Do drużyny BKS dołączył w sezonie 2007/2008. Doskonale pamięta bramkę straconą w ostatnich sekundach meczu z Jarotą Jarocin w barażach o II ligę. Siedem lat w bialskiej Stali wspomina dla naszego portalu obrońca Łukasz Antczak.

39-letni stoper do końca czerwca związany był umową z trzecioligowcem. Po 7 latach spędzonych w Bielsku-Białej obrońca opuszcza BKS Stal. Ale rąk nie załamuje. Jak mówi wkrótce wyjaśni się jego sportowa przyszłość, bowiem jeśli zdrowie będzie pozwalać, zamierza nadal grać w piłkę. Rozmawiamy z mającym na swoim koncie blisko 200 występów w czerwono-żółto-zielonych barwach Łukaszem Antczakiem.

- Nie czuję Pan rozgoryczenia z powodu takiej decyzji klubu?
Chciałem przedłużyć kontrakt o pół roku, ale zadecydowano inaczej.

- Siedem lat w jednej drużynie to jednak bardzo dużo czasu.
Zleciało, oj zleciało, jak tak spojrzymy na to z perspektywy czasu. Ale życie toczy się dalej.

- To były udane lata?
Poznałem wielu świetnych ludzi. Razem tworzyliśmy dobrą atmosferę. Cały ten czas będę wspominał bardzo pozytywnie.

- Tymczasem w klubie od dawna nie ma już nikogo z czasów gdy Pan dołączył do Stali.
Chyba tylko Damian Zdolski ma staż porównywalny do mnie, chociaż do klubu dołączył później niż ja.

- Jaki jest przepis na tak udaną formę w wieku 39 lat?
Nie ma na to zasady. Omijały mnie kontuzję, chociaż jakieś drobne urazy podczas przygody w BKS się zdarzały. Na pewno zahartowały mnie treningi w poprzednich okresach kariery i teraz zbierałem tego owoce na stare lata. W latach 90. na treningach przykładało się więcej uwagi do wydolności, wytrzymałości. Zakres czasowy treningu był dłuższy. Oprócz tego wiadomo, że trzeba pilnować diety, mieć odpowiedni sposób bycia. Na to składa się wiele czynników, nie ma jasnych zasad.

- Kariery jeszcze Pan nie kończy.
Nie chcę składać deklaracji. Na pewno nie rezygnuję z grania w piłkę. Możliwe, że gdzieś jeszcze będę grał. Od strony sportowej czuję się na siłach by jeszcze biegać po boisku. Wszystko wyjaśni się w najbliższych dniach.

- Wiem, że w ostatnim czasie myślał Pan również o edukacji.
Mam ukończony kurs UEFA A. Czas pokaże czy podejmę się ukończania kursu UEFA Pro. Jak dotychczas udało się pogodzić grę w piłkę z nauką. Można powiedzieć, że szykowałem się by po zakończeniu gry nie zostać na lodzie. 

- Na początek praca z młodzieżą? 
W grę wchodzi raczej tylko praca z seniorami. Szkolenie dzieci to zdecydowanie trudniejsze zajęcie.

- Co utkwiło najbardziej w pamięci podczas tych lat spędzonych w Stali?
Na pewno baraże o II ligę. Ten mecz rewanżowy z Jarotą Jarocin gdy prowadziliśmy 2:0 i minuta dzieliła nas od dogrywki. Gol stracony po rzucie rożnym - tego nie da się wymazać z pamięci. Ten cios strasznie bolał. Później przez tydzień jeszcze ciężko było zebrać myśli. 

- Czego Wam wtedy zabrakło?
Szczęścia i detali taktycznych. Na pewno nie umiejętności. Wielka szkoda tamtej straconej szansy w barażach, bo w tamtych czasach ta grupa ludzi w BKS-ie dałaby sobie spokojnie radę w II lidze.

- A wspomnienia bardziej przyjemne?
Cały ten okres siedmiu lat. Trudno wskazać jedną rzecz czy jakieś konkretne spotkanie. Wielokrotnie pokazywaliśmy charakter, tworzyliśmy świetną atmosferę w zespole. BKS nie ma swojego miejsca, ciągle trenuje gdzieś po okolicach Bielska-Białej, ale mimo to ten zespół zawsze trzymał się razem. Atmosfera wewnątrz zawsze była świetna.

bak