W piątkowym "Sporcie" prezes Podbeskidzia zapowiadał, że nie pozwoli Robertowi Demjanowi wyjechać przed końcem kontraktu do Belgii. Ostatecznie zgodził się jednak na wyjazd napastnika.

Prezes Podbeskidzia nie traci jeszcze nadziei, że napastnik zostanie w Bielsku-Białej, mimo złego klimatu rozmów między nim a menedżerami Demjana. - Powiem szczerze - mam bogate doświadczenie w kontaktach z piłkarskimi menadżerami, ale coś takiego spotkało mnie po raz pierwszy i mam nadzieję, ostatni. Na koniec pragnę jednak dodać, że tematu pozostania Roberta w naszym zespole nie zamykam. Zgodziłem się na to, aby nie jechał z nami na turniej do Zakopanego i opuścił klub przed końcem kontraktu ale jednocześnie po dzisiejszym treningu żegnając się z nim powiedziałem, że moja oferta nadal jest aktualna i byłoby mi bardzo miło, gdyby we wtorek wsiadł do autokaru wiozącego drużynę na obóz do Wronek - nie ukrywa Borecki.

"Sternik" bielszczan ujawnia też trochę szczegółów negocjacji kontraktowych. - Jest mi bardzo przykro, iż doszło do sytuacji, w której znikome są szanse na to, aby Robert Demjan pozostał w naszym klubie. Ciężko pracowaliśmy nad tym, aby stało się inaczej. Robert dostał najlepszą ofertę jaką mogliśmy mu zaproponować. Przystaliśmy na wszystkie jego oczekiwania. Zaproponowaliśmy mu - co chcę podkreślić - aż trzyletni kontrakt, a nasza propozycja według moich wiadomości była najlepsza w ekstraklasie.

Poszło właśnie o menedżerów. - Nie może być tak, że przy wielogodzinnych dyskusjach na temat transferu Roberta tylko pół godziny rozmawiamy o oczekiwaniach piłkarza, a całą resztę czasu poświęcamy dyskusjom na temat wielkości gaży usługi menedżerskiej dla dwóch panów, którzy reprezentują zawodnika. Osobna kwestia to ich zachowanie, które - mówiąc delikatnie - mocno i to na minus odbiegało od tego, jak zachowują się menedżerowie innych zawodników - kończy.

red