Trójka 14-15-letnich chłopaków pobiła w szkole swojego rówieśnika. Zaczęło się od sprzeczki, skończyło w Izbie Policyjnej. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek. Nie ma co zaprzeczać - za szkolnymi murami istnieje problem przemocy.

Kilka dni temu policjanci Zespołu do Spraw Nieletnich i Patologii bielskiej sekcji prewencji zatrzymali trzech gimnazjalistów z Bielska, którzy dręczyli swojego kolegę. Na początku była napięta wymiana zdań, sms, wreszcie spotkanie na szkolnym boisku. Inspiratorzy spotkania zaatakowali tam swoją ofiarę, 14-letniego chłopca. Bili go, kopali, upokarzali, zmuszając, by przed nimi uklęknął i przeprosił za wcześniejszą sprzeczkę. Próbowali także zmusić go do przyniesienia papierosów. Incydent ujawnili pracownicy szkoły, to oni powiadomili policję.

- Sprawcy zostali ujęci dzięki współpracy pomiędzy dyrekcją szkoły, a funkcjonariuszami zajmującymi się zwalczaniem przestępczości nieletnich - mówi podkomisarz Elwira Jurasz, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.

To pozytywna zmiana, bo jeszcze niedawno przemoc w szkole była tematem tabu, który absolutnie nie mógł wydostać się na zewnątrz. O incydentach w szatni czy ubikacji kadra pedagogiczna nie mówiła głośno.

- Teraz to się zmienia. Współpraca ze szkołami układa się świetnie. Z wieloma mamy stały kontakt. Jesteśmy jak pogotowie: po telefonie jedziemy na miejsce natychmiast - mówi asp. szt. Piotr Rychły z Zespołu ds. Nieletnich i Patologii Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.

Jolanta Wikło, dyrektorka bielskiego Zespołu Szkół Gastronomicznych i Handlowych, mówi, że gdyby w jej szkole kilkoro uczniów terroryzowałokolegów, również by się nie zawahała. - Od razu powiadomiłabym policję. Nie wyobrażam sobie, żeby taka sytuacja miała miejsce, ale jeśli by do niej doszło, reakcja byłaby błyskawiczna - zapewnia. Dodaje, że od dawna poważniejsze incydenty w jej szkole nie mają miejsca. Nauczyciele są blisko swoich uczniów, korzystają z tych samych toalet, nie boją się wyjść przed szkolny budynek. Kilka lat temu przed "gastronomem" doszło do szarpaniny. Gimnazjalistka zaatakowała jedną z uczennic ZSGiH. Zrobiła to z zazdrości o chłopaka. - Szybko ustaliliśmy, kim jest ta dziewczyna, o zajściu poinformowaliśmy jej szkołę - opowiada dyrektor Wikło. Historia więcej się nie powtórzyła.

Najgorsza sytuacja niezmiennie jest w gimnazjach. Tam znajduje się epicentrum zjawiska. Nowe środowisko, związana z tym niepewność sytuacji i buzujące hormony - efekt tej mieszanki może być wybuchowy. Wśród nieletnich sprawców przestępstw najwięcej jest 14- i 15-latków. Nie można zapomnieć o roli otoczenia, rówieśników z podwórka, a zwłaszcza rodziny, której naderwane więzi mogą skutkować niewiarygodną agresją młodego człowieka. - Zamiast nawiązywać więzi wspólnotowe mali chłopcy grają w gry komputerowe, w których można zabić człowieka na 32 sposoby - ostrzegał prof. Michał Chorośnicki z Uniwersytetu Jagiellońskiego podczas jednej z konferencji poświęconych bezpieczeństwu dzieci.

Asp. szt. Piotr Rychły mówi, że zaczyna się zwykle od pozornie błahych zdarzeń, słownych utarczek, prowokacji. Nie można ich lekceważyć. - Jeśli będą miały miejsce na forum szkoły i nikt nie zareaguje, prędzej czy później dojdzie do gorszych rzeczy, wymuszeń, napaści... - kontynuuje policjant. Policjantom nadal trudno przebić mur milczenia zbudowany przez uczniów. Dzieciaki boją się naznaczenia metką konfidenta, donosiciela, kapusia. Boją się zemsty. Dlatego tak istotnym przełomem jest to, że o problemie przemocy zaczynają mówić nauczyciele.

Źródło: www.gazetacodzienna.pl