W internecie kupić można prawie wszystko. Od używanych śpiochów po wypasiony krążownik szos z USA. Okazyjnie i bez zdzierania zelówek. Przed świętami odwiedziliśmy parę witryn w sieci, aby na własnych błędach podpowiedzieć Bielszczanom, jak uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek czyhających w wirtualnym megamarkecie. A jednak Mikołaj może być tańszy niż zakładaliśmy!

Na wstępie – uwaga ogólnej natury. Usługa polegająca na zakupach w internecie przeznaczona jest dla osób zdrowych, tj. nie cierpiących na chorobę zwaną shopingiem. Jest to coraz powszechniejsza przypadłość, która dotyka głównie mieszkańców wielkich miast, z grubym portfelem lub złotą kartą kredytową w kieszeni. Ludzie chorzy snują się po hektarach zastawionych półkami z towarem, wypatrując jakiejś nadzwyczajnej okazji. Powrót do domu bez naręcza firmowych toreb odbierają jako życiową klęskę.

Natomiast podczas zakupów w necie nie trzeba zdzierać zelówek i marnować czasu w przedświątecznych kolejkach. Wystarczy wygodny fotel, dostęp do netu, odrobina wolnego czasu i ... szczęście przy wyborze marketu. W sieci funkcjonują bowiem tysiące sklepów, które oferują szeroki wybór towaru i rozmaite atrakcje cenowe. Nasze pieniądze w necie są w zasadzie bezpieczne. Prawdopodobieństwo nieuprawnionego dostępu do nich nie jest większe niż w tradycyjnym handlu.

Sklepy specjalizują się zwykle w wybranej branży lub grupie towarowej. Wystawiają faktury VAT i standardowe gwarancje, a  płatność następuje przelewem, za pobraniem (także za bony Sodexho) lub na raty. Są markety z komputerami, artykułami gospodarstwa domowego, meblami, biżuterią, kwiatami doniczkowymi, środkami para medycznymi, częściami samochodowymi, alkoholami i tysiącem innych dóbr znanych naszej cywilizacji. Wystarczy wejść do katalogu produktów, aby za pośrednictwem systemu linków dotrzeć do pożądanego artykułu. Bułka z masłem!

Zazwyczaj każda oferta składa się ze zdjęcia towaru, szczegółowego opisu zastosowania, parametrów technicznych i warunków jego dostawy oraz ceny. Ta ostatnia bywa często znacznie niższa od sklepowej. Zgodnie z ustawą o ochronie niektórych praw konsumentów z 2000 r., w ciągu 10 dni od dostarczenia towaru klient ma prawo odstąpić od umowy bez podania przyczyn. Po odesłaniu artykułu do nadawcy firma jest zobowiązana zwrócić pieniądze lub wymienić reklamowany przedmiot na inny.

W związku z tym, że na rynku e-commerce istnieje ogromna konkurencja, warto zapoznać się z opiniami osób, które dokonały już zakupów w  konkretnych sklepach. W necie bez trudu znaleźć można witryny zbierające porównania cen, informacje o promocjach oraz recenzje zamieszczanie przez klientów (np. www.dedo.pl). My, zbierając materiały do tego artykułu postanowiliśmy dokonać próby zakupu dwóch wybranych artykułów w dwóch różnych marketach. Nie było lekko!

Najpierw postanowiliśmy posłuchać dobrej muzyki odtwarzanej przez klasową wieżę i pogrymasiliśmy nad katalogiem odtwarzaczy. W tym celu na chybił – trafił wybraliśmy sklep odpowiedniej branży. Decyzja okazała się trafiona! EURO-NET jest firmą powiązaną z siecią handlową RTV-Euro-AGD, więc towar odebrać można osobiście w najbliższym sklepie tej sieci lub odpłatnie - za pośrednictwem kuriera. Wieża kosztowała ok.200 zł taniej niż taka sama w „Sferze”.

Sklep zapewnia nie tylko dostawę artykułu, lecz także jego wypoziomowanie i montaż w domu, co w przypadku pralki, kuchni czy zmywarki nie jest usługą bez znaczenia. Na zlecenie klienta firma zdejmuje blokady transportowe,  przewozi zużyty sprzęt w wybrane miejsce, prezentuje podstawowe funkcje telewizora albo zmienia kierunek otwierania drzwi w lodówce. My otrzymaliśmy wybrany sprzęt w dwa dni po złożeniu telefonicznego zamówienia, a należność odebrał kurier. Wszystko zgodnie z umową!

Znacznie gorzej poszło nam ze zmywarką, chociaż warszawski sklep Hoopla.pl zobowiązał się dostarczyć ją do Bielska w ciągu doby. Aby mieć pewność, że należność dotrze na rachunek sprzedawcy jednego dnia, zapłaciliśmy przelewem z tego samego banku, z którego korzysta Hoopla. Po trzech dniach bezskutecznego oczekiwania na dostawę zaczęliśmy wysyłać do firmy ponaglające maile. Żadnej odpowiedzi. Sklep nie podaje na swojej witrynie numeru telefonu. Dopiero po odszukaniu numeru w książce telefonicznej operator w Hoopli poinformował nas o niezależnym od dostawcy opóźnieniu. Łącznie na zmywarkę czekaliśmy siedem razy dłużej niż stanowi umowa, ale za to kosztowała o prawie cztery stówy mniej niż w „Sferze”. Szok!
Jak podkreśla powiatowy rzecznik konsumentów Irena Krzanowska, internetowe zakupy są coraz popularniejsze w Bielsku – Białej, a nasze przygody – niczym nowym. W razie złamania warunków umowy handlowej (np. kiedy dostarczony towar różni się od zamawianego), rzecznik podczas negocjacji z dostawcą występuje w imieniu klienta. Możliwa jest wówczas ugoda między stronami z rekompensatą finansową dla konsumenta włącznie.

Pani Krzanowska zaleca dokładną lekturę umowy zanim zdecydujemy się na wybór sklepu. Jeśli nie zawiera ona zobowiązania do dostawy w określonym terminie, poszkodowany klient może tylko wystąpić do sądu cywilnego o naprawienie strat z tytułu opóźnienia przesyłki. Rzecznik napisze pozew w naszym imieniu, ale ciężar udowodnienia strat w procesie oraz koszta należą wyłącznie do nas. Ostatecznie firma zawsze może powiedzieć, że winę ponosi kurier. Zgodnie z przepisami bowiem, to do przewoźnika należy realizacja tej części umowy, która dotyczy fizycznej dostawy zamówienia do rąk własnych klienta.

Autor: Robert Kowal