Do końca czerwca ma być gotowy akt oskarżenia przeciwko siedmiu bielskim komandosom, którzy w sierpniu ub.r. brali udział w ostrzale afgańskiej wioski Nangar Khel. Tymczasem minister obrony narodowej zdymisjonował dowódcę brygady z Krakowa za to, że publicznie wystąpił w obronie naszych żołnierzy.
Prokuratura wniosła właśnie do sądu wniosek o przedłużenie aresztu dla uczestników incydentu w Nangar Khel. Jeśli zostanie przyjęty, żołnierze spędzą za kratami cały czas, który pozostał do procesu. Jak zapewnia minister Bogdan Klich, akt oskarżenia powinien być gotowy do końca czerwca. Wtedy właśnie będzie mógł się rozpocząć proces. Nieoficjalnie mówi się o zmianie zarzutów stawianych bielskim komandosom na lżejsze.
Ostatnio w obronie aresztowanych żołnierzy stanął publicznie dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej, gen bryg. Jerzy Wójcik. W wywiadzie dla prasy podkreślił, że podczas wykonywania zadania bojowego żołnierze nie mają czasu zajmować się analizą zgodności otrzymanych rozkazów z prawem międzynarodowym. Do takich spraw są ich przełożeni. Przypomnijmy, że ani dowódca polskiego kontyngentu, ani dowódca grupy bojowej nie mają zarzutów w związku z akcją w Nangar Khel. Generał ocenił, że poziom dyscypliny w bielskim batalionie jest...najwyższy w skali całych naszych sił zbrojnych. Minister Klich uznał wypowiedź generała za akt niesubordynacji i odwołał go ze stanowiska.
Wcześniej solidarność z bielskimi komandosami wielokrotnie manifestował dowódca Wojsk Lądowych, gen. broni Waldemar Skrzypczak, który odwiedzał ich nawet w więzieniu.
                                                                                                    rok