Kierowców jadących z Bielska do Mazańcowic zastanawia pewnie niecodzienne ustawienie znaków drogowych. Najpierw ich oczom ukazuje się znak ograniczenia prędkości do 40 kilometrów na godzinę oraz zakaz wyprzedzania, a zaraz potem, w odległości dosłownie 10 metrów stoi znak odwołujący ten zakaz. Kierowcy wpadają w osłupienie.

- Jechałem tą drogą ostatnio i zdębiałem. Co to za pomysł, żeby dawać zakaz wyprzedzania i zaraz potem go odwoływać? Przecież jest tam prosta droga, żadnego skrzyżowania. Nie rozumiem... – mówi pan Piotr, mieszkaniec Bielska-Białej.

Postanowiliśmy zainterweniować w tej sprawie w bielskiej drogówce. Zastępca naczelnika Sekcji Ruchu Drogowego Krzysztof Gałuszka po naszym telefonie osobiście sprawdził tamto miejsce.

– Przyjrzałem się tym znakom. Rzeczywiście ich ustawienie budzi mieszane uczucia. Obiecuję, że poruszę ten temat na najbliższym spotkaniu zespołu doradczego przy prezydencie miasta. Odbędzie się ono w sierpniu. Wtedy zadecydujemy czy ściągnąć znak odwołujący zakaz wyprzedzania, czy po prostu oba znaki – mówi Krzysztof Gałuszka. Trzymamy za słowo. Udamy się w to miejsce i sprawdzimy osobiście, czy coś w tej kwestii zostało zmienione.

/red/