Dariusz Kołodziej jest dobrym duchem w szatni Podbeskidzia i wiadomo to od dawna, ale teraz objawił się też jako złota rączka. - Zrobiłem stolik do autokaru - uśmiecha się pomocnik "Górali".

Kołodziej wrócił ostatnio na ekstraklasowe boiska, bo Leszek Ojrzyński dał mu szansę. Od Czesława Michniewicza 31-letni zawodnik zbyt wielu ich nie dostawał. - Trener Michniewicz nie był ze mnie zadowolony. Na dzień przed zamknięciem okna transferowego zaproponował mi, abym poszedł do jakiegoś klubu na wypożyczenie. Nie zdecydowałem się, bo już było na to za późno - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Kontrakt Kołodzieja wygasa w czerwcu, więc ostatnie pół roku musi być przełomowe. Piłkarz bowiem od lat nie może nawiązać do dawnej formy i nawet w Bielsku-Białej może się skończyć cierpliwość do niego. Zwłaszcza, że jego nazwisko łączy też klub z korupcją. - Nie wiem jaką trener podejmie decyzję. Będę walczył o pozostanie - deklaruje Kołodziej.

red