– Wymieniali pokrycie dachowe, kleili papą bitumiczną, którą przed położeniem rozgrzewa się palnikami gazowymi. Tak zapewne zaprószyli ogień – wyjaśniał Jerzy Jurczak, dowódca akcji.


Uczestniczyło w niej sześć jednostek straży, które szybko opanowały ogień. Szczęśliwie pożar nie przedostał się do innych pomieszczeń kamienicy.

– Najpierw ci panowie, którzy pracowali na dachu, przybiegli do mnie po wodę. Mówili, że się pali. Ale na parterze nie było zadymienia. Potem przyjechali strażacy i kazali wyjść na zewnątrz. Dobrze, że nic poważnego się nie stało – mówiła Łucja Osińska, jedna z mieszkanek. Straty w wyniku pożaru nie są wielkie. Ucierpiał dach oraz sprzęty znajdujące się na strychu.

Źr. Dziennik Zachodni