W jaki sposób powietrze poskramia Sebastian Kawa? Tego można się dowiedzieć z rozmowy, jaką z wybitnym szybownikiem przeprowadziła Małgorzata Skórska.

? Czy już jako mały chłopiec marzył Pan o tym, aby latać na szybowcach?

? To normalne, że każdy kiedyś marzył o lataniu, przemieszczaniu się w trójwymiarowej przestrzeni. Szybowce są realizacją tego marzenia. Można latać na paralotniach, na lotniach, ale one dają dużo mniejsze możliwości niż latanie szybowcami, bo szybowce są dużo ?dojrzalsze?. Od dziecka wychowywałem się na lotnisku. Już jako czterolatek pomagałem tacie. Pamiętam, że wtedy mówiłem, że to ja usiądę na tym ogonie i polecę z tatą i czekałem wtedy aż tata wyląduje. Wiele razy miałem wtedy okazję ?przejechać się? szybowcem czy samolotem po lotnisku. Oczywiście nie były to loty, choć wykonałem też wtedy  parę lotów jeszcze przed szkoleniem, czyli bez stresu, że ktoś czegoś będzie ode mnie wymagał. Można było z przyjemnością spróbować sterowania i zapoznać się z tym, co dzieje się w powietrzu,  także to były takie przeżycia, które się pamięta. Jeżeli się tego spróbowało, to się w końcu musiała urodzić fascynacja lotnictwem. Nic więc dziwnego, że gdy miałem 16 lat, to zacząłem się szkolić. Wcześniej pływałem zresztą na żaglówkach, tak że ze sportem już miałem do czynienia i tak naprawdę najpierw byłem zawodnikiem, a później nauczyłem się latać na szybowcach. Jeśli potem przyszły szybko sukcesy w lataniu, to nie jest dziwne, bo na żaglówkach już zdobywałem mistrzostwa Polski w Spartakiadzie Młodzieży. Trzeba się nauczyć być zawodnikiem. Pasji, wytrwałości, współzawodnictwa nauczyłem się już wcześniej ? zanim nauczyłem się latać na szybowcach!

? Z wykształcenia jest Pan lekarzem. Szybowce to pasja. Czy można powiedzieć, że pasja stała się Pana zawodem, czyli sposobem na zarabianie pieniędzy?

? Z szybownictwa w takiej formie, w jakiej istnieje, można powiedzieć nawet, że zanika, nie będzie można się utrzymać, więc muszę robić coś innego. Nie mam takiej perspektywy, żeby można było wyżyć z szybownictwa. Gdy jednak przychodzą sukcesy, to trudno je porzucić. Gdybym nie odnosił sukcesów, to nie zajmowałbym się lataniem w tak dużym zakresie jak w tej chwili, ale zdobywam medale praktycznie niemal seryjnie i przykro by mi było to zostawić. Nie potrafię nic innego robić najlepiej na świecie, więc trudno mi zostawić szybownictwo.

? Jest Pan wielokrotnym mistrzem świata. W krótkim czasie osiągnął Pan wielkie sukcesy.

? To niezupełnie tak. Na pierwszy medal mistrzostw świata latałem praktycznie 15 lat. Przyczyny tkwią w tym, że jesteśmy biedniejsi od państw zachodnich i nigdy nie mieliśmy takiej możliwości, żeby wystartować w klasach czy miejscach, które były dla nas za drogie.

W tej chwili mam już jednak trzy tytuły mistrzowskie jednocześnie. Jestem mistrzem świata w klasie 15-metrowej, w klasie standard i mam tytuł mistrza Europy w klasie standard, toteż mam trzy tytuły z sześciu naraz i jestem rozczarowany kiedy jest sezon bez mistrzostw świata.

? Które osiągnięcia ceni Pan najbardziej?

? Najbardziej sobie cenię trzykrotną wygraną w zawodach Grand Prix. Zawsze rozgrywano je w miejscach, które były dla mnie dużym wyzwaniem i gdzie przyjechałem pierwszy raz. Były to Alpy Francuskie, Alpy Nowozelandzkie, a potem Andy w Chile i za każdym razem musiałem się nauczyć tego miejsca. W górach nie można przyjechać i wystartować. To tak, jakbyśmy się chcieli ścigać z warszawiakami na ulicach stolicy. Mimo to udało mi się wygrać wszystkie trzy pierwsze edycje. Pierwszy puchar przechodni za te zawody już został u mnie na zawsze. To jest sukces, który sobie najbardziej cenię. Jeżeli chodzi o pojedyncze imprezy, to wyjazd do Nowej Zelandii dla mnie był jako młodego pilota dużym wzywaniem. Pojechałem tam zupełnie sam, bez pomocnika i bez przyczepy transportowej. Jakiekolwiek potknięcie, drobne uszkodzenie, choroba czy lądowanie w terenie przygodnym, skąd musiałbym się dłużej wydostawać, to wszystko mogło zniweczyć cel tego wyjazdu i odebrać mi szansę na zdobycie medalu, a jednak udało się. Nie popełniłem żadnego błędu i wygrałem.

? Szybownictwo to w naszym kraju ekskluzywny sport.

? Tak samo drogi jak każdy inny sport wyczynowy. Powiedziałbym nawet, że dużo tańszy niż pojedynczy piłkarz. Szybowiec, który kosztuje tyle, ile zgrupowanie dla piłkarza, lata przez 20 lat!  

? Czy po Pańskich sukcesach zwiększyło się zainteresowanie szybownictwem w naszym kraju?

? W Bielsku-Białej zainteresowanie szybownictwem znacznie wzrosło po tym, jak zaczęliśmy relacjonować nasze występy. Większość filmów o polskim szybownictwie, które są dostępne w Internecie, to prace mojego autorstwa. Mam się tutaj czym pochwalić i uważam, że to spowodowało, że ludzie dużo wiedzą o szybownictwie i coraz bardziej garną się do tego sportu. Widzę to, ucząc przyszłych pilotów szybowcowych na szkoleniach na Żarze. Fanów szybownictwa przybywa. Jest to sport dość popularny, bo wystarczy zobaczyć, jak wiele osób zgłasza się na szkolenia szybowcowe. Niestety po każdych mistrzostwach jesteśmy pomijani w mediach i przez to w Polsce nie jesteśmy znani. Przeciwnie ? jesteśmy kompletnie niedocenieni.

? W styczniu 2013 r. znów będzie okazja do tego, aby się wykazać. Szybowce już pojechały? do Ameryki na mistrzostwa świata.

? To będzie gdzieś w środkowej Argentynie ? tereny płaskie, dookoła dużo pól uprawnych i prawdopodobnie będziemy mieli do czynienia z burzami. To będzie loteria, bo jeżeli są burze, to nigdy nie wiadomo, jak się skończy dzień. Będziemy próbowali i czas pokaże, co będzie. Przygodę z burzą za sterami podczas mistrzostw mam już za sobą. Burze pozwoliły mi wygrać pierwsze zawody finałowe Grand Prix we Francji. Gdyby nie nietypowe warunki burzowe, to nie miałbym żadnych szans z Francuzami u nich w górach. Tam startowali instruktorzy, którzy mieli doświadczenie rzędu 15 tysięcy godzin w lataniu w tym miejscu, a ja do tej pory po 20 latach latania mam cztery tysiące godzin wszędzie! To kolosalna różnica. Zmieniła się jednak pogoda i udało mi się zrobić coś inaczej niż oni ? niestandardowo ? i okazało się, że wygrałem. Burze to jednak naprawdę zawsze jest ogromna loteria i nie można przewidzieć, jak się rozwiną do końca. Można tylko powiedzieć, że one będą, ale dokładnie, w którym miejscu i o której godzinie, to trudne do przewidzenia. Zdradzę zresztą tajemnicę. Szybownicy tak naprawdę często latają w takiej pogodzie, jaką inni lotnicy omijają. Jeżeli jest burza, to do niej lecimy. Wykorzystujemy warunki, bo tam jest ?noszenie?! Swoje pierwsze przewyższenie na pięć tys. m zrobiłem w chmurze burzowej.

? Jaki jest Pana przepis na sukces?

? Bardzo duże zaangażowanie w to, co się robi. Tak naprawdę talent sam w sobie nie istnieje ? bierze się z faktycznego umiłowania do dyscypliny, którą się uprawia. To zaangażowanie wzięło się stąd, że na początku miałem trochę więcej możliwości niż inni. Mój tata latał i bardzo szybko wprowadził mnie na początku w tajniki ?wyższego? latania zawodniczego. Do tego jeszcze miałem doświadczenie zawodnicze ? byłem już zawodnikiem, zanim zacząłem latać na szybowcach. Na początku było mi trochę łatwiej, ale teraz już wcale nie jest tak łatwo.

? Przeleciał Pan właściwie nad całym światem. Który z lotów był dla Pana najbardziej ekscytującym przeżyciem?

? Najbardziej cenię sobie latanie w górach. Jest ciekawsze niż na płaskim. To chyba spełnienie tego marzenia, żeby się przemieszczać w trójwymiarowej przestrzeni między przeszkodami i w górach tak właśnie jest. Natomiast na płaskim terenie nie ma żadnych przeszkód. Wszystko się gdzieś przesuwa, bo wszystko jest daleko. O wiele więcej możliwości mamy w lataniu górskim ? jest żagiel, fala, jest bryza, wiatr w dolinach, zafalowanie nad górami. Wszystko jest przez cały czas zagadką ? co będzie można wykorzystać i co będzie najskuteczniejsze i najszybsze do wykonania przelotu. Wtedy mogą wystąpić różne zjawiska równocześnie i trzeba zdecydować, czy polecieć górą nad chmurami na fali, czy wykorzystać na przykład wynoszenia żaglowe przy zboczach.

? Jakie są Pana podniebne marzenia?

? Jeżeli chodzi o wysokie latanie to myślę, że Patagonia. Chciałbym jeszcze przelecieć nad Mount Everestem. Zostaje jeszcze Antarktyda?