Wszystkie dzieci są nasze – głosi popularne hasło działaczy UNICEF, TPD i zwykłych przyjaciół dzieci. Dla personelu bielskich placów zabaw filozofia ta jest na ogół jasna. Tylko w „Figlo – Parku” przy ulicy Cieszyńskiej przyjaźń bywa reglamentowana i nie dotyczy dzieci na wózkach. Panie i panowie z maluchami i niepełnosprawnymi – omijajcie Beskidzkie Centrum Zabawy szerokim łukiem!   

Od paru lat jak grzyby po deszczu powstają w parkach ogródki jordanowskie, na skwerach montowane są huśtawki, a place zabaw w centrach handlowych zachęcają rodziców do rodzinnych wypraw na zakupy. Największą popularnością cieszą się obiekty całoroczne, pobudowane pod dachem, ogrzewane i klimatyzowane. Te funkcjonujące w dużych domach towarowych starają się pogodzić dwie – wydawałoby się, że sprzeczne – funkcje : zabawę dla najmłodszych ze spokojnymi zakupami dla starszych, którzy nie są ponaglani wizją pociechy w zasikanych majtkach.
 
Celem realizacji obu zadań każdy park wyposażony jest w wiele przyrządów ruchowo - sprawnościowych. Nad bezpieczeństwem naszych pociech czuwa wykwalifikowany personel. To wystarcza na ogół, aby nasi milusińscy zapomnieli o bożym świecie i w pełni oddali się dokazywaniu. Ale rozrywka nie jest tania. Godzina pobytu w parku kosztuje od kilku do kilkunastu złotych.

W Bielsku – Białej jest kilka takich obiektów. Od  lat w centrum handlowo - rozrywkowym „Sfera” z powodzeniem funkcjonuje „Dżungla”. Plac jest usytuowany na drugim piętrze, obok klubu „Klimat”. Z klubem łączy go także obsługa gastronomiczno – kelnerska. Wejście do placówki jest przyjazne zarówno dla dzieci w wózkach inwalidzkich, jak w zwyczajnych „parasolkach”. Dojechać doń można bowiem albo windą, albo ruchomymi schodami.

W „Dżungli”  są m.in. zjeżdżalnia, siatki do wspinania i tzw. suchy basen. Personel chętnie przyjmuje najmniejsze maluchy, które jeszcze nie nauczyły się chodzić. Rodzice mogą je posadzić na wybrany przyrząd, aby nabrały odwagi w nieznanym środowisku. Natomiast mniej śmiałe maluchy z wózeczków przyglądają się starszym dzieciom, podczas gdy tata z mamą popijają kawkę przyniesioną przez kelnera z „Klimatów”. Godzina pobytu w dzień powszedni kosztuje 8 zł, a w weekendy i święta jest o złotówkę droższa.

Inny obiekt tego rodzaju przyciąga całe rodziny na zakupy do Sarniego Stoku. „Bajkowa Kraina” jest położona na parterze, ze specjalnym, łagodnym zjazdem dla wózków. Codziennie od rana do wieczora dzieci do lat 12  mogą wyszaleć się w suchym basenie z milionem kolorowych piłeczek, w zjeżdżalniach tubowych, ślizgach, wieżach i koszach do wspinaczki albo w dmuchanym zamku do skakania. Starsi gustują w grach telewizyjnych i fliperach.

Rodzice obserwują swe pociechy z kawiarni oddzielonej od placu niskim płotkiem. Są lody, gofry, zimne i ciepłe napoje. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby mama z maleńkim dzieckiem na wózeczku usiadła przy stoliku. Każde 10 minut zabawy kosztuje złotówkę. Za godzinę pobiera się 6 zł, ale miłe opiekunki nie egzekwują należności jak przysłowiowy komornik. Kiedy mój trzyletni synek zsikał się w majtki z emocji na widok zjeżdżalni, młoda pani wyraziła swoje ubolewanie, iż nie dostrzegła na czas dziecka w potrzebie i w ramach rekompensaty nie przyjęła dopłaty za dłuższe przebywanie na placu.

Największym, najstarszym i chyba najdroższym ośrodkiem zabaw ruchowo–sprawnościowych dla maluchów jest w naszym regionie Beskidzkie Centrum Zabaw dla Dzieci „Figlo – Park” przy ulicy Cieszyńskiej. Na powierzchni 600 metrów kwadratowych znajduje się tutaj nieprzebrane bogactwo przyrządów i zabawek przeznaczonych dla pociech, które nie urosły jeszcze wyżej jak 150 cm. Dominującym elementem placu jest duża, trzypoziomowa konstrukcja z labiryntami i przejściami, kilkumetrowymi zjeżdżalniami otwartymi i ruchomymi oraz pochylniami do wspinaczki, kładkami wietnamskimi, basenami z piłeczkami i małpim gajem dla najmłodszych. Są też flipery, symulatory wyścigów motorowych oraz inne gry zręcznościowe.

Zabawa w raju nie jest jednak tania. Godzina pobytu w dzień powszedni kosztuje aż 11 zł, a w dni wolne od pracy – 13 zł. Cennik obowiązuje wszystkie dzieci, choć maluchy do półtora roku życia korzystają z 50 proc. zniżki za pierwszą godzinę dokazywania. Natomiast zupełnie bezpłatny wstęp przewidziano dla osób niepełnosprawnych. Ten śmiały gest kierownictwa  placówki byłby godny naśladowania, gdyby nie ważny fakt. Otóż centrum przy Cieszyńskiej jest w ogóle nieprzygotowane na wizyty dzieci niepełnosprawnych.

Aby wejść na plac, trzeba wdrapać się po stromych schodach na drugie piętro starej kamienicy. Nie ma windy dla niepełnosprawnych, brak też jakichkolwiek podjazdów. Centrum jest równie nieprzyjazne dla dzieci w wózkach niemowlęcych. Nawet jeśli któryś z rodziców odważy się zanieść pociechę na własnych ramionach na górę, to wózek trzeba pozostawić w szatni, a dziecko na placu trzymać na rękach.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że miejscowy personel dobrano przypadkowo. Są osoby miłe, ale także takie, które najwyraźniej trafiły tutaj przez pomyłkę. Jedna z pań pobrała ode mnie z góry należność za wejście syna na godzinę zabawy. Gdy dostrzegła, iż jestem z roczną córeczką na wózeczku, zawróciła mnie ze schodów do sali głównej, wskazując na jakiś regulamin, który nakazuje pozostawianie wózków w szatni. Gdy w odpowiedzi zrezygnowałem z usługi zabawiania w centrum mojego starszego dziecka, dama odmówiła mi zwrotu wcześniej wpłaconej należności. – Przecież to kasa fiskalna, a ja nie mogę mieć manka – daremnie poszukiwała we mnie zrozumienia.

Wedle mitycznego regulaminu obiektu, wózeczek dziecięcy nie może stać nawet w obszernej kawiarence centrum. Złamanie tego przepisu mogłoby – zdaniem obsługi – zagrozić bezpieczeństwu bawiących się dzieci. „Pamiętaj, Figlo – Park jest miejscem wyjątkowym – czytamy na stronie internetowej placówki przy Cieszyńskiej. Trudno się z tym nie zgodzić. W centrum zabawy dla dzieci figlują najmłodsi, a dorośli nabijani są w butelkę. Wszystkim obiecano dostarczenie „niesamowitych wrażeń” i z obietnicy owej gospodarz się w pełni wywiązuje.

Autor: Robert Kowal














Place zabaw