ROBALE ATAKUJĄ

- Mąkę kupiłam w dużym, sieciowym sklepie. Coś mnie skusiło i przed użyciem ją przesiałam. Na sicie zostały jakieś grudki. Przyglądnęłam się dokładnie i zobaczyłam kremowe robaczki, przypominające wyglądem małe gąsienice! - mówi jedna z czytelniczek z Bielska-Białej.

Od razu poszła do sklepu. Przyniosła opakowanie po mące i sito z zawartością. - Pracownicy sklepu przyznali, że to ich mąka, ale oni z robakami nie sprzedają. Odebrałam to jako sugestię, że sama jestem brudasem i mam robale w domu. Powiedziałam: weźmy inną torebkę, mam sito, przesiejemy na miejscu. Jeśli robaków nie będzie - zapłacę za mąkę. W odpowiedzi usłyszałam, że nie ma takiej możliwości, bo tej mąki już nie ma na sklepie... Nikt mnie nie przeprosił, nie zwrócono mi pieniędzy za mąkę, którą musiałam wyrzucić. Czytelniczka przypuszcza, że felerną mąkę musiał już ktoś przed nią reklamować i sklep wyzbył się zarobaczonego towaru.

Historia ta dla wielu osób może brzmieć nieprawdopodobnie. Tymczasem w ostatnich miesiącach skontaktowało się już z „Kroniką” kilka osób, które nabyły artykuły spożywcze z insektami. Każdy z czytelników wskazywał inny sklep jako miejsce zakupu, chodziło też o różne produkty, różnych producentów. Spisek przeciwko danej sieci lub producentowi jest więc wykluczony.

WYLECIAŁY Z MĄKI

Pierwszy sygnał o produktach z insektami pojawił się w sierpniu. Mieszkaniec Szczyrku kupił mąkę w jednym z dużych sklepów w Bielsku-Białej. Po otwarciu torebki wyleciały z niej insekty. Mąkę otwarto w dniu zakupu, co wykluczyło zalęgnięcie się robaków w domu klienta.

- Poszliśmy do sklepu z reklamacją, ale potraktowano nas jak intruzów. Pieniędzy nam nie zwrócono, towaru nie wymieniono, nie zadeklarowano też podjęcia jakichkolwiek kroków - mówi czytelnik. Zaniósł więc mąkę do sanepidu. Inspektorzy od razu zajęli się sprawą i udali do sklepu. - W mące przyniesionej przez klientów znaleźliśmy ślady żerowania owadów - mówi Jarosław Rutkiewicz, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Bielsku-Białej. Ale mąki z serii, którą kupili klienci, w sklepie już nie było...

WYPŁYNĘŁY W MLEKU   

- Ugotowałam dzieciom makaron, nałożyłam na talerz. Po zalaniu mlekiem coś wypłynęło. Przyjrzałam się bliżej i zobaczyłam białego robaka - mówiła kolejna bielszczanka, która w październiku zrobiła większe zakupy mączne i wszystkie musiała wyrzucić. Gdy w jednej z torebek zauważyła białe pajęczynki, pomyślała, że do torebki dostał się pająk. Wyrzuciła kilogram kaszy. Dopiero, gdy z makaronu wypłynął robak, przyjrzała się dokładniej innym produktom. W ryżu także znalazła pajęczynkę i robaka, a usypała tylko niepełną szklankę. Poszła złożyć reklamację do sklepu. Potraktowano ją identycznie jak poprzednich klientów, czyli jak intruza. - W sklepie chcieli zatrzymać ryż i makaron, ale o zwrocie pieniędzy nie było mowy - mówi czytelniczka. Zadzwoniła do sanepidu, który przyjechał na kontrolę, ale zanieczyszczonych produktów nie zastał. I ryż, i makaron były od różnych producentów. - Jeśli jeszcze raz znajdę w produktach jakieś żyjątka, na pewno nie powiadomię sklepu, tylko od razu pojadę do sanepidu. Sądzę, że po mojej wizycie sklep natychmiast wysprzątał magazyn z zarobaczonych produktów - mówi bielszczanka.

WYPEŁZŁY Z CZEKOLADY

- Kupiłem ją w jednym z dużych sklepów w Bielsku-Białej - mówi inny czytelnik, wskazując na napoczętą czekoladę. Wedle etykiety czekolada powinna być z orzechami. W rzeczywistości zawierała „coś jeszcze” - coś, co jadło ją wcześniej niż jej nabywca. Data ważności smakołyku: marzec 2008.

Zarówno inspektorzy sanepidu, jak i przedstawiciel producenta czekolady mówią, że identyfikacja szkodnika oraz to, w jaki sposób i na jakim etapie dostał się on do czekolady można by zbadać, gdyby klient dostarczył produkt. - Czekolada mogła ulec zanieczyszczeniu jednym ze szkodników magazynowych - mówi Jarosław Rutkiewicz. Dodaje, że szkodniki te występują powszechnie i rozprzestrzeniają się w środowisku, porażając wolne od nich produkty spożywcze, zanieczyszczając środki transportu, zakłady przemysłu spożywczego, magazyny, miejsca obrotu detalicznego, a także domowe spiżarnie z zapasami. - Przedsiębiorstwa zajmujące się przetwórstwem i obrotem środkami spożywczymi mają obowiązek posiadać procedury i instrukcję zabezpieczenia przed szkodnikami, określające sposób postępowania gwarantujący bezpieczeństwo w tym zakresie - mówią w sanepidzie.

- Każda informacja o nieprawidłowościach jest dla nas bardzo ważna - stwierdza przedstawiciel producenta czekolady. - Fabryki stosują zabezpieczenia, by wyeliminować podobne zagrożenia na etapie produkcji. Jest jeszcze etap dystrybucji. Kto i gdzie zawinił można sprawdzić, badając próbkę.

ZŻERAŁY BAKALIE

Nie tak dawno w suszonych owocach i bakaliach jednego z producentów znaleziono mklika mącznego. Szkodnik znajdował się w kilku partiach towarów, dostępnych także na Podbeskidziu. Towary znalazły się w systemie szybkiego ostrzegania o niebezpiecznych produktach żywnościowych RASFF, obowiązującym we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Do systemu mają dostęp wyłącznie wybrane instytucje, na przykład sanepid. Przeciętny Kowalski nie może więc sprawdzić, jaki artykuł jest akurat wycofywany i z jakiego powodu. A szkoda, bo wycofać można towar wyłącznie ze sklepów, hurtowni i magazynów, a duże jego ilości mogą być już w domach, u nieświadomych klientów.

- Zainfekowane bakalie były rozprowadzane między innymi w sklepach powiatu wadowickiego - mówi Małgorzata Bogunia, kierownik sekcji Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytku w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wadowicach. - Sprawdziliśmy wszystkie placówki handlowe, do których bakalie trafiły. Okazało się, że wszystkie zostały już wcześniej sprzedane, ponieważ nie były to duże partie.

Mklik mączny to najgroźniejszy szkodnik z motyli atakujących magazyny zbożowe i spożywcze. Ma około 14 mm długości i białawo-szare skrzydła dochodzące do 2,5 cm rozpiętości, z zygzakowatymi liniami na przodzie. Gąsienice są białe i to one żerują na produktach spożywczych, przędąc przy tym lepkie, jedwabne nici. Motyle nie pobierają pokarmu. Czytelnicy, którzy kupili zainfekowaną mąkę, kaszę i ryż znajdowali pajęczynki w torebkach zaraz u góry, po otwarciu. Przędzą była też opleciona czekolada.

Niemiłe niespodzianki, które spotkały czytelników, mogą jedynie zachęcić do baczniejszego przyglądania się artykułom spożywczym. Warto też sprawdzać swoje domowe zapasy, bowiem mklika lub innego szkodnika można przynieść w jednej torebce. Wkładając ją do szafki można zainfekować wszystkie inne produkty, jakie się w niej znajdują.

Autor: Ewa Faber - KRONIKA BESKIDZKA