Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się chyba nikt. Podbeskidzie pokonało na wyjeździe Lecha Poznań i wraca do gry w walce o utrzymanie. Rywale muszą zagrać dla "Górali".

Pojedynek od samego początku toczony był pod dyktando miejscowych, którzy spokojnie utrzymywali się przy piłce i stwarzali przewagę. Bramkową akcję w 20. minucie spotkania stworzyło sobie jednak Podbeskidzie, a w zasadzie Bartłomiej Konieczny. Rosły defensor bielszczan świetnie znalazł się w polu karnym Lecha i przewrotką (!) dośrodkował na głowę Fabiana Paweli. Powracający po czerwonej karce pomocnik "Górali" wpakował piłkę do siatki. Kolejne minuty to dążenie poznaniaków do wyrównania, jednak klasą ponownie wykazał się Robert Demjan dając się sfaulować w polu karnym.

W efekcie w doliczonym czasie gry pierwszej połowy z rzutu karnego piłkę do siatki skierował ponownie Pawela. Po zmianie stron ambitnie do przodu ruszyli gospodarze.W 50. minucie świetnie uderzał Kasper Hamalainen, ale z najwyższym trudnem strzał fińskiego zawodnika obronił Richard Zajac. Dwadzieścia minut później w podobnym sposób słowackiego bramkarza próbował zaskoczyć Rafał Murawski. I tym razem górą był golkiper bielszczan.

Do końca spotkanie gracze "Kolejorza" nie byli już w stanie zdobyć choćby kontaktowej bramki. Taki rezultat oznacza, że z tytułu mistrza Polski już teraz mogą cieszyć się zawodnicy Legii Warszawa. Podbeskidzie wciąż walczy.

Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:2 (0:2)
Bramki: Pawela (20', 45' z karnego)

Lech: Kotorowski - Kędziora, Trałka, Kamiński, Henriquez - Teodorczyk (58. Linetty, 88. Drewniak), Wołąkiewicz, Hamalainen, Murawski, Lovrencsics - Ubiparip (71. Tonew).

Podbeskidzie: Zajac - Górkiewicz, Telichowski, Konieczny, Pietrasiak - Sloboda, Deja (90. Piter-Bucko), Pawela (77. Sokołowski), Chmiel, Wodecki - Demjan.

bak