Podbeskidzie nie wygrało od ośmiu spotkań, a szanse na grę w barażach spadają. - Nie wyobrażam sobie, że na koniec nie będziemy w czołowej szóstce - mówi Łukasz Piworowicz. Dyrektor sportowy unika odpowiedzi na pytanie czy zespół potrzebuje impulsu w postaci zmiany trenera. Faktem jest, że wiosną „Górale” są jedną z najgorszych drużyn pod względem liczby strzelanych goli.

Po raz ostatni Podbeskidzie wygrało w lidze 20 listopada 2021 roku, pokonało wtedy Górnik Polkowice (4:0). Kilka dni wcześniej w równie imponującym stylu rozprawiło się z Widzewem Łódź. Od tamtej pory zespół nie odniósł zwycięstwa, zremisował pięć spotkań i trzykrotnie przegrał. 

- Na pewno nie patrzymy spokojnie i beztrosko na to co się dzieje. Wyniki nie są na poziomie jakiego oczekujemy, to jest obiektywna ocena i takie są fakty. Nikt w klubie nie jest zadowolony ze startu rundy - mówi dyrektor sportowy Łukasz Piworowicz. - Inną kwestią jest to, że każdy mecz jest osobną historią i przyczyny tych wyników w poszczególnych spotkaniach są różne. Każdy mecz analizujemy i mogę się zgodzić, że były występy słabsze w tej rundzie, jak też były zdecydowanie lepsze i je należy również dostrzegać. Jeśli chcemy oceniać powody tej sytuacji, to składowych jest wiele, nie ma jednego prostego wytłumaczenia.

Problemem drużyny Piotra Jawnego i Marcina Dymkowskiego z pewnością jest brak skuteczności. Podbeskidzie wiosną strzeliło pięć bramek w 6 meczach - to drugi najgorszy wynik w lidze. Dla porównania w 20 spotkaniach rozegranych jesienią zdobyło 35 goli i było drugą ofensywą ligi. - Zespół cały czas kreuje podobną liczbę sytuacji jak jesienią, były teraz mecze, gdzie okazji bramkowych było więcej, ale mamy rzeczywisty problem z finalizacją. Do tego potrzebne jest odpowiednie czucie piłki, często kończymy akcje uderzeniem z pierwszego kontaktu. Skoro ci sami zawodnicy jesienią robili to na dobrym poziomie, zdobywali dużo bramek, a teraz tego nie są w stanie zrobić, to problem jest szerszy.

Na pewno nie pomaga fakt, że jak większość klubów w Polsce od listopada bardzo mało trenujemy na dobrej klasy naturalnych murawach. Widać wyraźnie w naszych spotkaniach, że zawodnicy potrzebują minimum 15-20 minut żeby poczuć piłkę, murawę i tempo gry. Dlatego w dłuższej perspektywie dla rozwoju klubu kluczowym jest własny ośrodek treningowy z prawdziwego zdarzenia. Nie chciałbym jednak żeby to zabrzmiało jak wymówka - to jest tylko jeden z elementów złożonego problemu - jest wiele elementów, które zespół może i stara się poprawić - przekonuje Łukasz Piworowicz.

Dyrektor sportowy jest zdania, że Podbeskidziu wiosną zwyczajnie brakuje również szczęścia. - Wczoraj w doliczonym czasie gry mieliśmy dwie sytuacje po których piłka trafiła słupek i niewiele zabrakło byśmy to my cieszyli się z wygranej 2:1, ale finalnie to rywal zdobył gola przewrotką. Faktem jest, że brakuje nam szczęścia, tak jak przy nieuznanej bramce Marcela Misztala, gdzie był minimalny spalony (Kamila Bilińskiego - przyp. red.). Takich meczów w tym sezonie mieliśmy już wiele…

Czy drużyna potrzebuje impulsu w postaci zmiany trenera? - W piątek gramy mecz z Resovią, przygotowujemy się do tego spotkania i zobaczymy co będzie. Dziś nie odpowiem na pytanie w kontekście tego, co wydarzy się za tydzień czy dwa - mówi Łukasz Piworowicz. Po wczorajszej przegranej strata do miejsca barażowego wzrosła do czterech punktów. - Nie wyobrażam sobie, że na koniec nie będziemy w czołowej szóstce. To nadal wynik możliwy dla nas do osiągnięcia.

Kibiców i dziennikarzy zastawniają niektóre wybory personalne trenerów. Przykładem jest ustawianie Dominika Frelka na pozycji bocznego pomocnika. Decyzje te są zrozumiałe dla szefa pionu sportowego? - Oczywiście wymieniamy się argumentami i nie jest tak, że trenerzy podejmują decyzje bezrefleksyjnie. Przed każdym meczem sztab przeprowadza pełną analizę i finalnie trenerzy na tej podstawie zestawiają wyjściowy skład. Nigdy inaczej nie będzie - mamy jasny podział kompetencji. Oczywiście wszyscy jesteśmy ludźmi i czasem popełniamy błędy, ja również - mówi dyrektor sportowy Podbeskidzia.

Nasz rozmówca potwierdza, że dwuletnia umowa z trenerami Piotrem Jawnym i Marcinem Dymkowskim zawiera zapisy o jej możliwości skrócenia po sezonie. - Są określone cele postawione przed trenerami, przy ich nie spełnieniu możliwe jest wcześniejsze rozstanie - dodaje Łukasz Piworowicz.

bak