- Punkt zdobyty w meczu z Polonią postrzegamy jako zwycięski - mówi Wojciech Gumola, który myślami już jest przy sobotniej konfrontacji z równie niebezpieczną Odrą Opole.

- Z tak mocnym rywalem jeszcze nie graliśmy - przyznaje opiekun biało-zielonych, mając na myśli niedzielną potyczkę na wyjeździe. - W pierwszych piętnastu minutach żaden zespół tak nas nie zdominował. A trzeba pamiętać, że grywaliśmy już sparingi z pierwszoligowcami. Tymczasem to po podaniu Michała Bojdysa, do siatki bytomian trafił Kamil Żołna. Polonia znów ruszyła do ataków, a my ponownie wyszliśmy z kontrą i drugą bramkę zdobył Bartek Woźniak - mówi Gumola.

W pierwszej połowie główny kandydat do awansu nie potrafił sforsować defensywy bielszczan. - Atakowali groźnie, ale do szesnastego metra. Wszystkie wrzutki w pole karne neutralizowali stoperzy albo Paweł Góra. W pierwszej połowie zagraliśmy naprawdę bardzo mądrze i skutecznie w obronie - komentuje remis. Ale po zmianie stron padła bramka z rzutu karnego.

- Po czystej interwencji Bartka Wasiluka sędzia podyktował mocno kontrowersyjny rzut karny. To już któraś taka sytuacja, gdzie jesteśmy poszkodowani - stwierdza szkoleniowiec, który nie zamierza rozgrzeszać własnej drużyny. - Gdyby w 83. minucie najlepszą okazję w drugiej połowie wykorzystał Bojdys, to odnieślibyśmy zwycięstwo. A tak kilka minut później Polonia wyrównała.

W sobotę w Bielsku-Białej dojdzie do starcia z kolejnym faworytem zmagań w III lidze. - Poprzeczka będzie zawieszona równie wysoko. Ale rywalizacja w zespole jest spora. Nikt nie narzeka na urazy, więc możemy zaskoczyć przeciwnika wyjściowym składem. Mamy w pamięci wysokie zwycięstwo rezerw Podbeskidzia nad Odrą, ale pamiętajmy, że mecz rozgrywano na sztucznej nawierzchni. To ma znaczenie i z pewnością miało korzystny wpływ na grę gospodarzy - kończy rozmowę szkoleniowiec Rekordu.

bak