Dwa słowa za dużo w stronę prezesa Bogdana Kłysa zadecydowały o odejściu Michała Janoty z Podbeskidzia, który przyznaje, że nie chciał się sądzić z klubem i przystał na rozwiązanie kontraktu. Były kapitan wbił szpilkę w trenera Grzegorza Mokrego.

33-latek był gościem Tomasza Ćwiąkały w jego kanale na Youtubie. W rozmowie nie zabrakło wątku Podbeskidzia i wydarzeń z października. Michała Janota zostało odsunięty od drużyny, a po tygodniu rozwiązał kontrakt. Wszystko działo się, gdy prezes Bogdan Kłys postanowił „zamrozić” pensję piłkarzy.

- Zbyt wiele nie mogę powiedzieć, bo ogranicza mnie pewien „papier”. Powiedziałem w stronę prezesa o dwa słowa za dużo, nie dobrałem odpowiednich słów. Oczywiście od razu przeprosiłem, bo było mi z tym głupio. Słowa te padły na forum całej drużyny. Mówiąc w skrócie wstawiłem się za nią - były problemy i wyszedłem przed szereg, nie zgadzając się z pomysłami prezesa - wyjaśniał Janota.

Dopytywany dodał, że wziął w obronę drużynę z własnej inicjatywy. - Taki mam charakter, to wygrało. Próbowałem wstawić się też za młodszymi zawodnikami - wyjaśniał. Pomocnik tłumaczył, że „jako kapitan musiał wstać i wyrazić swoje zdanie”. - Uważałem, że ta sytuacja była nie fair w stosunku do nich. Od słów do słów, no... nie mogę za wiele powiedzieć, próbuję to jakoś obejść, ale w efekcie czego musieliśmy się rozstać. Na chwilę zostałem przesunięty do rezerw, ale to było niezgodne z moim charakterem. To też pokazuje, jakie miałem relacje z trenerem, który nie stanął po mojej stronie. Wręcz przeciwnie, uważam, że było mu nie na rękę, gdybym został i musiałem odejść - wyjaśniał były kapitan Podbeskidzia.

- Nie chciałem czerpać korzyści siedząc w rezerwach. Mogłem tak zrobić, rozmawiałem o tym z prawnikiem, miałem takie prawo. Wygrałbym spokojnie tę sprawę, mógłbym się sądzić, ale nie było mi to na rękę. Nie jestem taką osobą, uznałem, że lepiej wrócić do domu, dwa czy trzy miesiące być bez klubu niż się męczyć w rezerwach i żeby tę sytuację odczuwała rodzina - tłumaczył ofensywny pomocnik.

W dalszej części dyskusja toczyła się m.in. wokół Korony Kielce prowadzonej przez Leszka Ojrzyńskiego, gdy zespół zyskał przydomek „bandy świrów”. Było to nawiązanie do walecznego i zadziornego stylu drużyny, w którym nie było przesadnie wielkich nazwisk. Janota latem 2012 roku dołączył do drużyny.

- Taki styl, piłka, jak wtedy Korona, jak metody Leszka Ojrzyńskiego mają rację bytu? - pytał dziennikarz. W tym momencie ponownie pojawił się wątek zwolnionego niedawno trenera Podbeskidzia. - Dzisiaj trenerzy, co niektórzy, za miękko podchodzą nawet. Chociaż różni są, wszystko zależy od charakteru. Leszek był taki, a Mokry jest inny, naprawdę inny. Uważam, że jest wręcz za miękki. Powinien na nas parę razy ryknąć, sam mu to mówiłem. Jak ktoś popełnia błąd, kolejny raz, to zwróć mu uwagę dosadniej, żeby zrozumiał, że robi źle. A on (Mokry - red.) przychodzi do szatni, śmieje się i jest wszystko super - wyjaśniał Janota.

bb