Trzy wygrane, cztery remisy i zero porażek - to bilans Podbeskidzia pod wodzą Dariusza Żurawia. 50-latek odmienił oblicze zespołu, który znów gra ofensywnie i ma trzech liderów* - Bilińskiego, Goku i Simonsena, a kibiców cieszyć powinien rozwój Marcela Misztala i powrót wychowanka Jakuba Bierońskiego. I choć wciąż daleko do ideału, jest nadzieja, że ten sezon nie będzie stracony.

25 punktów po 16. kolejkach ma na swoim koncie Podbeskidzie. To dokładnie tyle samo, ile miało na tym etapie sezonu rok temu. "Górale" nie przegrali od siedmiu spotkań, czyli od momentu gdy sympatycznego Mirosława Smyłę zastąpił Dariusz Żuraw. W momencie zmiany na stanowisku szkoleniowca wśród kibiców z Bielska-Białej nie brakowało głosów, że winni słabego startu i blamażu w Zielonej Górze są jedynie piłkarze. Pojawiały się argumenty, że zawodnicy nie potrafią wymienić kilku podań, drużyna nie ma potencjału, została źle zbudowana, aż wreszcie, że jest w niej za dużo obcokrajowców.

Tym tezom przeczą wydarzenia ostatnich tygodni - odkąd w Bielsku-Białej pojawił się trener, Podbeskidzie znów gra w piłkę. Na boisku jest zorganizowane, potrafi skutecznie zaatakować wysokim pressingiem, zdobyć bramkę w ataku pozycyjnym, odmienić losy spotkania, ale przede wszystkim nie przegrywa. Nadal zdarzają się wstydliwe wpadki jak z Wisłą czy Zagłębiem (gdyby nie błąd sędziego i anulowana przez PZPN czerwona kartka, byłoby kolejne zwycięstwo), nadal zespół traci za dużo goli, ale po dwóch miesiącach bilans 13 punktów w siedmiu spotkaniach, wstydu nikomu nie przynosi.

Żuraw wskrzesił piłkarzy o najwyższych umiejętnościach w zespole. Kamil Biliński od zmiany trenera zdobył siedem goli, Goku dołożył trzy trafienia i zanotował pięć asyst. Zmiana pozycji bardzo dobrze wpłynęła także na Jeppe Simonsena. 27-latek trafił zimą do Bielska-Białej jako kandydat na wahadłowego. Tam zaczął swoją grę w barwach Podbeskidzia, ale potem nieco z musu obrońcę zrobił z niego duet Jawny-Dymkowski. Na tej samej pozycji widział go Mirosław Smyła, ale Żuraw ponownie przestawił szybkiego "Dżepa" na wahadło. Efekt? Gol i cztery asysty, a kluczowych podań mogło być więcej. Wystarczy wspomnieć wykreowaną okazję Ezeuqiela Bonifacio w meczu z Sandecją, gdy Argentyńczyk trafił w słupek.

Kibiców cieszyć mogą jeszcze dwie sprawy - od kilku spotkań coraz pewniej w środku pola prezentuje się Marcel Misztal. 19-latek zimą za nieco ponad 20 tys. zł ekwiwalentu został "podebrany" GKS-owi Tychy. Podbeskidzie skorzystało z gapiostwa rywali i zakontraktowało utalentowanego zawodnika. Środkowy pomocnik ma wysokie umiejętności techniczne, gra zarówno prawą, jak i lewą nogą, coraz więcej widzi na boisku i nie boi się brać na siebie ciężaru gry. Potencjał pokazał już w debiucie Żurawia, gdy zdecydował się na rajd przez pół boiska i dośrodkował do Bilińskiego. W kapitalnej pierwszej połowie meczu z Wisłą przechodziła przez niego większość akcji Podbeskidzia. Oczywiście, zdarzają mu się takie wpadki jak na początku sezonu z GKS-em Katowice, gdy powinien opuścić murawę jeszcze w pierwszej połowie, ale to wciąż młody piłkarz, którego trzeba umiejętnie poprowadzić i "zbudować". 

Druga kwestia to powracający do formy Jakub Bieroński. Za wychowankiem słaby poprzedni sezon, a przede wszystkim runda wiosenna. 19-latek z Termaliką pojawił się w wyjściowym składzie w meczu ligowym po raz pierwszy od marca, z Sandecją wykończył koronkową akcję zespołu, a w jego przypadku grę bez piłki, czym zwiódł obrońców, należy docenić jeszcze mocniej niż mierzony strzał pod poprzeczkę.

* - pozytywną metamorfozę przeszło jeszcze kilku innych piłkarzy

bak