- Murapol chciał władzy, a nie większych inwestycji. Ja pilnowałem sportowego interesu klubu. Zrobił się z tego konflikt. Na pewno nie zmienię swojego stylu działania - mówi Wojciech Borecki.

- Mam wizję zarządzania, którą popiera większościowy udziałowiec, czyli miasto. Murapol jako sponsor nie może aż tak bardzo ingerować w sportowe decyzje. Wycofał swojego wiceprezesa, z którym miałem dobry kontakt, nie jestem natomiast pewien, czy te relacje były dobre na linii wiceprezes - Murapol. Ta cała burza medialna z oświadczeniami niczemu dobremu nie służy - mówi Wojciech Borecki na łamach "Przeglądu Sportowego".

Zdaniem prezesa Podbeskidzia, sponsoriwi chodziło o władzę, która wcale nie musiała oznaczać sportowego i organizacyjnego sukcesu. - Polityka miasta i Murapolu jest na dwóch skrajnych biegunach. Nie chcę publicznie wchodzić w szczegóły, ale mógłbym dużo powiedzieć. Są sprawy, na które jako prezes na pewno się nie zgodzę. Nie zgodzę się, by lekkomyślnie zadłużać klub, byle tylko szybko osiągnąć wynik. To droga w ślepy zaułek. A pokusa jest duża. Zróbmy parę mocnych transferów i powalczmy o coś więcej. Że to kosztuje? To zmartwienie na później. To nie mój styl działania. Ja wolę iść do celu małymi krokami - mówi Wojciech Borecki.

db