- Już od okresu przygotowawczego czułem ich niechęć do mnie. Nie wiem, czym to jest podyktowane. Trudno, taki jest los trenera - mówi Dariusz Dźwigała o relacjach z kibicami.

Dźwigała w rozmowie z katowickim "Sportem" przyznaje, że wygrana w Pruszkowie miała ogromne znaczenie dla zespołu. - Trzy przegrane, których nikt się nie spodziewał, siedziały wszystkim w głowach. Tylko z Katowicami przegraliśmy zasłużenie. W starciach ze Stomilem i z Chojniczanką byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym, ale mecze się nie ułożyły. Nikt na to nie patrzy. Nikt nas nie widzi na wyjazdach. Z punktu widzenia psychologicznego, wygrana ze Zniczem to ogromna ulga. To nie jest przypadek, że mamy lepsze wyniki na wyjazdach niż u siebie.

Zdaniem trenera, świadczy to o tym, że zawodnicy umieją grać w piłkę. - Tylko otoczka u nas na stadionie jest taka, że nie czujemy swobody. Na pięć meczów wyjazdowych cztery wygraliśmy. W Bielsku-Białej prezentujemy się słabiej. To jest spowodowane tym, że w zawodnikach siedzi nieudana seria. To nie jest problem tylko Dźwigały, ale też poprzednich trenerów. Wiem, że będę krytykowany, bo nie mamy u siebie wyników, że będą wszyscy na mnie pluć. Nie proszę o wsparcie dla siebie, ale dla zawodników. Ci kibice przychodzą po to, by mieć klub w ekstraklasie, a by mieć klub w ekstraklasie, trzeba pomóc piłkarzom.

Szkoleniowiec przyznaje, że od samego początku ma z bielskimi kibicami "pod górkę".- Ja pracuję najlepiej jak potrafię. Wiem, że znam się na rzeczy. Ale moje słowa nic nie znaczą. Jeśli nie będziemy wygrywać, zawsze będę kopany. Są trenerzy, którzy przegrywają kilka meczów z rzędu, a nie są tak krytykowani jak ja. Takie jest życie. Ja zrobię wszystko, by pracować w Bielsku-Białej do końca kontraktu i pokazać, że zespół stać na to, by bić się o czołowe lokaty - mówi cytowany przez katowicki "Sport".

db