- Podbeskidzie zebrało obecnie wszystkich najlepszych piłkarzy, jakich miało w ostatnich latach. Ciężko się przyczepić. (...) Szczególnie podoba mi się środek pomocy - analizuje dla nas skład klubu Michał Trela - dziennikarz działu Bundesliga oraz opiekun Podbeskidzia w "Przeglądzie Sportowym".

Analizuję skład Podbeskidzia na skrzydłach i wychodzi mi, że na ławce będzie musiał siedzieć ktoś z trójki Sokołowski-Patejuk-Chmiel. Nie mówiąc już o Malinowskim. Że na środku pomocy cała masa rozwiązań. I dwóch świetnych bramkarzy. Tak, rozpoczynający się w piątek sezon szykuje się fascynująco.

Na przedsezonowych konferencjach i prezentacjach w Podbeskidziu postawiono sobie za cel pierwszą ósemkę. Prezes Wojciech Borecki dodał, że "nie boi się tego powiedzieć". Mało kto pamięta, ale rok temu też się nie bał i osiągając największy sukces w historii Podbeskidzie jednocześnie nie wypełniło celu postawionego przed sezonem. Wówczas jednak więcej w tym było urzędowego optymizmu niż racjonalnych przesłanek.

Bo teraz naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić. Jasne, żałuję odejścia Błażeja Telichowskiego, ale Bartłomiej Konieczny z Dariuszem Pietrasiakiem to solidna para, a i z Rafała Grzelaka powinni być ludzie. Najbardziej nie przekonuje mnie prawa obrona. Tomasz Górkiewicz budzi mój wielki szacunek, że mimo widocznych gołym okień ograniczeń doszedł na ten poziom. No, ale pewnych ograniczeń już nie przeskoczy. Marek Sokołowski to w ostatnim czasie szczęście pod bramką cudzą i nieszczęście pod własną. Chętniej widzę go w pomocy. Z kolei Adam Pazio to bardziej lewy obrońca niż prawy.

Szczególnie podoba mi się środek pomocy, czyli najważniejsze miejsce w drużynie. Nie od dziś jestem fanem talentu Antona Slobody. Maciej Iwański to na bielskie i polskie warunki jest poważny ligowiec, który sprawia, że wszyscy wokół grają lepiej. Duże nadzieje wiążę też z Arturem Lenartowskim, który nie dość, że piłkarsko niezły, to jeszcze wysoki. A bielscy środkowi pomocnicy zwykle albo nieźle grali, ale piłki latały im nad głowami (Nather, Łatka, Sloboda) albo wygrywali główki, ale nie umieli grać (Koman). Lenartowski wydaje się łączyć obie te cechy. A jest jeszcze Trochim, który może być bielską odpowiedzią na Korzyma.

Uważam, że pierwsza ósemka jest realna, co nie oznacza, że uważam, że Podbeskidzie tak skończy. Patrząc na kadry zespołów, pierwsze trzy miejsca powinny być poza zasięgiem, ale od czwartego do szesnastego może już decydować rzut kością. Nie widzę wielkiej różnicy między Górnikiem Łęczna, Wisłą Kraków a Podbeskidziem, jakkolwiek dziwnie to z perspektywy historycznej brzmi. Każda z tych drużyn może skończyć równie dobrze na czwartym, jak i na szesnastym.

Apelowałbym tylko o chłodne głowy. Jest pięknie, jest dobrze. Ale niekoniecznie każdy transfer to będzie hit. Nie oczekuję od Demjana, że powalczy o króla strzelców. Patejuk nie musi wygrać klasyfikacji asyst. Nie każdy I-ligowiec musi być objawieniem. Niech wypali choćby połowa. Niech Demjan się zastawia jak umie. Dla mnie ważniejsze jest, że w każdym z tych transferów widać myśl. Czasem to, że ktoś wyskakiwał z formą, było chyba najbardziej zaskakujące dla tych, którzy go pozyskali. Teraz te transfery były przeprowadzane z głową. I za to wielki plus.

Tak więc, Podbeskidzie zebrało obecnie wszystkich najlepszych piłkarzy, jakich miało w ostatnich latach. Nie wszyscy są w formie, ale wiadomo, że grać potrafią. Pamiętajmy jednak, że to dalej jest mały klub, małe w skali kraju nazwiska i najmniejszy budżet w lidze. Klub wskoczył na dobry kurs i tylko mam nadzieję, że nikt z niego nie zejdzie po ewentualnych trzech porażkach. Zrobiło się tak niespodziewanie pięknie, że szkoda by było to zepsuć.

Przewidywany skład wg Michała Treli:
Podbeskidzie: Zajac - Górkiewicz, Pietrasiak, Konieczny, Tomasik - Lenartowski, Sloboda - Sokołowski, Iwański, Patejuk - Cisse.

tre