjeżdżać ani z Polski, ani nawet z Podbeskidzia. Program ten jest przede wszystkim genialnym sposobem na poszerzenie horyzontów, na nauczenie się bardziej humanistycznego patrzenia na świat. Uświadamia on fakt, że ludzie na całym świecie są do siebie bardzo podobni, niezależnie od tego czy mieszkają na Grenlandii, czy w samym sercu Afryki. A taka edukacja bez wątpienia przyda się zarówno polskim studentom, jak również ich zagranicznym kolegom.

Autor: Beata Pękala - KRONIKA BESKIDZKA