Jana Stromy po raz pierwszy spróbowała polskiego sernika na studenckiej imprezie w Ostrawie. — Smak pamiętam do dzisiaj — mówi. Przed świętami Jana przyjechała z mamą na zakupy do Cieszyna. W Polsce wiele rzeczy jest teraz tańszych niż w Czechach. Na targowiskach w Cieszynie panie kupiły wiklinowe koszyki i pościel, w supermarkecie wędliny na świąteczny stół. Ale najważniejsze były ciasta, w cukierni kobiety nie zwracały uwagi na ceny. Wybrały sernik (24 zł za kilogram), orzechowe rogaliki na wagę (18 zł) i jeszcze kilka innych rodzajów ciast i ciasteczek. Kupiły też makowiec dla sąsiadki. — Nie ma już granicy, nikt nie sprawdza, co się wiezie w aucie, więc nie ma problemu — dodaje.

Piekarze i cukiernicy zacierają ręce. — Jak już ktoś z Czech fatyguje się do nas na zakupy, to nie po to, żeby wieźć do domu pół kilo sernika. To klienci, którzy zostawiają sporo pieniędzy — mówi jeden ze sprzedawców.

źr. gazetacodzienna.pl