Mecz w Żywcu był bodaj najbardziej dramatycznym spotkaniem w tym sezonie. Górale stracili bramkarza i przegrywali już 0:2. Lider rozgrywek pokazał jednak hart ducha.

W 40. minucie spotkania w sytuacji "sam na sam" z Łukaszem Byrtkiem znalazł się jeden z graczy mikołowian. - Trudno powiedzieć czy doszło do kontaktu. Z mojej perspektywy wydawało się, że wyszedł z bramki i nie dotknął nóg rywala. Podobnie tłumaczył całe zajście Łukasz. Sędzia interpretował upadek zawodnika zupełnie inaczej - opisuje zdarzenie Maciej Mrowiec. - Piotrek Janitek jest kontuzjowany, ma uraz barku i trudno w tym momencie rokować czy będzie gotowy do gry w przyszłym tygodniu. Drugi bramkarz z juniorów miał z kolei wstrząs mózgu - martwi się opiekun żywczan.

Jak w nowej roli spisywał się Sebastian Klimek, nominalny obrońca i kapitan Górali? - Dobrze, przy bramce na 0:2 nie miał większych szans. My w drugiej połowie chcieliśmy postawić wszystko na jedną kartę. To był horror, ale pokazaliśmy hart ducha i charakter. Wielkie brawa dla chłopaków, bo z 0:2 podnieśli się na 3:2, grając przez długi czas bez zawodnika, a na bramce mając nominalnego obrońcę - chwali swój zespół trener Mrowiec. Żywczanie wciąż liderem czwartoligowych zmagań.
 
bak