Kontrowersją zakończyło się wczorajsze spotkanie Podbeskidzia z Zagłębiem. Gol na wagę remisu padł w 11 doliczonej minucie, choć sędzia doliczył ich tylko siedem. Dariusz Żuraw po meczu przekonywał, że rzutu rożnego w ogóle nie powinno być.

Patryk Gryckiewicz był bohaterem końcówki wczorajszego spotkania przy Rychlińskiego. Najpierw wyrzucił z boiska Ezequiela Bonifacio, któremu za kopnięcie piłki po gwizdku pokazał drugą żółtą kartkę, a potem nie zakończył spotkania po siedmiu doliczonych minutach. Duże zastrzeżenia do pracy sędziego miał Dariusz Żuraw, który na pomeczowej konferencji mówił, że sędzia "pogubił się" w swoich decyzjach. 

- Bonifacio podał piłkę zawodnikowi z Sosnowca. Od tego momentu sędzia się pogubił. Przykro, że muszę tak mówić. Doliczone siedem minut, w 11 tracimy bramkę po rzucie rożnym, którego nie było, bo nikt (z naszej drużyny - red.) nie dotknął piłki - mówił o końcówce spotkania trener Podbeskidzia.

Po końcowym gwizdku Dariusz Żuraw obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Za co? Jak mówił na konferencji, otrzymał ją, gdy... szedł w geście fair play podać dłoń trenerowi Zagłębia Sosnowiec.

db