Maciej Stanisław Zubek

 

Jerzy Proćpak i jego banda

 

Aleksandrowi

 

Dwie mamy pieśni o zbójniku Proćpaku i dwie o nim piosenki: ?Pieśń o standrechcie i Proćpakowej bandzie w roku 1795? i ?Pieśń o zbójniku Proćpaku?. Pierwsza ? współczesna do opisywanych wydarzeń ? nieznanego autora powstała pod koniec XVIII w., druga - autorstwa Jana Kocznura, dedykowana ?Łostomiłemu Gaździe Józefowi Szczotce?, napisana została pod koniec pierwszej połowy XX w.

Dwie piosenki o Proćpaku odnotował w swojej pracy ?Górale beskidowi zachodniego pasma Karpat? Ludwik de Laveaux, właściciel części wsi Rycerki, którą nabył w 1808 r. Jan Kocznur pisząc swoją ?Pieśń o zbójniku Proćpaku? znał ?Pieśń o standrechcie i Proćpakowej bandzie w roku 1795? ? wymienia ją w przypisie. Znał też dwie piosenki o Proćpaku, zamieszczone w pracy Ludwika de Laveaux, który nie miał pojęcia o istnieniu ?Pieśni o standrechcie?.

Jedną z tych piosenek rozpoczynającą się od słów ?Nie ma nad Proćpaka, tęższego chłopaka? wplótł Kocznur w tekst swojej ?Pieśni?.

 ?Pieśń? J. Kocznura odrywa się prawie w całości od rzeczywistego biegu wydarzeń, jest swobodną kompozycją nawiązującą do postaci herszta bandy zbójeckiej i nie pretenduje do uznania jej jako źródła historycznego. Co innego ?Pieśń o standrechcie?.

Należy zgodzić się z poglądem wyrażonym przez Juliusza Zborowskiego, iż autorem tego utworu był najprawdopodobniej urzędnik niemiecki (być może oberleśniczy występujący w tekście) zatrudniony w żywieckich dobrach Wielopolskich. Dowody językowe pozwalają na przyjęcie tej właśnie tezy i to bez ryzyka popełnienia błędu, gdyż twórca utworu dopuścił się w tekście licznych germanizmów, stosował niemiecką składnię i niekiedy niemiecki szyk zdania, kalecząc przy tym niemiłosiernie język polski ? przysposobiony w gwarze od miejscowej ludności.

Niemiec przedstawił rzecz o proćpakowych zbójnikach w formie rymowanej pieśni. Bez wątpienia byłby postąpił dużo lepiej, gdyby całą historię opisał w postaci zwykłego sprawozdania w swoim języku ojczystym. Decydując się na formę pieśni, i to wierszowanej, przeliczył się ze swymi literackimi możliwościami. Jednym słowem wybrał sobie formę jak najmniej odpowiednią do przedstawienia opisywanej materii. Z natury rzeczy bowiem pieśń jakoś nie przystaje do opisu czynności kryminalno-sądowych kończących się szubienicznymi scenami.

Tak czy siak uzyskaliśmy dość dobry wgląd w istotę sprawy, tj. w rozbójniczy proceder,  który przybrał gwałtownie pod sam koniec XVIII w. ? szczególnie za sprawą zbójnika Proćpaka i jego kompanii ? a z którym tak skutecznie rozprawił się sąd doraźny, tzw. standrecht.

Postępowanie karne przeciwko rabusiom zostało przeprowadzone bardzo sprawnie, z dużym rozmachem, przy użyciu znacznej ilości wojska (300-osobowy regiment), w sposób bezwzględnie rygorystyczny. Osądzono na surowe kary 143 sprawców. 21 publicznie powieszono, czterech zbójników-dezerterów z armii austriackiej odesłano do ich regimentów na rozstrzelanie, 42 ? posłano na kryminał w Wiśnicz, tam po kije pięć codziennie, na wodzie i chlebie ...?, resztę skazano na plagi. Ponad 60 osób zostało uniewinnionych.

?Taka straszna medycyna tyle też sprawiła, że od tego czasu cicho, las i droga czysta,

Ani słychać o rozboju u góralach, ani o rabunku?.

Zbójnicy Proćpaka ?urzędowali? na dość rozległym obszarze. Obejmował on okolice nie tylko położone koło Żywca, tj. Milówkę, Rajczę, Sopotnię, Jeleśnię, Ślemień, Łękawicę, Skawicę, ale także i inne miejscowości położone dużo dalej: Czadcę, Wisłę, Jabłonków, nie wyłączając okolic Nowego Targu czy też Starego Sącza! Grasowali w Beskidzie Żywieckim, na Śląsku Cieszyńskim, Podhalu, Spiszu i Orawie.

Historia samego Jerzego Proćpaka jest dość prosta. Pierwsza kradzież, więzienie, ucieczka, rozboje i zabójstwa, pojmanie, sąd, szubienica.

Z ?Pieśni o standrechcie...? dowiadujemy się, że: ?w roku tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym drugim jakiś Jerzy Proćpak, chłop z Kameśnic u drógi, za małę kradzieże posłany był na Wiśnicz i siedział tam w areszcie, aż mu zaczęło tęsknić. Wyłamawszy kraty z Wiśnicz, ten uciekał i przyszedł do ojczyzny...?

Podczas przesłuchania podał do protokołu, że był karany za kradzież sąsiadowi cielaka, z którego mięso sprzedał karczmarzom. Sprawa wyszła na jaw, Proćpak został ujęty i osądzony. Osadzono go w Wiśniczu. W ramach odsiadki wymierzono mu pięćdziesiąt kijów, po których stracił przytomność i musiano go ?chłodzić?.  Po wyłamaniu żelaznych sztab w oknie celi wyskoczył na zewnątrz i uciekł. Powrócił do siebie, do domu do Kamesznicy. Powód kradzieży cielęcia opisał z rozbrajającą szczerością:

?Już w młodości mi na uciechy i tańce brakowało,

Patrzałem złapać, gdzie co mogłem, aby muzyka brzmiała?. 

Po ucieczce ukrywał się w górach i lasach, tylko w nocy odwiedzając potajemnie swoją żonę.

Zbójować rozpoczął po trafieniu na Chowaniaka, dezertera z wojska austriackiego, który był już zmówiony z trzema innymi rozbójnikami: Smyrakiem, Jarcem i Bulką.

Początkowo ?szwarcowali tabakę?. Otoczeni w Sopotni zastrzelili żołnierza i strażnika. Jedną osobę ranili. W dalszej kolejności dokonali rozboju na gościńcu w Rajczy, gdzie napadli na trzech węgierskich kupców. Jednego z nich, który stawiał opór, Proćpak osobiście zastrzelił.

?Najprzód Węgrzynów handlujących trzech napadliśmy, A kiedy jeden się chciał bronić, w łeb mu kulę dałem. (...) Przez lato dobrze nam tu było, kiedy nie sarna to baron. Znowu hala, mleko, syr i masła, żyd dość wódki dawał. To życie się nam podobało...?

Gdy lato się jednak kończyło i trzeba było poszukać sobie miejsca na przezimowanie,

?Ja znalazłem przyjaciółkę, Barbarę Sołtyskę, w Kameśnicy, chałupniczkę...?

Sołtyska przyjęła zbójnika na przezimowanie do swojej chałupy. Wcale nie przeszkadzało jej to, że wcześniej harnaś ubił jej brata. Z powodu tej śmierci bardzo rozpaczała, ale, zdaje się, tylko na pokaz. Pikanterii całej sprawie dodaje i to, że Proćpak wynajął izbę wraz z córką Barbary ? Hanką, z którą ?ligał?. Jak się okazuje, 53 dukaty wręczone przez zbójnika Sołtysce usunęły wszelkie przeszkody.

?Przez trzy lata dobrze poszło, życie było wesołe?, ale wszystko, co dobre, szybko się kończy. A skończyło się źle za sprawą samej Sołtyski. Pod koniec listopada 1795 r. kumotrowała ona do chrztu w Kamesznicy. Podpiła sobie na chrzcie i wygadała o zbójniku, którego poszukiwano. Kumoter posłyszawszy informację zaraz ?poszedł jeszcze w nocy, donieść to podejrzenie należytej mocy?. 26 listopada 1795 r. zbój został ujęty w chacie Sołtyski i przewieziony do Milówki. Wraz z Proćpakiem uwięziono też samą Sołtyskę wraz z córką...

Wcześniejsza próba ujęcia zbójników w karczmie w Rajczy nie powiodła się. Proćpak wraz z dwoma kompanami wymknął się obławie pomimo otoczenia gospody. Podczas strzelaniny zbójnicy zranili sześciu ludzi z obławy. Jednego ze ścigających Proćpak zastrzelił.

W trakcie owych trzech lat, w których to ?zbójnikom wiodło się dobrze i życie było wesołe?, banda Proćpaka budziła strach i przerażenie. Natężenie rabunków było już tak duże, że władza zmuszona została do podjęcia działań radykalnych.

W lecie 1795r. z ambon i na zwoływanych po wsiach i przysiółkach zebraniach ogłoszono wszem i wobec wprowadzenie sądów doraźnych (standrechtu). Sprawców sądzono na miejscu, a wyrok wykonywano natychmiast po jego ogłoszeniu. Proćpak i inni zbójnicy zostali poddani temu trybowi. Uprzedzając wypadki, trzeba podać, iż Proćpaka osądzono na końcu. Ponieważ przyznał się do wszystkich czynów i wydał wspólników, trzymano go na potrzeby procesu. Jeżeli kompan Proćpaka zapierał się udziału w przestępstwie, przeprowadzano konfrontację, w efekcie której dawano wiarę Proćpakowi. To wystarczało.

Nim jednak przesłuchano Proćpaka, opisano jego wygląd. Ten sposób postępowania był typowy. To z protokołu opisu zbójnika autor ?Pieśni o standrechcie...? zaczerpnął informacje o jego wyglądzie.

?Strój jego był następujący: kapelusz wstęgą obszyty,

Kaftan był niebieskiej farby, czerwono podszyty.

Spodnie tej samej farby, sznurkiem obszywane,

I kierpce miał, jak zwykł, góralskie, brunatno-skórzane,

Koszula cienka, biała z gorsami

I u rękawów z pięknymi mankietami,

Pod szyją spinka mosiężna spinaną.?

Jak już wspomniano, Proćpak przyznał się bez potrzeby użycia kija do zarzutów.

?Że sześćdziesiąt śtyry razy rabunków uczynił

I trzynaście ludzi zabił, czasem i skaliczył?.

Sąd doraźny działając w Żywcu, w Wieprzu i Milówce od drugiego do trzynastego stycznia 1796 r., rozpatrując sprawy w dzień i w nocy, przesłuchał 200 osób.

14 stycznia ogłoszono pierwsze orzeczenie sądu doraźnego. Na jego mocy skazano na karę śmierci czterech zbójników: Adama Pilcha z Lachowic, Janka Kulika z Ustronia, Janka Gomolę z Wisły i Macieja Hajdisa ? też z Wisły. Bezpośrednio po odczytaniu wyroku o godz. 8 rano powieszono wszystkich publicznie w Kamesznicy.

17 stycznia ogłoszono kolejny wyrok śmierci, który wykonano w następnym dniu. Stracono sześciu zbójników: braci Wojciecha i Sebastiana Chowaniaków, braci Macieja i Błażeja Mazderów, Walentego Mrowca i Macieja Polaka.

Siódmemu, który również miał być egzekwowany ? organiście Błażejowi  Sołczeńskiemu ze Skawicy ? zamieniono karę śmierci na dożywocie za wstawiennictwem księdza kanonika Pawlusińskiego ? proboszcza jeleśniańskiego. Za jakie sprawki sądzono organistę, tego nie wiemy.

19 stycznia skazano i powieszono Tomasza Tedora, Tomasza Tomasnego, Józefa Wojtasza, braci Józefa i Wawrzyna Łajczaków oraz Wojciecha Hylę.

Podczas kolejnej egzekucji 26 stycznia na sznur poszli: Klemens Ficek ze Skawiec, Jan Duchała z Koszarawy, Tomasz Pindel z Lachowic i jako ostatni dwudziestoośmioletni Jerzy Proćpak z Kamesznicy ? herszt bandy zbójeckiej. Chowaniaka, Jarca, Smyraka i Bulkę ? kompanów Proćpaka ekspediowano do ich regimentów, gdzie zostali jako przestępcy rozstrzelani.

Dezerterzy Jarco i Bulka ? pierwszy z Kamesznicy, drugi z Rycerki ? zostali pojmani, już po ujęciu Proćpaka. Obaj ukrywali się na polanie Michała Jurasza w Kamesznicy. Jurasz, pobrawszy od zbiegów pięćdziesiąt dukatów, wydał ich przy pierwszej okazji. Pod pozorem zakupu żywności opuścił chałupę, w której przebywali zbójnicy i powiadomił sąd o miejscu ich pobytu. Zostali ujęci na polanie Barbarycznej zwanej Przystopem. Jarco przyznał się do 64 rabunków, Bulka do 95.

Szczególnie niebezpiecznym rabusiem okazał się Smyrak, który został zadenuncjowany przez donosiciela. Miał przebywać na jednej z hal z ?dziewką?. Otoczony przez żołnierzy strzelił do jednego z nich, ale chybił. Jego ?dziewka? drągiem rozbiła bagnet owego żołnierza. Uciekając schronił się w lesie we wnętrzu pustego drzewa. Pościg za przestępcą okazał się skuteczny. Ujętego Smyraka skuto i odwieziono do aresztu w Wieprzu. Podczas wyprowadzania go z wozu rzucił się na wartowników i podjął nieudaną ucieczkę. Dopadł go własny stryj. W trakcie przesłuchiwania o mało nie zabił sędziego. Nie dość na tym. On i Proćpak usiłowali w areszcie udusić Hankę ? córkę Barbary Sołtyski, która została do nich dopuszczona. Pewnie byli o tym przekonani, że to ona ich wydała.

Zrzucili jej na szyję łańcuchy i poczęli dusić. Smyrak z jednej a Proćpak z drugiej strony. Została uratowana przez strażników. Sam Smyrak przyznał się do sześciu zabójstw i 59 rabunków. 

?Pieśń o standrechcie...? nie stała się zaczynem ?Proćpakowego? mitu czy legendy. Dwie pioseneczki o zbójnikach odnotowane w pół wieku później przez de Laveauxa mogłyby sygnalizować tylko zwiastuny mitu, ale to ? zdaje się za mało ? nawet gdyby dołożyć do tego powstały w sto lat później utwór Kocznura.

Pospolici przestępcy nie przechodzili do legendy. Proćpak i jego zbójecka watacha nie dokonali niczego wzniosłego, co by zasługiwało na uznanie. Rabowali i mordowali dla własnej korzyści i własnego użycia. Nie ?równali świata?, grabiąc bogatych i rozdając biednym.

Proćpak bez wątpienia dokonał nie lada wyczynu uciekając z więzienia w Wiśniczu, ale do budowy mitu o nim to nie wystarczało. Ujęty ? wydał wszystkich wspólników i to bez żadnych skrupułów. Dawne więzi z kolegami przestały mieć dla niego znaczenie.

W pół wieku po straceniu zbójników pamięć o wydarzeniach, o których tu mowa, już gasła. Hrabia Ludwik dla zaspokojenia własnej ciekawości musiał poszukiwać świadków rozprawienia się standrechtu z przestępcami.